ROZDZIAŁ 53

5.3K 396 117
                                    

- Całkiem nieźle mieszka, jak na kogoś kto rozpaczliwie potrzebuje piętnastu  milionów...
- I kogoś, kogo rodzina odcięła rzekomo od majątku... - skomentował siedzący obok George, na którego musielismy czekać żeby nieco "ulepszyl" monitoring  w budynku.
- Skąd ta informacja? - zapytałem.
- Julia wypytywala dziś o rejestrowanie rozmów poprzez swój aparat telefoniczny. Wcześniej nie dostałem polecenia i ty też nie prosiłes ...
- Mów! - wystarczajaco zezłoszczony nalegałem.
- Więc jej służbowy aparat rejestruje również dzięki z zewnątrz i nie są one tak szybko kasowane jak jej to powiedziałem. Mogłem więc cofnąć się do daty spotkania z BlueBear, żeby dokładnie zrozumieć co jest na rzeczy, łącząc z tym to dzisiejsze polecenie.
- Jaśniej!
- Nie goraczkuj się tak... - Młody wyciągnął bezprzewodową słuchawkę z ucha, nadal rytmicznie przebiegajac palcami po klawiaturze srebrnego laptopa,a ja mogłem słowo w słowo usłyszeć czego ta gnida oczekiwała od Julii
- Zabije go... Ja go kurwa zabiję... - Miałem jasne pragnienie już po kilku pierwszych słowach.
- Przynajmniej śladu na kamerach nie będzie... - rzucił w tle George pewnie kończąc zadanie z monitoringiem.
- Czyli kutasowi chodzi o zranioną dumę? Ma żal, że Julii jakoś się udało? Zazdrości sukcesu? - pytałem obecnych w aucie.
- Jak ktoś jest zwykłym skurwielem, nie ma się co zastanawiać nad motywacjami - sprawnie odpowiedział Silvio. - Idziemy... Moj testosteron domaga się upustu... - uśmiechnął się szeroko, jakby właśnie szykował się na największą zabawę w życiu.
- To będzie głównie moja przyjemność - uciąłem, stojąc już na zewnątrz auta i wsuwajac kolejno na dłonie skórzane rękawiczki. - Z żoną policzę  się później... - Ten ostatni uśmiech był już wyrazem doznań, o które nawet nie poproszę.

Wiedzieliśmy, że mieszkanie jest puste. Chcieliśmy mieć jeszcze chwilę czasu na własnoręcznie przeszukania. Niestety gnojek nie był totalnym idiotą i nie przechowywal w tym miejscu żadnych nośników, lub ukrył je zbyt dobrze, by nie wymagało to zrównania tego miejsca z ziemią. Wysypywanie kolejno soli i mąki z pojemników mijało się z celem, a ja jednak miałem równie wielką ochotę powtórzyć bokserski trening z wczesnego ranka.
- Co zamierzasz? - Silvio dostrzegł moje zniecierpliwenie, ale i też pewnie coraz bardziej pochmurna minę. Jego pytanie miało jasno określić kolejne kroki.
- Teraz jednak to jemu będzie zależało żeby ten syf, który nagrał, znalazł się na tym stole... - mówiłem jednocześnie, odbezpieczając schowanego jeszcze przed chwilą w kaburze pasa na broń austriackiego glocka. Cala nasza trójka usłyszała za drzwiami nieporadna próbę trafienia kluczem w zamek. Gospodarz pojawił się w mieszkaniu przed spotkaniem z Julia w bardzo zrelaksowanym nastroju, więc z pewnością właśnie tutaj musiał przechowywać nagrania. W innym przypadku już kierowalby się albo do jakiejś skrytki, albo do innego wymyslnego miejsca. Teoretycznie do spotkania została mu godzina, więc z dojazdem nie mógłby zbaczac z trasy. Na to liczyłem od początku. Jednak wzięcie materiałów i pożegnanie się z tym miejscem byłoby zbyt proste. Wiedzieliśmy gdzie mieszka i byliśmy sklonni czekac, ale jego nadejście było spełnieniem moich cichych pragnień.

Kiwnięciem głowy kazałem chlopakom ukryć się po bokach pomieszczenia, a ja z podnieceniem oczekiwałem jak tylko Vasco przekroczy próg. Jeszcze dałem mu chwilę by z glupawym podspiewywaniem zamknął za sobą drzwi utrzymując papierową torbę z zakupami wcisnąl się do środka. I teraz następowała moja kolej...
- Właśnie zacząłeś najgorszy dzień w życiu zlamasie... - Chłodny koniec lufy, który przylgnal do skroni mężczyzny, musiał być dla niego małym końcem świata. Jeszcze nie rozumiał sytuacji, ale ilość popełnionych grzechów sporo mogła sugerować. To było właśnie dramatyczne doznanie, gdy abstrakcyjna groza filmów, wylewa się do twojej prywatnej rzeczywistości.
- Nie mam żadnych pieniędzy! Nie mam też nic wartościowego! - pośpiesznie tłumaczył.
- Zamknij się, póki o nic cię nie pytam! - popchnalem gnoja na środek. Wpadł na stolik kawowy, rozsypujac jednocześnie drobne zakupy. - Siadaj! - Chwycilem go jeszcze za płaszcz, sadzajac jak manekina na niewielkiej sofie, a George umiejętnie obdarował go wredna trytytka na nadgarstkach. Był miernota, która nawet nie próbowała inteligentnie odczytać sytuacji. Nie udawał nawet mężczyzny, który w patowej chwili stata się chociaż mądrze negocjować.
- Czego ode mnie chcecie?! - Tępym wzrokiem szukał odpowiedzi, przerażony dodatkowym towarzystwem.
- Zabawimy się... - Z kieszeni płaszcza wyciągnąłem tłumik i powoli na oczach Vasco montowalem do broni. - Każda błędna odpowiedź, to jeden strzał. Ja wybieram miejsce, ty możesz zdecydować czy w ogóle opóźnie magazynek. Pierwsze: Gdzie masz nagrania z Julią Hawk?
- Nie wiem o czym mówisz!
- Błąd... - Nie sądził, że mówię prawdę, a scena jest w ogóle realna. Nie wierzył w to co się dzieje i pewnie nie próbował nawet skojarzyć kim jestem. Cóż... Jego właśnie krwawiace kolano, powinno było już nieco ułożyć mu myśli w głowie. Albo i nie... - Zapytam jeszcze raz... - Krzyk mężczyzny, przez który niełatwo było się przebić ze słowami, zręcznie plastrem szarej taśmy ujarzmil od tylu pomocny Slivio. - Gdzie są nośniki? Mrugnij oczami, że chcesz udzielić słusznej odpowiedzi. - Włoch poza mimika przepełniona bólem i przerażeniem, nadal nie chciał współpracować. - Stopa? - wskazałem bronią - Prawa, czy lewa? - Zaczynałem mieć ciepłą satysfakcję, że skurwiel cierpi. Nie mam litości dla nikogo, kto korzysta z takich środków wobec dobrych ludzi. Szczególnie jeśli tyczy się to mojej żony. - Powiesz? - zapytałem dla pewności czy zmadrzal. - W takim razie prawa... - Miałem już strzelić, ale w ostatniej chwili wyrzucił znaczacy jek. Tym razem kiwnieciem kazałem uwolnić Vasco z taśmy.
- Już wiem kim jesteś... To ty... - dyszał.
- Nie odpowiadasz, a mi się kończy czas. - Nie ludziłem się, że mój akcent mnie nie zdradzi. Zresztą Vasco miał wiedzieć, kto od dziś będzie jego największym koszmarem.
- Masz ochotę pooglądać żonkę w szczytowej seksualnej formie?! - idiotycznie silil się na sarkazm.
- Prawa! - Strzeliłem w sam środek, a przyjaciel znów na czas stlumil krzyk ofiary. - No, to na jedną nogę rehabilitację musisz sobie zorganizować na pewno. Pytanie, czy chcesz poruszać się o dwóch kulach. No chyba, że za chwilę zdecyduje jednak, że wolę jak się wykrwawisz. Zaczynamy od nowa zabawę i osrrzegam, że mam coraz mniej cierpliwości. Gdzie masz magrania? Liczę do pięciu... Jeden, dwa... - Spokojnie poruszałem się przed oczami postrzelonego. - trzy, cztery i... - skierowałem pistolet tuż nad lewe kolano. Tym razem wycie Vasco było ewidentna chęcią współpracy.
- Jesteś jebniety!
- Owszem. Jaka jest odpowiedź.
- Pod podłogą... Dwie klepki przy szafce z ekspresem... Są ruchome... - George nie czekał ma dalsze instrukcje i od razu zagłębil się w przestrzeń niewielkiego aneksu.
- Coś mam! - odnalazł dwa pendrivy.
- Kopie? - zapytałem Włocha.
- To wszsytko... Nie mam więcej... - Łzy płynące z cierpienia i uciekajaca przytomnośc, nie wrożyła nam dobrej rozmowy..
- Silvio... - Mężczyzna celnie wstrzyknal ofierze niewielka ilość adrenaliny, by ten jeszcze przez moment mógł współdziałać. Miał zrozumieć, co mam jeszcze do powiedzenia. - Powiedzmy, że ci wierzę... - nachylilem się tuż nad Vasco. - Jednak gdybyś kiedykolwiek spróbował wyciągnąć cokolwiek, lub ktoś inny to zrobił, wrócę po ciebie. Nie zdążysz wypowiedzieć słowa, a Ontario nigdy nie wyrzuci twoich zwłok. Dlatego zastanów się czy faktycznie nie masz jeszcze czegoś, żebym nie miał kiedyś złych skojarzeń.
- Coś może jeszcze byc w moim komputerze i telefonie... Dosłownie fragmenty, które wysłałem do niej... - Ewidentnie marzył o zakonczeniu naszej wizyty. George szybko chwycił za leżący na blacie komputer, a Silvio z płaszcza wyciągnął aparat. Od tego momentu były one już naszą własnością.
- Pamiętaj każdego dnia patrząc na tw rany, że są one tylko efektem twoich złych wyborów. Nie próbuj szukać odwetu. Jesteś po pierwsze za słaby, po drugie to ja zawsze będę stał za twoimi plecami. Radzę też odpuścic sobie znajomość z Solange. Redaktor ma zbyt dużą wyobraźnię, którą mogę skojarzyć szybko z tobą. - Ostatnie słowa rzuciłem niemal stojąc w drzwiach. - Silvio wezwij mu jakąś karetkę. Wole go nie wyrzucac pod szpitalem, bo mi auto usyfi.
- Mam jak zwykle udać zaniepokojonego sąsiada?
- Tak, a Vasco ofiarę, która nakryla włamywaczy. - Zasmialem się, dostrzegając kuriozum sytuacji, poczym w trójkę bez śladu opuścilismy budynek.

KRUSZĄC LÓDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz