ROZDZIAŁ 15

6.6K 412 19
                                    

- Nie podoba ci się? - zapytał dostrzegając moje jubilerskie spojrzenie w kierunku pierścionka trzymanego w palcach.
- Przywyklam chyba do skromniejszych rzeczy...

- Chciałem dać ci ten, ale w Moskwie możesz wybrać każdy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Chciałem dać ci ten, ale w Moskwie możesz wybrać każdy.
- Igor... Jak bardzo niedorzeczne jest to wszystko dla ciebie? - obróciłam się w stronę mężczyzny, który od wejścia na pokład nie odstepowal mnie na krok.
- Oświadczyłem się drugi raz w życiu. Nie mam sporego doświadczenia.
- Możesz nieco poważniej?
- Wiem, że to szalone, niedorzeczne, nielogiczne, ale... dobrze mi z tym, że jesteś tu w takiej roli. - Mówił wolniej zakładając za uszy niesforne czarne kosmyki moich włosów.
- Tylko mam jakiś niesmak, że wszytko dzieje się niepokolei. Powinniśmy się poznać, zakochać, chcieć spędzić ze sobą resztę życia, czy jak tam piszą w książkach...
- Bądźmy oryginalni i zróbmy wszystko na swój niepowtarzalny sposób.
- Był ktoś inny do tego eksperymentu?
- Julio Vasco z domu Hawk... Podobasz mi się. Tak po ludzku... Wierzyłem, że pod tymi porzadnymi garsonkami jest ogień, przy którym chcę się ogrzać. Dlaczego ty się zgodziłas?
- Bo poprosiłes.
- Poważnie pytam.
- Bo dawno nie miałam mężczyzny i pomyślałam, że wycieczkę do Europy można by było połączyć z przyjemnością.
- Było trzeba wspomniec o tym w twoim mieszkaniu. Mieliśmy jeszcze dziesięć minut do odlotu.
- W tych kwestiach zostalam romantyczka. Lubię długo, powoli i do znudzenia subtelnie.
- Nigdy nie próbowałaś czegoś innego?
- Co masz dokładnie na myśli? - Wiedziałam do czego zmierza.
- Pytam czy jesteś otwarta na inne doświadczenia w łóżku?
- Grzaski temat... Choć jako narzeczeni powinniśmy rozmawiać o wszystkim. W zasadzie nie wiem co lubię, jak i z jaką częstotliwością. Miłość i seks powinny być spontaniczne, ale pełne przemyślanych działań. Być może sama siebie kiedyś zaskoczę jak wiele potrafię. Nie boję się, ale nie na wszystko pewnie miałabym ochotę. O wszystkim decyduje chwila, emocje wobec partnera i aspekt fizyczny, czyli spasowanje.
- Jeszcze nikt tak mi uroczo nie objaśnil kwestii seksu.
- Nie chciałam wypaść zbyt amatorsko, szczególnie na wzgląd twoich relacji z White. Tego co was połączyło.
- Nałóż pierścionek i przestań wszystko analizować. Jedyne na co musisz się przygotować to to, że w Moskwie jestem prawie tak znany jak nasz prezydent.
- Czyli... Ktoś może być lekko zdziwiony, że jest u twojego boku ktoś taki jak ja?
- Nie mój problem. Poza tym dlaczego ciągle nawiązujesz do swojego wyglądu?
- Wiem jak wygląda Sara, Meg, widziałam zdjęcia Ivany...
- Widziałas?
- Tak... Po naszej pamiętnej rozmowie w Elbrusie w Vegas kiedy probowalam dogaszac palenisko myśli o tobie, ostatkiem ciekawosci zajrzałam do sieci.
- I twoje wnioski na temat moich kobiet sugerują, że wypadasz zbyt skromnie?
- Wiesz... Nie noszę biżuterii, nie mam mocnego makijażu i przedłużonych rzęs... - zasmialam się lekko - a paznokcie maluję co najwyżej na cielisty kolor w porywie szaleństwa.
- Julia... Masz taki typ urody, że nic nie wymaga podkreślenia. Ubieraj się jak chcesz i w co chcesz. Ja wiem gdzie tkwi twoja atrakcyjność, ale zeby było jasne, uważam że wmówiłaś sobie swoją przeciętność.
- Dobrze... Nie porusze więcej tego tematu. W zasadzie jak znalazłeś się pos BlueBear?
- Mówisz o tym miejscu, obok którego uratowałem cię przed łapami zalanego latynosa? - jasno prosił się o wdzięczność.
- Tak, o tym samym , w ktorym dałabym sobie sama radę.
- Wątpię. I mam sporo uwag do tego, że nie masz przy sobie nikogo i niczego na wypadek takich sutuacji.
- Jeśli masz na myśli broń, to jestem przeciwna jej posiadaniu i noszeniu, chociaż moja praca w więzieniu wymaga ode mnie, że mam pozwolenie, i przechodzę regularne szkolenia. Co do samoobrony... Spanikowalam i zapomniałam jak mogę unieszkodliwic napastnika. Nie wiem... może powinnam zainwestować w gaz.
- Nie można nauczyć się obrony w teorii. Nie zadasz ciosu, którego nie przećwiczysz.
- Co masz na myśli?
- Regularny trening kontaktowy wyrobi w twoich ruchach pamięć, a nie to co usłyszysz na wykładzie. Konkretna sytuacja i nietypowy wysoki wzrost adrenaliny to jest sprawdzian.
- Nie lubię przemocy.
- A ja nie lubię ubijać kolesi, którzy dobierają się do bezbronnych kobiet.
- Pomyślę o jakimś szkoleniu z ksiegi czarów i zacznę rzucać na niegrzecznych chłopców srogie zaklęcia.
- Zanim to osiągniesz, nauczę cię paru rzeczy.
- Masz jakąś specjalizację? - zaskoczona spojrzałam.
- Kiedy ty pewnie biegałas jeszcze w kucykach, ja już trenowałem boks.
- Poważnie?
- Tak, potrafię uderzyć.
- Nie zabrzmiało to dobrze.
- Nie biję kobiet. Bez obaw.
- Latynos...?
- Długo nie pogryzie orzeszków, ale wróci do zdrowia.
- To lekarz... gastrolog, możesz mieć problemy?
- Musiałby najpierw zapamiętać od kogo oberwal. Było ciemno, a on pijany... Bez obaw.
- Źle na mnie wpływają takie sytuacje. - Włożyłam wreszcie pierścionek na palec i skrzyżowalam ramiona chcąc odpedzic od siebie złe emocje poprzedniego wieczora.
- Idealnie pasuje... - Igor poradził kciukiem platynowy krążek zagarniajac moją dłoń w swoje i tym samym rozwiązując pętlę moich rąk.
- Znalazłeś się wczoraj znikąd, znales rozmiar palca, zorganizowales moje życie w Toronto na najblizsze dni i jakimś cudem udało ci się wsadzić mnie do swojego samolotu. Powinnam zacząć panikowac?
- Szukałem cie już następnego dnia, a ty skutecznie mi to utrudniałas.
- Straciłam telefon w odmetach wody... Urochimilam dopiero po jakimś czasie.
- I właśnie ten czas coraz bardziej motywowal mnie do podążania za tobą. Silvio nic nie zdzialal, ale Clark był już lepszym rozwiązaniem. Ostatnim wyjściem był telefon do Karla, ale na szczęście obyło się. Poprosiłem naszego znajomego o zlokalizowanie gdzie dokładnie jesteś.
- Podstepnie zadzwonił w sprawie brata, że może jednak zajelabym się jego terapią...
- Tak. Przy okazji miałem pewność, że wszystko jest w porządku. Od razu wyruszyłem z Moskwy tutaj. Nie miałem pomysłu jak cię przeprosze, ale byłem pewien, że bez ciebie nie chcę wracać. Czekałem pod twoim gabinetem kiedy wyjdziesz, ale zabrakło mi odwagi żeby stanąć na przeciw i zwyczajnie powiedzieć "witaj". Poszedłem za tobą do BlueBear, a gdy chciałem już wejść, przysiadl się do ciebie Latynos. Nie ukrywam, że to mnie zmroziło. Byłem zaakoczony, że dałaś się namówić na randkę, choć ciągle liczyłem, ze to może zwykły znajomy. Obserwowałem twoje zachowanie i jego. Nie byłaś nim zainteresowana tak, jak on by sobie tego życzył i to mnie nieco uspokoiło. Postanowiłem zaczekać aż wyjdziesz. Resztę już znasz...
- I przyleciałes tylko z mojego powodu?
- Tak. Coś w tym złego?
- Trudno mi zaakceptować aż takie zainteresowanie...
- Nie jesteś jednak romantyczka - uśmiechnął się ciepło unosząc moją dłoń do swoich ust składając na niej ciepły pocałunek.
- Jestem po prostu ostrożna.
- Julia ja też potrzebuję kogoś, komu mógł bym bezgranicznie ufać. Wiem, że możemy to sobie dać.
- Czy nie tyle pewności miałeś w sobie z każdą kobietą, z którą się łączyłes?
- Vasco, jeśli jeszcze raz nawiążesz do jakiejś byłej...
- Dobrze... Co z pierscionkiem?
- Należał do mojej matki. Dała mi go kiedy byłem u niej przed śmiercią.
- Igor...
- Nie mów mi, że nie możesz go przyjąć, lub cokolwiek innego. Chcę żebyś go nosiła. Mogę ci kupić każdy inny, w którym się zakochasz, ale ten po prostu miej.
- Nie za krótko mnie znasz żeby aż tak bardzo doceniać?
- Pewne rzeczy i emocje nie mają teorii. Po prostu się dzieją. Tak jest ze mną, z nami. Nie umiem dokładniej tego określić.
- Jeśli wydarzy się coś złego... Zawsze będziesz mógł poprosić o zwrot, a ja ci go oddam.
- Nie poproszę. - Wsunal dłoń tuż za moje ucho i bez subtelnego wstępu połączył nas w ciepłym rytmicznym tańcu warg. Lubiłam to... Coraz bardziej lubiłam tą bliskość. Gdzieś z mrocznych głębin wydobywal uśpione do tej pory chęci, a on sam jak syreni śpiew skutecznie zagluszal racjonalizm. - Masz przepiękne czarne oczy... - oznajmił nagle opierając nasze czoła. 
- I czerwone policzki z zawstydzenia.
- Boże...  Ile ty masz lat dziewczyno żeby tak reagować?
- Wystarczajaco żeby wiedzieć jak w takich sytuacjach staję się bezbronna.
- Wydaję mi się, że nauczę cię więcej niż tylko paralizujacego przeciwnika ciosu.
- Chcesz mnie zepsuć?
- Absolutnie nie! Masz w sobie zbyt dużo unikatowych jak na te czasy cech. Lekko cię tylko...
- Wzbogacisz... - pomachalam mu przed twarzą zareczynowym pierscionkiem.
- Swoją drogą, nie żyjesz na takim poziomie jak twoja rodzina, dlaczego?
- Nie mam takich potrzeb. Jak mam być zresztą wiarygodna dla dziewczyn które zabiły dla pieniędzy, popełniły najgorsze przestępstwa z biedy, albo ich pierwsze seksualne doświadczenia to prostytucja, bo potrzebowały na działkę?
- Co robisz z pieniędzmi jeśli nie wydajesz na przyjemności?
- Na prawdę chcesz to wiedzieć?
- Oczywiście... Jesteś moją narzeczoną, nie zapominaj.
- Regularnie wspieram ośrodek dla byłych więźniarek i fundację dla dziewczyn z biednych rodzin, dla których studia to sfera marzeń jak lot na księżyc.
- Jak wyglądają statystyki?
- Rocznie udaje mi się w sumie przelać trzysta tysięcy i już dwie podopieczne mają dzięki temu rok prawa za sobą. Poza tym ośrodek ma moją pomoc psychologa za darmo. Choć bardziej jestem tam w roli konsultanta dla terapeutow, którzy pracują tam na stałe. Sporo mieszkanek znam z pracy w więzieniu. Wieksza część nigdy jednak z niego nie wyjdzie.
- Dlaczego to robisz?
- Żeby poczuć się lepiej. To nie tajemnica.
- Lepiej?
- Nie uwierzylbys, gdybym powiedziała, że  pieniądze nie mają aż takiego znaczenia jakie im się nadaje. To znaczy, ze jeśli otrzymujesz jakąś umiejętność ich łatwego gromadzenia, to powinno się nimi podzielić. Nie jest się lepszym od biedniejszych, ale innym i to należy umiejętnie wykorzystać. Choć jest mi z tym wszystkim lepiej.
- Uciekasz w ten sposób od czegoś?
- Myślisz, że uciszam sumienie?
- Nie wiem.
- Mi pomogła moja rodzina, tym dziewczynom nikt nie pomoże. Jeżeli jesteś tak blisko tragedii, o których one opowiadają, na prawdę zmienia się spojrzenie na świat. Wiem, że to truizmy... Ale widzę jak kogoś potrafią cieszyć tak zwykłe rzeczy, na które my nawet nie zwracamy uwagi, że aż bolą różnice przecinające ludzi. Uśmiechałbys się na widok nowego tostera pod choinką?
- Tostera?
- No widzisz... A takie prezenty szykowalismy w tym roku - tostery, suszarki, kosmetyki...
- Uważasz, że każdy ma w sobie coś dobrego?
- Tak, ale nie zawsze o tym wie. Uważam też, że każdy powinien mieć szansę na zmianę.
- To samo myślisz o mordercach, pedofilach...?
- Pracuję głównie z kobietami, ale takie przypadki są też wśród nich. Nie tłumaczę ich, nie szukam wybaczenia. Zło jest złem i nie można w żaden sposób tego usprawiedliwić. Staram sie po prostu zrozumieć, który element ich układanki zawiódł. Rozmawiam z nimi i czasami tyle wystarczy.
- Mam inne emocje w stosunku do takich ludzi.
- Bo dostrzegasz tylko skutki. Ludzie nie chcą znać przyczyn. Wiesz jak ważne często dla ofiar jest odnalezienie wybaczenia swoim oprawcom i odwrotnie?
- Ja bym nie wybaczyl gdyby ktoś skrzywdził kogoś mojego bliskiego.
- Ojcu Martina też? - czułam jak w bolesne miejsce uderzam.
- Nie wybacze mu.
- A twoja matka, wybaczyla mu?
- Twierdziła, ze tak.
- W takim razie tym bardziej powinienes.
- Po co?
- Bo chowanie w sobie nienawisci trzyma cię w miejscu. Nie rozwijasz uczuć wyzszych, gubisz się i koncentrujesz na powielaniu zła. Nie mówię o zapomnieniu i obojetnosci, ale wybaczeniu.
- Chyba nie dogadamy się w tej kwestii.
- Oj Igor... To ty nie doceniasz Clarka. Musiał przerobic z tobą ten temat i z pewnością jesteś bliski.
- Powiem tyle... Jesli ktokolwiek podniósł by rękę na kogoś kogo kocham, odciął bym ją bez zastanowienia.
- Nie mów tak.
- Widocznie mam więcej złych doświadczeń niż ty teorii przypadkow w swoim notesie.
- Powinnam intensywniej popracować nad twoją głową... - przesunelam dłonią po jego włosach.
- Nie krępuj się... - Objął mnie mocno i wtulil w siebie. Oparlam głowę o jago klatkę piersiową i na nowo odkryłam czym może być magia świąt.

- Julia...- przeczesujac opadajace moje włosy Igor delikatnie wyrywal mnie z nagłej drzemki.
- Jesteśmy na miejscu?
- Za pół godziny. Powinienem dać ci kilka wskazówek.
- To będzie gra strategiczna... - zażartowałam.
- Trochę tak. Prywatne loty mają to do siebie, że powinniśmy uniknąć fotografow, ale w Moskwie mam też więcej ochrony. Teraz nastały nieco trudniejsze czasy, więc... Po prostu to wiedz. Postaram się przez te dni nie odstępować cię na krok, ale jeśli będzie taka potrzeba, nie powinnaś próbować ruszać się bez kogos z moich ludzi. Pod moim domem nie mam gwarancji, że nie zetkniemy się z czyimś fleszem. Ktoś może chcieć zadać ci też jakieś niewygodne pytanie...
- Na przykład "skąd się wzięłam"?
- Na przykład. Albo zapytac o coś osobistego związanego z nami.
- Jesteśmy ze sobą zbyt krótko żeby było się czego wstydzić.
- Unikajmy terminów, dat i miejsc.
- Las Vegas? O tym miejscu mogę wspomnieć.
- Może jednak bez szczegółów naszej rozmowy.
- Spokojnie Igor... Potrafię prowadzić mądre dialogi, wiem kim jest Jurij i Zoja. Nie zamierzam prowadzić wykopalisk w twojej przeszłości i historii twojej rodziny. Akceptuję tyle, ile wiem teraz.
- Jesteś mądrzejsza ode mnie... - w potwierdzeniu ucałował mnie w czoło. - Prawda leży między nami przede wszystkim,  ale pozostali mogą bardzo chciec cię wybadac.
- Sprzedam ładnie opakowana prawdę - uśmiechnęłam się lekko. - Obawiam się tylko jednej rzeczy... Myślisz, że Nowy Jork dowie się o mojej wizycie tutaj?
- Nie sądzę. Ismachow nic już nie łączy z Moskwą, a plotkarskich portali raczej nie śledzą.
- Karl zna rosyjski i raczej utrwala go jakoś.
- Czyta nasze książki. Wypytalem Sare...
- Kiedy?
- Musiałem wiedzieć jaki upominek przyniesc na świąteczną kolację gospodarzowi.
- I?
- Bułhakow... Opowiadania, jakieś sześćset stron z biografią. Wydanie sprzed trzydziestu lat. Ma się czym zająć.
- Spryciarz... - zmruzylam oczy doceniając jego przebiegłosc.
- To ma być cudowny czas dla nas obojga: bez zmartwień, niepokoi i trudnych wyborów. Będziemy cieszyć się sobą, świętami i rozmyslac o wiecznym narzeczenstwie.
- Powiedz mi jak ja dałam się w to wszystko wkręcić?
- Tracisz przy mnie rozum?
- Nie lepiej serce?
- Nad tym jeszcze pracuję... - Jak małemu dziecku zapial pasy i wyprostowany wsunal się w swój fotel robiąc to samo. Złączył nasze dłonie i wziął głęboki oddech.
- Europa, Rosja, Moskwa... Wesołych świąt Julia...
- Wesołych świąt Igor...

KRUSZĄC LÓDWhere stories live. Discover now