ROZDZIAŁ 25

5K 466 80
                                    

- Na najwiekszym kacu nie pomyślałbym, że kiedykolwiek tu się znajdę - uroczo komentował Karl witając się ze mną.
- A pro po kaca, co pijesz?
- Najpierw chodź tu do mnie wyrodna siostro! - Otwartymi ramionami zapraszał mnie po odrobinę równowagi, czułości której potrzebowałam i wsparcia, które od rodziny jest po prostu niezastąpione. Nie wahalam się ani chwili. Wtopiona w silne ramiona brata znów czułam idealny ratunek. Jak kiedyś gdy byliśmy dziećmi, wtedy gdy przepedzal mało idealnych animatorów gdy byłam nastolatką i zaraz po śmierci mamy. Moja ostoja w sprawach beznadziejnych.
- Muszę się w końcu napić - powiedziałam nieco odklejajac się od brata.
- Po tylu godzinach lotu, nie odmowie poczęstunku.
- Za chwilę będzie kolacja.
- Patrząc na ciebie, bardzo się przyda.
- Zaczynam też to odczuwać. Po wyjsciu od Ismacha prawie niczego nie przelknęłam.
- Opowiesz mi jak do tego wszystkiego doszło? - zapytał.
- Moment... - postawiłam przed nim szklankę z whisky, swoją z białą wódka ze shweeps'em i spojrzałam na Silvio, który wszedł na moment w naszą przestrzeń.
- Julia tu masz dwa nowe telefony. Jeden to prywatny. Numer masz już przeniesiony, a drugi to służbowy.
- Do czego mi to? Mam telefon.
- Tak, ale z tych twoje rozmowy są kodowane. Nikt z zewnątrz nie dowie się o czym rozmawiasz i z kim.
- To jakiś szpiegowski klimat?
- Jutro prasa wypuści informację o Aristowie i waszym ślubie. Dłużej nie mogliśmy już tego powstrzymywać. Kwestia jego śmierci pojawi się pewnie już nastepnego dnia. Nie warto żeby jakiś rządny sensacji dziennikarz dogrzebal się do ciebie.
- Rozumiem... To znaczy średnio mi się to pododa, ale...
- Może to dobry pomysł - wtrącił Karl. - Nie znasz ludzkich intencji. To zawsze jakieś bezpieczeństwo.
- Tak łatwo dałeś się przekonać? - zapytałam z lekkim uśmiechem Karla.
- Może lepiej wybiec w przyszłość. To tylko i aż telefony. Zawsze łatwiej ich się pozbyć, niż cofnąć czas, ze się przed czymś nie dostrzeglo. - Uchwyciłam spojrzenie Slivio, któremu wzmianka o wyrzuceniu telefonów podobała się najmniej.
- Rozumiem prywatny, a do czego mi służbowy?
- Przekonasz się szybko. Od początku tygodnia zaczniesz z nim niemal sypać.
- Mało atrakcyjna wizja.
- To w zasadzie tyle... - Ochroniarz chciał się szybko usunąć w cień i oddać ten czas nam, ale ja nie zamierzałam być aż tak niewdzieczna.
- Za chwilę będzie kolacja. Będziemy czekać w kuchni na ciebie. - Nieco zdziwiony spojrzał na nas kolejno. Silvio pewnie zakładał, że nie będę chciała w tych okolicznościach integrować się z kimś, kto jest bardziej pracownikiem, niż bliskim. Jednak ja czułam, że to jego pomoc jest dla mnie ogromnym wsparciem. Dzięki niemu mogę poruszać się tutaj bez towarzyskiej kolizji.
- Jesteś pewna? - czekał jeszcze ma potwierdzenie.
- Zdecydowanie - dodałam lekki uśmiech. Mężczyzna nie mówił już nic. Odszedl pewnie do swoich ważnych zadań.

- Mało swobodny człowiek.
- W tych okolicznościach trudno o bardziej swobodnego. On po prostu zna twój stosunek do Igora, ktory był jego przyjacielem.
- Przynajmniej dba o twoje bezpieczeństwo.
- I o zimny prysznic. Ciągle próbuje przywołać mnie do pionu zakazując się mazac.
- To może w końcu opowiesz jak do tego wszystkiego doszło?
- Ze szczegółami? - unióslam jednoznacznie wzrok.
- Obejdzie się... - zrozumiał sugestię.
- Poznaliśmy się...
- Tyle wiem! Sara doszła do momentu lotniska, na którym cię odebrałem w święta.
- No cóż..  Kolację pamietasz... Aristow miał pretensje, że wiedząc kim jest, bo tak się złożyło, iż wcześniej trafił do mojego gabinetu...
- Leczył się u ciebie?! - Zaskakujące, że ze zdziwienia nie zachlysnal się alkoholem.
- Nie, i nie leczył... Igor nie cierpi na żadną chorobę. Po prostu korzystał z usług Clarka przez blisko rok i któregoś razu gdy ten ratował braciszka alkoholika, Aristow trafił do mnie. W zastępstwie. Ja szybko zorientowałam się kim jest, a on mógł co najwyżej skojarzyć mnie z dziewczyna na szpitalnym parkingu. Do wspomnianego lotniska, kolacji, nie miał pojęcia, że nas cos łączy. W międzyczasie mieliśmy kilka ciekawych chwil. Rozładował mi się akumulator i pomógł mi z tym, byliśmy w BlueBear... W dzień wigilii poprosił mnie żebym poleciała z nim do Vegas w ramach przeprosin za kłamstwo, alw się nie zgodziłam. Ciągle był dla mnie tym Aristowem z opowiesci Meg. Z czasem jednak gdy odbyliśmy więcej rozmów, uratował mnie przed kolesiem próbujących się do mnie dobrać, czekał w sali odlotów w czasie śnieżycy nad Kanada... Sporo tego... - i znów wzruszenie. - W noc otwarcia hotelu w Vegas zmarła jego matka.
- Ta sama, z którą...
- Tak. Z która ojciec Martina miał romans. Poprosił mnie po tym wydarzeniu żebym pomogła mu przetrwać Boże Narodzenie w Rosji. Nie bardzo wiedziałam jako kto, więc bezproblemowo nałożył mi pierścionek zaręczynowy po swojej mamie. Wiem... Z boku może kompletnie nieromantycznie, ale każde słowo, które pobrał do tej  chwili, naprawde stworzyły słuszną oprawę. Spędziłam święta tutaj w Moskwie.
- Czy nie przypadkiem kiedy próbowałem się do ciebie dodzwonić?
- Właśnie wtedy.
- Jak zamierzałas bam to wszystko wyjaśnić?
- Nie zamierzałam. To miała być tajemnica. Nie wydawało mi się to wtedy na tyle poważne, żeby informowac cały świat. Jednak kiedy wracaliśmy i zatrzymaliśmy się w Vegas... Aristow poprosił żebym została jego żoną. Co najciekawsze, był przygotowany na moją zgodę.
- Poczekaj... Jesteś ostatnią osobą, która można łatwo zmanipulować, a tu godzisz się niemal na lot w ksomos. Urzekły cię jakieś szczególne kłamstewka?
- Grunt w tym, że Igor był aż nadto wobec mnie szczery i uczciwy. Dodatkowym potwierdzeniem miało być to, że przed ślubem nie chciał spirzdzic intercyzy.
- Czyżby...?
- Nie analizuję. Silvio twierdzi, że teraz mogę sobie kupić IsmachIndustries i nawet nie zaboli.  Tak obrazowo mówiąc.
- To szaleniec... Zna cię kilka tygodni i oddaje w twoje ręce lata swojej ciężkiej pracy?
- Może miał lepsze zdanie o mnie niż ty - z lekkim wyrzutem odpowiedzialam.
- Wiem, ze jesteś uczciwa, ale on tego nie wiedział.
- Może czuł.
- Albo coś planował. Wybacz siostra, ale mógłbym Igorowi wiele zarzucić. Na pewno jednak nie głupotę. Jeśli uwinal się tak szybko w małżeństwo z tobą przerzucajac swój majątek... - Już wiedziałam, że Karl a małej części zacznie trafnie dopasowywać elementy.
- Najwidoczniej się zakochał. Zdarza się, prawda? Nawet mężczyźni tracą rozum.
- Słońce... Prawdziwi mężczyźni chronią trzech spraw: rodziny, pieniędzy i honoru. I jakoś zaczyna mi się to nie podobać. Ludziłem się, że jednak mam do czynienia z wielką, nagłą i szaloną miłością.
- Dlaczego nie? - Nie mogłam przecież dołożyć do tej opowieści najistotniejszych faktów związanych z jego przeszłością i tego czym zajmował się aktualnie.
- Okej... Zakochał się. Jesteś piekna, mądra i miał prawo. Ale musiał by być na ciągłym rauszu, żeby tak bezemocjonalnie rzucić obcej osobie do stóp swój majątek. Faceci tak zwyczajnie nie postępują.
- Myśl co chcesz. Nie dowiemy się tego. Igor zginął, a ode mnie za chwilę będzie się wymagać kierowania czymś, o czym nie mam kompletnego pojęcia.
- Zostaniesz prezesem?
- Mogę odmówić? - retorycznie zapytałam. - Sergiej pracuje na Kremlu, Zoja to wielbicielka mody, choć pewnie pieniędzy jeszcze bardziej... Teraz czuję się zwyczajnie odpowiedzialna.
- Bo nie masz już na nazwisko Hawk.
- Vasco mój drogi.
- Nawet mi nie przypominaj - przewrócił oczami.
- Odzywał się w ogóle?
- Od tamtego razu kiedy się sprowadził, nie.
- O co w ogóle chodzi z nim?
- Próbował bawić się w szantaż?
- To znaczy?
- To znaczy, że mój głupi były mąż nagrał nas w łóżku gdy byliśmy razem i próbował wyciągnąć ode mnie kasę. Moje mieszkanie, auto i praca, a do tego studia... No bogaczka nie jestem. Splawilam go. W zasadzie trafił z tą intratna propozycją gdy Clark nadszedł i pogonił chłopa.
- Myślisz, że coś ma?
- Pewna nie mogę być.
- Dlaczego wcześniej nic nie powiedziałaś?
- Bo to jakaś bzdura.
- A co, jeśli okaże się, że bardzo opłacało mu się czekać?
- Karl... Ja nie mam na nazwisko Kardashian i sekstasmy raczej też nie.
- Sprawdziłas?
- Przestań! Co on mógł uchwycić? Nie jestem  gwiazdą porno. Po co my w ogóle o tym rozmawiamy.
- Okazuje się, że coraz mniej o tobie wiem, a ty jednak o facetach wciąż za mało. W takim razie nieco ci wytłumaczę. Generalnie wszyscy marzymy o nagraniu sceny łóżkowej, w której jesteśmy głównymi bohaterami. Ta normalna część gatunku robi to za przyzwoleniem swoich partnerek, ale ta pozostała po szczeniacku w ukryciu masturbuje się przy swoich tajnych dziełach. I jeśli Vasco w ogóle wymyślił taki temat rozmowy to...
- To co?
- Powinnaś mu była urwać jaja już wtedy.
- Przestań mnie straszyć. On miał zawsze głupie pomysły. Poza tym nie pochodzi z biednej rodziny. Niewiele by ugrał.
- Wtedy nie, ale teraz? Wkurzasz mnie Julia. Ignorujesz sporo ważnych sygnałów.
- Zrozumiałam: Vasco był błędem i Aristow według ciebie też nim jest.
- Przynajmniej tego pierwszego mogę sprawdzić.
- Skończ! Teorie spiskowe zaczynają ci zzerac mózg.
- Może...
- Idziemy zjeść, a potem nieco odpocząć. Jutro czeka mnie najgorszy dzień.
- W porządku. Zamykam na dziś księgę niewygodnych pytań i kończę wychowawcze kazania. Coraz bardziej jednak mam ochotę siłą zakazać ci kontaktu z każdym zainteresowanym tobą chlopem.
- Odezwał się ten, przed którym Sara rozłożyła chwalebny dywan i biła oddancze pokłony. Przestań się mądrzyć i postaraj się dostosować do tego co już się stało.
- Ale tylko na chwilę... - Z czułością zarzucił mi rękę na ramię i przyciągnął do czulego uscisku. Jak dobrze, że go mam. Choć na moment przestałam myśleć o tym po co właściwie tu jestem. Odsunelam się od tęsknoty, płaczu i dostrzegania wyłącznie wszystkiego w ciemnych barwach.

***

Ta cisza nie była przyjemna. W półmroku ogromnego domu, ze szklanką drugiego drinka, walczyłam z bezsennościa. Wszyscy domownicy spali, a mnie znów wciągała krwiozercza nostalgia. Wszędzie dostrzegłam ślad Igora. Teraz był tak bardzo obok. W tych wszystkich obrazach, pamiątkach, meblach. To były jego historie, wybory... A pośród tego wszystkiego mnie nie było. To nic... W smutku cieszyłam się, że mogę jednak choć trochę zbliżyć się do wiedzy o moim mężu. Bardzo w niewłaściwej kolejności, ale jeśli mam być choc trochę do niego podobna, wpasować się w to jak funkcjonował, muszę nauczyć się tego kim był Igor Aristow.

Wolnym spacerem zwiedzalam mój dom. Ponoć... Dopiero kiedy usiadłam przy pamiętnym fortepianie żeby podgrzać jedne z lepszych wspomnień, olsnilo mnie. "Tam gdzie się zgraliscie...". Fortepian! Jak pies obwachujacy świeżą kość, zaczęłam krążyć wokół instrumentu. Nie myliłam się! Pod główną płytą, tuż pod klawiszami, malarską srebrną taśmą przymocowany był czarny notes. Niech cię Aristow i te twoje niespidzianki... Wkładając trochę wiecej wysiłku, klekając przed czarnym potworem, który nie chciał oddać skarbu, wyrwalam w końcu notatnik. Ciekawsze jednak okazało się to, co z niego wypadło. List? Wąska koperta, która subtelnym slizgiem przesunela się po podłodze kilka metrów dalej, o wiele bardziej mnie zainteresowała. Mało tego, napisane było na niej moje imię, co dostrzegłam szybko podchodząc. Kolejny pasjonat łamigłówek... Ze zdobyczami przeszłam do sofy i z nieco drzacym sercem, nie wspominając o dłoniach, postanowiłam sprawdzić co ciekawego chciał przekazać mi Aristow. Szczególnie, że wybrał tak idiotyczny sposób...

Kiedy to czytasz mnie już albo nie ma, albo zły los i ludzie rozdzielili nas na bardzo długo.
Dziś, pisząc te słowa w Rosji jest Boże Narodzenie, ty śpisz na górze, a ja myślę jak poskładać wszystko to, co muszę ci powiedzieć. Julia... Dotarło do mnie, że warto marzyc, chcieć. Nawet jeśli spełnienie czeka na końcu świata. Mam ciebie, twoją ufność i wiarę w to, że jest we mnie więcej dobrego, niż sam byłem do tej pory dostrzec. Jeśli możesz być odbiciem moich zalet, to nawet sobie zaczynam się podobać. Wiem, że jako kobieta, która zna moją przeszłość, będziesz potrzebowała zapewnienia, że z nikim nie musisz konkurować.  Nie musisz... To prawda, że jesli spotkasz właściwego człowieka, twoje wszystkie pytania zamieniają się w proste odpowiedzi. Tak stało się już pierwszego dnia, gdy usiadłem w fotelu twojego gabinetu. Wiedziałem już z kim chcę być, wiedzialem dla kogo chcę się  starać i komu oddac swoją przyszłość. Wzbudziłas we mnie tyle pewności, że wkładając na twój palec pierścionek mojej matki, bez jakichkolwiek wątpliwości ofiarowałem ci swoje życie. Wiem jak patetycznie to wszystko brzmi, ale innymi słowami nie da zastąpić się tego co czuję i wiem. Wiem, że to miłość i wiem, że może skończyć się tylko wraz ze mną.

Julia... Ten notes to klucze do mojego świata. Są w nim hasła, kody i kilka ważnych informacji. Zapisałem ci też dwa numery telefonow do osób, które będą w stanie wyciągnąć cię nawet z piekła, gdyby ktoś niemądry próbował ciebie tam wepchnąć. Naucz się ich na pamięć i zniszcz notes.

Możesz liczyć na Silvio, Aleksieja i mojego brata. Te osoby nie zrobią nic przeciwko tobie. Jeśli potrzebujesz kogoś od siebie, to Sara i Karl... Zrobisz zresztą jak uważasz.

Pamiętaj, że nazwisko Aristow to władza, zobowiązanie, ale i trudne wybory.

Jesteś moim wszystkim pomimo, że wszysyko się kończy. Będę zawsze czuwał.

Ps. Uśmiechnij się...  Dla mnie...


Glucha i cicha przestrzeń po brzegi wypełniła się tlumionym szlochem. Patrzyłam na słowa wypisane na białej kartce i wciąż na nowo odczytywalam fragmenty.

Czułes, że nasz wspólny czas jest liczony,  że za chwilę tak to może się skończyć. Dlaczego nic nie powiedziałes? Dlaczego kurwa pozwoliles wrócić mi do Nowego Jorku? Panama była aż tak ważna? Nie chcę twojej szlachetności, chcę żebyś wrócił Aristow!

Od Autorki:

Będę z premedytacją pogrywać na Waszym zniecierpliwieniu😘😘😘

KRUSZĄC LÓDWhere stories live. Discover now