24

14.1K 482 43
                                    

Siedziałam na tym chodniku jeszcze z godzinę i płakałam. Mój makijaż już dawno przestał istnieć, tak samo jak serce..

Wstałam powoli i się otrzepałam z paprochów. Zdjęłam szpilki i poszłam na samych rajstopach do środka klubu. Niezauważalnie przeszłam do łazienki by cokolwiek naprawić na twarzy. Wyglądałam okropnie. Dobrze ze nie przecierałam łez. Po prostu leciały. Zmyłam cały makijaż oka i poszłam do toalety.

Usiadłam przy barze i zaczęłam się rozglądać za Minnie, lecz nie mogłam jej znaleźć.

-Dużego drinka- powiedziałam do barmana

-Sex on the beach?- zapytał

-Tak- zaśmiałam się

Pamięta.

-Proszę- podał mi szklankę z napojem- coś się stało?- popatrzył na mnie zmartwiony

-Nic takiego- odpowiedziałam a kolejna łza spłynęła po moim policzku

-Możesz się wygadać jak chcesz- uśmiechnął się i podał rękę- Max

-Amber- uśmiechnęłam się lekko- niee, wolę się napić

-Okej- poszedł robić drinka dla jakiegoś typa.

I co ja mam teraz tu robic? Siedzieć i użalać się nad swoim żałosnym życiem? Aaron poszedł gdzieś już dawno.. z resztą, chyba wszystko co miał mi do powiedzenia już powiedział.

Wypiłam kolejnego drinka. Tym razem już zakręciło mi się trochę w głowie.

-Daj jeszcze jednego i wychodzę- zaśmiałam się

-Nie wiem czy powinienem- popatrzył na mnie

-Ostatniego- i poszedł go zrobić

Usłyszałam z tłumu, że za pół godziny będzie nowy rok. Nie chce tu być. Nie chce siedzieć z nimi wszystkimi.

Wzięłam swoją torebkę i zmieniłam buty. Spakowałam do niej prezent dla Aarona, który już raczej nie będzie potrzebny, i wyszłam tak, aby nikt nie zauważył.

Wzięłam taksówkę i powiedziałam mu gdzie ma jechać. Jadę do „tajemniczego miejsca".

W Anglii był to bardzo stary bunkr o którym wiedziało kilka osób. W Kalifornii jest to stary opuszczony budynek ale za to w takim stanie, że można po nim chodzić bez obaw. Mamy nawet z Aaronem wybrany pokój, na samej górze, w którym przebywamy i jest najładniejszy.

Taksówkarz oznajmił, że w głąb lasu już nie da rady wjechać więc zapłaciłam mu i wysiadłam. Włączyłam latarkę w moim iPhonie i ruszyłam. Zdeptałam kilka minizwierząt po drodze i o mało się nie popłakałam ze strachu.

Po chwili widziałam już ten budynek.

Weszłam do środka i skierowałam się od razu na schody. W końcu znalazłam się w tym pokoiku. Położyłam się na łóżku, odpaliłam papierosa i zaczęłam płakać.

-Amber?- zapytał ktoś za mną

-Kim jesteś?- od razu zerwałam się z łóżka

-Amber.... przepraszam- wyszeptał i kucnął pode mną

-Weź spierdalaj Aaron, nie mam ochoty z tobą gadać.

-Nie mówiłem tego naprawdę- szepnął

I wtedy usłyszałam pierwsze petardy.

Aaron złączył nasze usta w wolnym pocałunku. Nie odepchnęłam go, bo całowanie kogoś o północy w sylwestra... wiadomo.

-Kocham cię. Kocham cię kurwa Amber jak nikogo uwierz.

-Jakiś czas temu mówiłeś co innego. Nie Aaron. Daj spokój, odejdź, nie wracaj, nie chce już tego.

-Ty nie mówisz tego na poważnie...

-Całkowicie poważnie. Nie bede znosić twoich humorków.

-Ja cię tak przepraszam za to co wtedy powiedziałem.. ale to nie była prawda. I udowodnię ci, że cię kocham zobaczysz.

-Udowadniaj ile chcesz. Sto lat, Aaron- dałam mu prezent i poszłam.

Wyszłam z budynku i zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Czuje, że jeśli zaraz nie usiądę to chyba zemdleje.

Poszłam jeszcze kilka kroków ale mroczki całkiem zasłoniły mi obraz świata. Połknęłam się o coś na ziemi i upadłam. Potem zrobiło się już całkowicie ciemno...

Nienawidzę cię, Aaron.Where stories live. Discover now