ROZDZIAŁ 8

6K 405 19
                                    

- Igor? Gdzie jesteś?
- W samolocie... czekam na start.
- Mam nadzieję, że do Nowego Jorku. Panikuje i potrzebuje wsparcia.
- O co chodzi?
- Wiem, że nie zachwycają cię te amerykańskie nadete bożonarodzeniowe zwyczaje, ale jutro jestem gospodynią obiadu dla rodziny Karla. Wiesz jak oni wszyscy mnie uwielbiają. Zresztą do tej pory zastanawiam się nad tym, dlaczego tak ochoczo zgodzili się na święta u nas...
- Do mety Sara!
- Nie wpadł bys? Wiem... To bez sensu. Tkwisz pewnie w tym swoim Vegas, a ja ci zatruwam. Niestety Sienna zawinal się z nowym chłopakiem do Aspen, a ja mam bardzo skapa ilość sojuszników.
- Mowisz... ze cała rodzina Hawka...
- Tak... Babcia z piekła rodem, dziadek, ojciec i siostra. Właśnie po nią pojechał. Nie znam wprawdzie jej nastawienia, bo wcześniej się nie poznalysmy, niemniej obecność mojego ojca to jednak za mało.
- Siostra, Lacberg... brzmi kusząco.
- Przepraszam... masz swoje sprawy.
- Wiesz... Właśnie nabrałem ogromnej ochoty na miejsce przy wspólnym stole z Hawkiem i jego rodziną. Powiedz mi tylko jak zalatwisz z nim moją obecność?
- Spokojnie. Mam swoje sposoby.
- Powinienem cos wiedzieć w kwestii tardycji?
- Włóż jakiś z tych swoich obrzydliwie drogich garniturów, weź dobre wino i bądź jutro na 05:00 u mnie.
- Zalatwione.
- Jestem twoją dluzniczka.
- Zapamiętam... - uśmiechnalem się i wiedziałem, że kobieta odwzajemnia reakcję. Rozłączyliśmy rozmowę, a ja sciskajac przez chwilę pomarańczowy szal tuż przy moich nozdrzach, znów poderwałem się do ucieczki z samolotu. Byłem pewien, że kilka godzin przyjdzie mi się tłumaczyć straży na lotnisku z tego nieracjonalnego zachowania.

- Ostatnio często zmieniasz plany.
- Silvio... nie płacę ci za analizę moich zachowań.
- Igor, ile my się znamy?
- Dwanaście lat?
- Razem sluzylismy w wojsku, a potem jak wróciłes z Anglii po studiach nasze drogi znów się zeszły. Znam cię z najgorszej strony, ale ta trochę mnie dziwi.
- Mianowicie? - pytałem siedząc na tylnym siedzeniu samochodu. W Toronto, NY i Las Vegas mialem swojego człowieka, który musiał być zawsze gotowy z autem na mój nagły przyjazd. I tym razem tuż po rozmowie ze strażą, miałem podstawionego mercedesa.
- Nie ciskasz się, nie zloscisz i nie planujesz krwawej zemsty. Nke interesuje cię ta dziewczyna?
- W jakim sensie?
- Jak ta Polka, dziennikarka...
- Pytasz, czy mam zamiar zniewolic Vasco, uwieść i zatrzymać przy boku?
- Nie tak dosłownie, ale...
- Zawsze wybierałem diamenty. Czyste w pięknej formie nie wymagały oglady. Tym razem trafił się najwiekszy, ale nie oszlifowany. Byłem pewien, że jeszcze się spotkamy. Nie sądziłem, że tak szybko. Zamierzam nieco zamieszać w jej ulozonyn świecie.
- Chcesz z niej zakpic?
- Nie. Chce ja wprawic w zakłopotanie.
- Nie masz zalu?
- Mam zajebisty zal. Jeśli od początku wiedziała kim jestem, może byc nieco niemiło.
- Mam nadzieję, ze mimo wszystko będziesz delikatny.
- Nie znoszę kłamstwa, wiesz o tym.
- Mówimy o kłamstwie, czy tajemnicy?
- Do czego nawiązujesz?
- Na przykład do historii sprzed roku gdy nie wspomniałes Meg o planowanej zemście na Ismach'u.
- Silvio, nie potrzebuję twoich porad. Mam swoje sumienie.
- Coraz lepsze zresztą. - Mężczyzna się uśmiechnął dwuznacznie i na tym rozmowa właściwie się zakończyła. Silvio był jedynym moim pracownikiem, któremu pozwalałem na więcej. Jako jedyny mógł odważnie mówić co myśli, bo oprócz relacji zawodowej, łączyła nas po prostu przyjaźń. Ja zresztą byłem w tej chwili już pochłonięty myślami o Juli. Jak umknęło mojej uwadze to, że cookolwiek w jej zachowaniu, słowach, mogło nawiązać do nazwiska Hawk? Oczywiście, że nie mogło to  mieć miejsca, bo Julia doskonale kojarzyła z kim ma do czynienia od pierwszego momentu. Nawet nie wymienila imienia brata, skłamala z premedytacją co do nazwiska panieńskiego... Poruszała się bardzo ostrożnie w naszych rozmowach. Nie mam zatem żadnej gwarancji czy cokolwiek z jej opowieści miało w sobie najmniejsze ziarno prawdy. Im bardziej układam wszystko w głowie, tym większa wzbiera we mnie wściekłość. Moje nowe postanowienie, że nie będę sprawdzał każdej kolejnej pojawiającej się osoby w moim otoczeniu, właśnie źle się na mnie mscila. Źle mi też  było z tym, że zaufalem. Durne porady Clarka... Julia ze mnie zakpila i to mnie uwieralo. Teraz moja kolej. Jak nikt inny potrafię być... Podły? Nie... Tak daleko nie powinienem się posunąć, ale słodkiej zemsty nikt nie bronił.

KRUSZĄC LÓDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz