ROZDZIAŁ 47

5.5K 459 142
                                    

- Wróciłem, przekonałem twoją rodzinę, poprosiłem o twoją rękę i urządze dla nas najpiękniejsze wesele w tej części globu, a ty mi mówisz, że się rozmyliłaś?
- Nie użyłam takich słów. Po prostu nie mam żadnej pewności. Do ciebie, do siebie... Nie każdy ma tak zaplanowany kolejny ruch jak ty. Moja wiadomość wczorajsza dokladnie opisuje stan moich emocji i nic się w tej kwestii nie zmieniło.
- Dziś się zmieniło.... Zresztą wszystko zaczęło być  inne, kiedy się poznaliśmy.
- Ty mnie w ogóle słuchasz? Nie każ mi zaprzeczacz swoim odczuciom. Nie chcę być z tobą, nie chcę ciebie i twojego świata! Dostałeś wszystko, na czym ci tak naprawdę zależało. Nie jestem ci już do niczego potrzebna, a ja nie chcę już więcej zapadac się w twoich sprawach. Wracam do swojego zawodu i bezpiecznych przestrzeni. Uważam, że każdej ze stron wyjdzie na dobre pójście w swoją stronę.
- Tak, masz rację. Nie  słucham cię, bo to największy stek bzdur z jakim przyszło mi się zmierzyć. Na co ty liczysz? Że spakuje nasze ostatnie tygodnie w błyszczącą walizkę i będę życzył szczęśliwej podróży? Chcesz żebym uznał nasze deklaracje za miłą, ale nieprawdziwa zabawę? Z czym ty kurwa masz problem, ze mną, czy ze sobą?
- Powstrzymaj ten ton i odpuść do siebie fakt, że po prostu twoja oferta mnie przytłacza, obciąża i choć wydawało się, że potrafię się  w tym odnaleźć, zawsze ladowalam z milionem wątpliwości i dylematów. Nie tobie zarzucam zło, ale zwyczajnie nie jesteśmy dla siebie.
- I niby ty to stwierdzasz? Na jakiej podstawie? Aktualny poziom estrogenu i progesteronu cię oświeca? Kochasz mnie, ale mnie nie chcesz; byłaś idealna w swojej nowej roli, ale uważasz, że to ponad twoje siły; dostajesz wszystko, czego wymagałas ode mnie, a teraz twierdzisz - nie dziękuję, przeszło mi... Vasco ma lepszą ofertę? - Nie spodziewałam się ostatnich słów.
- Wiesz co Aristow, ty to jednak jestes gnida. Dorzuć do tego jeszcze strzał w któryś z moich policzków i zamkniemy złotą klamrą naszą historię.
- Nie prowokuj mnie... - podszedł wściekły znaczenie bliżej, a jego urok, który jeszcze chwilę temu rozmiekczal moje mięśnie, rozpłynął się bezpowrotnie.
- Do niczego nie możesz mnie zmusić.
- Wam kobietom powinno się robić lobotomie zaraz po pierwszej deklaracji o zakochaniu. Ze stanu euforii, zawsze przechodzicie w idiotyczne i nielogiczne rozmyślania nad istotą wlasnego jestestwa.
- A wam sterylizacje z usunięciem przysadki mózgowej, by ustrzec się produkcji wazopresyny tani Freudzie.
- Posłuchaj... Mam głęboko gdzieś twoje wątpliwości. Jesteś moją żoną i uwierz, wiem co robić, żebyś nigdy nie dostała rozwodu. Nie dam ci tej wolności, o której bredzisz. Malo tego, odbiorę ci dziecko, które nosisz w łonie.
- No... jesteśmy coraz bliżej prawdziwej twarzy Igora Aristowa. Clark pękałby z dumy - ironicznie dodałam. - Po pierwsze możesz mi go nie dawać, bo nie mam w palnie powtórzyć jeszcze kiedykolwiek wyjścia za mąż, a po drugie, jak nie przestaniesz pieprzyć o jakiejś ciąży i dziecku, to sama sobie podwiaze jajowody w domowym zaciszu, korzystając z portalu dla szalonych feministek.
- Pierwsze bardzo mi pasuje, co do drugiego, radzę kupić test.
- Z czego ty czytasz? Z ostatniej tęczy nad Nowym Jorkiem? - zasmialam się szyderczo.
- Bardzo mnie kusisz, żeby dołożyć jakiś ciekawy zakład i coś ugrać za ten fakt.
- Nie zakładam się o glupoty.
- Myśl co  chcesz,  ale nie licz, że tak łatwo ci odpuszczę. Znioslem sporo niedogodności, więc jedna więcej w postaci twojego lakonicznego "nie uda nam się" , nie jest w stanie mnie zniechęcić.
- Aristow! Ja odchodzę, zostawiam cię i w ogóle daj mi spokój! - ze sporą pewnością cisnnęłam to zdanie, bardzo jednak licząc, że przynajmniej ta rozmowa się zakończy ma tym zdaniu.
- Tobie się wydaje, że z życia wychodzi się jak z kina, gdy film zaczyna cię nurzyć?
- Ta rozmowa już dawno przestała zmierzac do czegoś sensownego. Musimy po prostu zerwać ze sobą tą relację i tyle... - smutno spojrzałam na zdobną biżuterię. Dobrze... Byłam na tą chwilę pewna jednego, że mam wielką ochotę na dłuższe wakacje od bycia dorosłą i zajmowania się sprawami zbyt dorosłych. Bez depresyjnych zawiłości, starałam się tylko wywalczyć sobie przestrzeń na rozprawienie się z własnymi problemami. Musiałam dać sobie szansę, żeby się przekonać, którą drogą mam pójść. Do tej pory nikt i nic nie stawiało mnie przed takimi wyborami, a Igor był z pewnością tym kimś, kto stanowił zbyt wielkie wyzwanie. Z drugiej strony zaczynałam mieć niewygodne wrażenie, że zbyt zadaniowo podchodzi do mnie. Nadal na zasadzie - zobaczyłem, zdobyłem, zwyciężyłem. Gdzie w tym wszystkim jestem ja? Gdzie pytanie o mnie? On nadal jednak liczy się głównie ze sobą, a do mnie wracają dawne demony, których zło powinno dotknąć wyłącznie mnie.
- Nie zgadzam się! Nie dam ci tej szansy! Możesz teraz stąd wyjść przepełniona zludnym zwycięstwem i zacząć  próbować układać jakąś bajkę o różnicach charakterów, niespasowaniu w czasie, czy kurwa o braku zaufania. Ale możesz też  tylko co najwyżej pomarzyć, że nie będę za tobą kroczyl jak cień. Nic i nikt mi ciebie nie odbierze, nawet chore układanki w twojej głowie - dodał stojąc nade mną, gdy moja pochylona już głowa niewiele przyjmowała do siebie.
- Zatrzymam jeszcze na jakiś czas George'a. Dziś przenocuję u Karla. Dogadaj się z nim proszę. Nie chcę, żeby moja rodzina poniosła większe konsekwencje przeze mnie niż do tej pory.
- Wciąż myślisz o wszystkich, ale dla mnie już brakuje miejsca...
- Igor... - Nie miałam w rezerwie dobrych słów. Miał we wszystkim rację i w niczym jednocześnie nie potrafiłam się z nim zgodzić. - Dla mnie ten wieczór się skończył. Jeśli się spotkamy, życzę nam obojgu lepszych okoliczności i większego dystansu. - To nie było łatwe pożegnanie. Zapach mężczyzny i jego dezorientacja w kwestii poznania moich intencji, sprawiały jedynie, że  chciałam mocno wtulić się w jego ciepło. Jego istnienie i wszystko co mówił, dawało mi poczucie bezpieczeństwa, ale jednocześnie odbierało spokój. To wewnętrzne pragnienie i świadomość, że to ostatni przystanek dla moich uczuć, jednoznacznie mówiły o mojej głupocie. Jednak rozsądek i życiowy komfort usprawiedliwiały decyzję. To jest właśnie nasza kompletna słabość. Kobiece rozumowanie jest tak przewrotne i czasami dalekie od logiki, że długo nie będzie nam dane rządzić tym światem. Hormony,nastroje, emocje i niekonsekwencja w wyrażeniu myśli... Ech... Czasami wolałabym już być skazana na młodzieńczą masturbacje, fascynację filmami porno i miłość do wielogodzinnego gapienia się w hokejowe rozgrywki. Przynajmniej chodzenie na szpilkach miała bym z głowy.

KRUSZĄC LÓDWhere stories live. Discover now