ROZDZIAŁ 28

5.3K 430 73
                                    

Poraz pierwszy przylatujac do Nowego Jorku nie skorzystałam z mieszkania brata. Silvio przekonał mnie, że powinnam nabrać właściwej energii posługując się własnym apartamentem, co oznaczało -  apartamentem Igora. To znów było dla mnie jak odkrywanie ducha przeszłości, gdzie przez dziurkę od klucza będę kraść cudze tajemnice. Jednocześnie kusilo mnie spojrzeć na ten amerykański wariant Aristowa. Z takiego psychologicznego punktu widzenia, wejście do obcego miejsca miało prawo budzić we mnie niepewność, ale tęsknota i chęć gromadzenia tego co związane z Aristowem, wygrywaly. To tak jak w pewnym momencie zaczynamy traktować najdrobniejsze rzeczy, z których korzystał ktoś bliski zmarły, jak relikwie.

Nie było zaskoczeniem, że wnętrze wyglądało jak wizytówka katalogu dekor dla mężczyzn singli, ze zbyt dużą ilością pieniędzy. Czyli monochromatyczne, metalicznie i jak w każdej męskiej jaskini, z marmurem pod stopami. Już od progu wiedziałam, że ja z tym tłem się nie zagram. I o ilie dom w Moskwie trącił stylem pałacowym z domieszką nowoczesności, tak tu zadziałał pasjonat chirurgicznej sali z prosektorium na dokładkę. Moja walizka jako dowód resztek wątpliwości, nadal stała w holu, a ja sprawnie dotarłam do kuchni sięgając po sok do lodówki. To zadziwiające, że w miejscu gdzie mieszkał jeden człowiek, zapasy jedzenia mogłyby dostarczyć dla ośmioosobowej rodziny. Pomijając już fakt, że był ktoś, kto je solidnie uzupełniał. Przez kilka, jak nie kilkanaście dni od ostatniej wizyty Aristowa w tym miejscu, zdecydowanie musiano się nim zajmować.
Ze szklanką soku rozpoczęłam intensywne zwiedzanie. Bosymi stopami po podgrzewanej podłodze wkroczyłam w nowojorska tahemnice mojego męża. Jednak salon, sypialnia, gabinet... Żadne z tych pomieszczeń nie było nakreślone osobistym ciepłem. Mógłby być to więc apartament kogokolwiek. Poza... Weszłam do łazienki, w której sterylny porządek kłócil się w mojej głowie z jedną małą rzeczą. Tu gdzie wszystko było poukrywane, gdzie brak klamek i przycisków nie sugerował nawet miejsca ukrycia papieru toaletowego, w kryształowym kubku stała czarna szczoteczka do zębów. Może i zaczynam popadać w paranoję, ale... Była mokra? Niby jak? Ciekawe co na to powiedziałby Silvio, bo ja zaczynałam mieć wyraźne wrażenie, że ktoś próbuje mocno mi dokuczyc. Nie podobało mi się to, że do mojej świadomości  zaczynały się wkradać absurdalne myśli o tym, że Igor może jednak... Nie! To idiotyczne! Tylko skąd ta cholerna szczoteczka?Wyszłam szybciej stamtąd niż

Poscielone łóżko skapane w satynowej czerni było takie... igorowe. Co on mial z tym czarnym kolorem? Jeśli wkrótce wyrobię sobie wizytówkę, to nie będzie miala ani grama tej barwy. Sypialnia była chłodna, zatem nie zachodziły tu miłosne celebracje, a co najwyżej seksualne zawody. Przesunelam dłonią po krawędziach materaca zaznaczając linię wzdłuż, w szerz i kolejno wzdłuż, po czym powoli położyłam się po jego lewej stronie. I choć pora była jeszcze za wczesna by zasnąć, dla kilku głębokich oddechow spokoju, zamknęłam oczy. I niech mnie szlag, jeśli to co czułam nie było doskonale świeżym zapachem Aristowa...

Otworzyłam przerażona oczy i zerwałam się jak do biegu ma czterysta metrów. Chwyciłam energicznie przerzucony w salonie plaszcz, walizkę nadal stojącą w holu i z całą siłą trzasnelam za sobą ciężkimi drzwiami.
- A ty dokąd? - wpadłam szybko na stojącego przed windami Silvio.
- Do Karla, na Brodway! - bez zwracania na cokolwiek uwagi, wcisnelam przycisk przywołujący dźwig.
- To jest twój dom! - groźnie próbował mnie zatrzymać.
- To jest kurwa jakieś Waverly Hills Sanatorium! Wracam do siebie. Nie.. Ja nie mam " do siebie". Elizabeth? To zdecydowanie wykluczone... - myślałam głośno przerzucajac warianty.
- Ci się dzieje? - zapytał mężczyzna.
- Tracę zmysły i mocno mnie to wkurza.
- Co to znaczy?
- Mój rozsądek chyba nie chce zaakceptować faktu śmierci Igora i wszędzie dostrzegam jego obecność. Jednak dałbym...
- Julia... Wróć do mieszkania i ochłoń.
- Nie! Jadę na Brodway.
- To nie jest dobry pomysł. Tam nie będę mógł cię dobrze chronić?
- Tu niby możesz? Tam w łazience jest kurwa niedawno używana szczoteczka, a pościel pachnie jakby Aristow spał w niej kilka godzin temu. I wybacz, ale boję się tego, że albo wkrótce zostanę wariatka, albo Igor zstąpi z niebios. Zawieź mnie do Karla. To polecenie!
- Dobrze. Ale w zamian będziesz musiała znaleźć mi tam miejsce do spania.
- Co? - spojrzałam wchodząc do windy.
- Jeśli mam cię zawieźć w niepewne w kwestii bezpieczeństwa miejsce, to będę spał choćby pod drzwiami.
- Masz jakąś ochroniarska obsesję?
- Ja nie mam póki co żadnej. Jednak jeśli zajrzysz do sieci, zrozumiesz.
- O czym mówisz?
- Śmiało... Rozslawiłaś mój kraj w Ameryce jeszcze bardziej - uśmiechnął się z jakąś tajemniczą satysfakcją. Ja natomiast zgodnie ze wskazówka szybko uruchomiłam telefon. Daily Mail... Gorzko niezawodni...

KRUSZĄC LÓDTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang