ROZDZIAŁ 16

6.3K 637 30
                                    

Od Autorki:

Proszę na moment odstawić poranną kawę, złapać sie mocniej fotela i unikać na przyszłość mieszkań z fortepianem😉💋

- To się nazywa przepych...
- Mówisz to z ironią, czy faktycznie się zachwycasz?
- Spory dom... - przechodziłam powoli do przodu gladzac kolejno drogie meble.
- Akurat ten. Pozostałe są znacznie mniejsze i mniej... bogate.
- Cytując klasyka: ktoś kto ma wiele domów, nie ma żadnego.
- Trochę w tym prawdy... - dodał rozbierajac się w holu. - Zjesz coś?
- A ty?
- Poszcze do soczelnika.
- Do czego?
- To kolacja wigilijna, na którą wybieramy się za jakieś trzy godziny.
- Opowiedz mi o świętach w Rosji, jakie one są?
- Myślałem, że zaczniesz od widoków, które mijalismy po drodze.
- Urodziłam się w Nowym Jorku i festiwal świateł na ciemnym niebie mnie nie czaruje. Wierzę, że w dzień będę chciała wiedzieć wszystko. - Igor podszedł i delikatnie zsunal z moich ramion grubszy niż na Kanade camelowy welniany plaszcz. - I poczekam z tobą do kolacji.
- Odważnie... Jednak herbatę powinnaś chociaż wypić.
- Nie ubieracie w Rosji choinek? - pytałam idąc za Aristowem zapewne do kuchni.
- Ubieramy.
- Poza kilkoma futurystycznymi ozdobami według mnie kompletnie "nieświątecznymi", nic nie wspiera twojej teorii o głębokim przeżywaniu tych dni.
- Tu nie ma dla kogo organizowac tej oprawy, ale zapewniam że u mojego brata cały dom pływa w lampkach, bombkach i brokacie.
- Nie chciałeś nigdy w tym domu zorganizować świąt?
- Liczyłem w ogóle, że tylko w nim będzie się toczyło życie Aristow'ow. Niestety wszystko potoczyło się inaczej.
- Co to znaczy "inaczej"?
- Julia... - jego grymas miał wyrazić niechęć do tego tematu.
- Mogę zapytać o wszystko, pamiętasz?
- Wybudowałem ten dom dla całej naszej rodziny. Niestety choroba matki, śmierć Ivany... Skończyło się na planach.
- Ivana go urządzala?
- Zaczęła. Właściwie tyle ile zrobiła nie zostało nigdy uzupelnione. Wstawiłem tylko fortepian.
- To smutne...
- Trochę.
- Smutne, że trzymasz coś, co przywołuje złe wspomnienia. Po co trzymasz ten dom? Sprzedaj go.
- Tak po prostu?
- Tak.
- Nie zdążę w dwie godziny zorganizować takiej transakcji... Cholera! - krzyknął instynktownie polewajac sobie rękę wrzątkiem.
- Daj to... - zabrałam dłoń, którą dzielenie zawijal w lniana ściereczkę i położyłam pod strumień letniej wody. - To miłe, że starasz się być dobrym gospodarzem, ale wolałabym żebyś nie robił sobie krzywdy. Moglabym mieć problem odnaleźć się w tym kraju bez twojej pomocy.
- Obiecuję... Chociaż jak patrzę na twoją troskę, to mógłbym jeszcze pocierpiec z jakiegoś powodu.
- Nie popadaj w szaleństwo. Lepiej? - teraz otarlam suchym ręcznikiem zaczerwieniona dłoń.
- Znacznie. Muszę to czymś spryskać... - wyciągnął rękę tuż nad moją glowa sięgając do szafki powyżej tak, ze jego pozycja lekko wcisnela mnie w wielki jak wanna zlew. Oboje dostrzeglismy tą bliskość. Początkowe nieiwnne gesty, gdzieś mocno przeciągały nasze ciała i myśli.
- O czym pomyślałaś? - trafnie zapytał gdy stojąc obok używał lekarstwa.
- O niczym.
- Kłamiesz... Nie lubię tego.
- Nie chcę po prostu odpowiadać.
- Wstydzisz się?
- Nie.
- To powiedz.
- Miałam ochotę na pocałunek, ale nie zrobiłeś tego, więc po sprawie - wyjaśniłam opierając się posladkami o meble.
- Czekam na ciebie.
- Na mnie w sensie, że przejme kwestię okazywania czułości?
- W punkt.
- To wyzwanie?
- Nie. To potrzeba.
- Brakuje ci spontanicznych dotykow, miłych słów i wyjadania kawałków jedzenia z cudzych palców? -  pytałam unosząc zdziwione brwi.
- Spróbuj to się dowiesz.
- Poczekaj... Chcesz mi powiedzieć, że gdybym teraz wysunęła moje ręce pod twój sweter... - oderwalam się od wsparcia i podeszłam czyniąc jak w wypowiedzianym zdaniu - i lekko przesunelabym długimi paznokciami po twoich plecach... - mówiłam patrząc w jego wydawać by się mogło niewzruszone spojrzenie - to uznałybyś to za okazanie bliskości? - Teraz moje piersi juz bardzo odczuwalnie przylgnely do klatki piersiowej Igora, który pewnie zastanawiał się co ma zrobić z rękoma.
- Powiedzmy, że byłbym bliski.
- A gdybym... - na moment wspielam się na palcach delikatnie przygryzajac jego brodę - poprosiła żebyś rozpial moją koszulę kiedy ja będę całować twoją szyję, byłoby już idealnie?
- A gdybym ja... - chwycił mnie sprawnie w pasie i robiąc polobrot juz na swoich biodrach, które oplotlam z piskiem udami, posadzil na wielkiej jak moja kuchnia wyspie - chciał w tej chwili ściągnąć z ciebie więcej niż tylko koszulę, miałabyś poczucie, że wykraczam poza twoje pojęcie okazywania czułości?
- Raczej zaczelabym się obawiac tego co nastąpi potem, ale nie przerwałabym. - Igor kolejno pokonywal piętra z perlowych guzików błękitnej koszuli, a ja jeszcze bardziej przycisnelam go do siebie. Wtloczone zbyt szybko powietrze znacznie powiekszylo zawartość koronkowego białego biustonosza, co nie stanowiło już żadnej tajemnicy.
- Rozpuść włosy...
- Chcę to zrobić na twoim fortepianie - wyszeptalam wstydliwie do ucha mężczyzny przykrywajac go kurtyną czarnych opadajacych włosów.
- Doskonale miejsce... - uśmiechnął się szeroko tuż pod moim nosem podsuwajac się z ostrym od pożądania spojrzeniem.

KRUSZĄC LÓDWhere stories live. Discover now