ROZDZIAŁ 54

4.6K 375 67
                                    

Ostatni tydzień minął na udawaniu, że przecież wszystko dobrze sie skończyło. Miałam filmy, Vasco nie odezwał się już  słowem, a ja otrzymałam wreszcie w nadmiarze spokoju i odpoczynku od Aristowa. Do środy miałam sporo energii do zajmowania się sprawami zawodowymi i bliska byłam nawet odwiesic swoją studencką przerwę, ale koło czwartku moje samopoczucie zjechało niebezpiecznie w dół. Nie wiazalam tego ze stanem psychicznym, bo ten miał nakaz być "zajebistym", ale fizycznie czułam po prostu brak symetrii. Nie bolało mnie nic, a jednocześnie na nic nie miałam siły. Przesypialam osiem godzin, jadłam posiłki zgodne z zaleceniami chóru modnych aktualnie dietetyków i mimo wszystko nadal czułam jakaś irytująca niekompletnosc.
- Julia... Julia! - moje filozoficzną wycieczkę przerwał skrzeczacy głos Drew.
- Tak? - spojrzałam na kobietę unosząc szybko wzrok ku oslepiajacej górze.
- Szósty raz w tym tygodniu zamawiasz kawę i żadnej nie wypijasz. Zastygasz w jakiś marzeniach i nawet pogadać z tobą się nie da. - Kilka prawdziwych wyrzutów i znów wylądowałam na ziemi.
- Martwi mnie cisza...
- Do ciebie nic nie dociera, czy ty kazesz na siebie czekać? - próbowała rozgryźć jakaś moją tajemnicę.
- Najgorsze jest to, że chcę teraz czegoś, o co wstydzę się poprosić.
- Dlaczego?
- Bo jestem kretynką? - retorycznie zapytałam kelnerke.
- Myślałam, że z tym Rosjaninem naprawdę się uda. Tak głęboko patrzył ci w oczy, z takim porządaniem spogladal na ciebie, gdy tylko się obracalas i z zadziwiająca delikatnością odwdzięczal gesty, że nie do pomyślenia...
- Drew, to ja go odrzuciłam. Właściwe to nie rzuciłam, ale liczyłam na wybór mniejszego zła. Z resztą sama już nie wiem... - przetarlam twarz, głęboko wzdychając.
- Błyskotliwa pani pasycholog nie radzi sobie z życiem?
- Tylko z wyborami... - uśmiechnęłam się gorzko.
- Co zamierzasz?
- O! I to jest dobre pytanie... - poprawiłam się na wysokim hokerze. - Niestety nie znam odpowiedzi. Za dużo wariantów... - przybrałam kwaśny uśmiech i niedbale machnięcie ręka.
- W takim razie rzuć się w wir pracy i zapomnij, albo karm te małe tesknoty i cierp.
- Proste jest układać cudze scenariusze...
- Odepchnelas Rosjanina - na wspartych lokciach zbliżyła się przez blat do mojej twarzy - przestaniesz kiedyś być panią Aristow... Ile altermatyw przygotowałas na to życie po?
- Żadnej?
- Cholera! A tak dobrze się zapowiadało... - z żalem odsunela się, sięgając po kolejne szklanki do wycierania.
- Drew... Nie mogę przecież zmieniać zdania co pięć minut...
- Dlaczego? - była zbyt zdziwiona, żebym uznała to za żart.
- Dlatego Drew, że to niedojrzale, nieformalne i ludzko nieprzyzwoite odwieszac cudze uczucia, by za chwilę po nie sięgać dla osobistych przyjemności.
- Jakbyś chciała zeby walczono o ciebie?
- O mnie?!
- Rozumiem, że właśnie doszlas do punktu, w którym jednak to aktualne nazwisko pasuje ci najbardziej, a Rosjanin jak nikt spełnia twoje oczekiwania, więc pytam czego ty byś oczekiwała. To może podsunie jakiś pomysł żebyś jednak wiedziała jak prosić.
- Wiesz co jest najtrudniejsze w byciu psychologiem?
- Powstrzymywanie śmiechu i przewracania oczami przy pacjentach?
- Nie... O wiele ciężej przyznać się do błędu. Kto jak nie my mamy obowiązek oceniać innych i rzeczywiatosc ze słusznej góry? - smutno wyraziłam myśl.
- Kochasz Aristowa? - twardo zapytała Drew.
- Nawet na moment nie przestałam, ale on ma do mnie sporo żalu, który zresztą rozumiem.
- Czyli twoje ostatnie nastroje to zwyczajnie złamane serce?
- Sama je sobie złamałam i późno nawiązałam kontakt z głową.
- Na czym ci bardziej zależy: na odwróceniu biegu wydarzeń, czy żeby źle o tobie nie myślał?
- Cóż... Przynajmniej to drugie. On mi nie ufa... Ja mu nie zaufalam...
- Nie możesz zadzwonić, spotkać się? Napisz list... Faceci uwielbiają czytać listy od kobiet.
- Sądzę, że tydzień to za mało żeby burzyć mu spokój. Spotkamy się na otwarciu biura jego firmy w Nowym Jorku i to zdecydowanie bardzo obciążające doświadczenie dla nas obojga. Szczere rozmowy i błagania o wybaczenie muszę przełożyć. Właściwie wizytę w Stanach też bym chętnie przełożyła.
- Klasyka... Chciałabym, a boję się.
- To klasyka dorosłego życia i jak wiem, ty też nie masz na koncie łatwych związków - delikatnie odgryzlam się rozmowczyni. Drew nie znała historii i nie miała pojecia jak doszło do maszego rozstania. Dla niej recepta była czytelna: padnij na kolana i wyznaj miłość. Jednak Igpr nie jest przypadkiem z moich studenckich podręczników, z którym trzeba przeprowadzić inteligentna sesję. Tu nie wystarczy wytłumaczyć wszystkie "za" i "przeciw". Przysięga na "nigdy cię już nie zostawię, nie odejdę i nie mam więcej tajemnic" może nie zadziałać.
- Ja przynajmniej nigdy nie wyglądałam tak smutno. - Dało się wyczuć jej lekką obrazę, ale już nie miałam siły na rozpedzanie chmur. Zabrałam swoje rzeczy, płaszcz i wyszłam wolno z BlueBear by dopełnić ponury schemat dnia.

KRUSZĄC LÓDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz