ROZDZIAŁ 21

5.9K 526 45
                                    

- Silvio nawet nie pytaj ile kosztuje mnie to małżeństwo... - z lekkim uśmiechem rzuciłem w stronę przyiaciela stojącego obok, w oczekiwaniu na pannę młodą.
- Biorąc pod uwagę brak intercyzy...
- Wiesz, że tylko tak zabezpiecze siebie i pieniądze. Przepisanie żonie zwolni mnie z podatku, dostanę w ciągu roku kanadyjskie obywatelstwo i nie będę tylko Rosjaninem, z którym można zagrać we wszystko.
- Tylko o to chodzi?
- Znasz mnie. Gdybym miał choć cień wątpliwości czy mogę jej zaufać, nawet bym o tym nie żartował.
- Zoja nie pomogła podjąć ci tej decyzji?
- Trochę tak.
- Wiesz coś więcej?
- Na razie tylko tyle, że próbuje weszyc w mojej przeszłości i spotkała się z kimś z moich dawnych czasów.
- Miała by powód żeby cię zdradzić?
- Pierwszy to pieniądze, a drugi wściekłość, że jej nie chcę. Poza tym z Sergiejem cały majątek mojej matki zostanie przepisany na chłopców z zastrzeżeniem, że tylko mój brat może nim zarządac do ich pełnoletności. Ta informacja musiała ja rozwscieczyc, ale to było moje minimum, żebym oddał swoją część.
- Ale wyrachowana historia...
- To nie jest wyrachowane... - spojrzałem na Hawk wchodząca w tej samej białej sukience, w której przyjechała do mnie tu za pierwszym razem. Oczywiście, że już wtedy zauważyłem wszystkie doskonałości i doznałem jeszcze większego olśnienia, że jest aż tak nieziemsko piękna, ale teraz... Teraz świadomość, że za chwilę będzie to wyłącznie moje szalenczo mnie podniecala.

- Nieźle się spisałeś... - skomentowała widząc urzędnika, Silvio i mojego notariusza, który lecial już z nami z Moskwy docelowo do Panamy.
- Gdybym miał nieco więcej czasu, twoje pozwolenie i ogólnie sprzyjajace okolicznosci, o naszym ślubie mówiono by przez najbliższy rok.
- Tu byś chciał go wziąć?
- Dlaczego nie? Gości łatwo zwieźć, jest hotel...
- O czym w ogóle ta rozmowa... - odrzuciła machnieciem dłoni to nasze snucie wyobrażeń "co by było gdyby". - Możemy zacząć?
- To zniecierpliwienie?
- Stres, strach... Wolę nie wodzic się na pokuszenie rezygnacji.
- W takim razie... Niech się spełni moje pragnienie posiadania najpiękniejszej i najmadrzejszej żony - wsunalem dlonie ujmując jej linię żuchwy i lekkim pocalunkiem ściągnąłem wszelkie wątpliwości. - Nie rozczaruje cię i oddam ci wszystko co zechcesz. Bądź zawsze ze mną i dla mnie, a nie pomyślisz nawet, że mogłaś czekać na kogoś lepszego.
- Mistrz autoreklamy... - uśmiechnęła się gdy stykalismy się jeszcze twarzami.
- Gotowa?
- Jak na zjazd kolejką górską Manhattan Express.
- Wyglądasz pięknie i jestem mimo wszystko bardzo szczęśliwy, że stanę się twoim mężem z całą odpowiedzialnością, która się z tym wiąże. - Wiem, że popadalem ostatnio w coraz większą melancholie, ale przy Vasco po pierwsze nie miałem przed tym oporów, a po drugie czułem, że jej się to należy. Bezwzględna szczerość.
- Odpowiedzialnością i warunkami, które zgodziłes się przyjąć?
- Pamiętam, choć nie ukrywam, że to będą dla mnie trudne wewnętrznie.
- Więc zanim się jednak rozmyslisz...
- Nie rozmyślę. Zacznijmy...

- Dziwne uczucie... - patrzyłam na platynowy krążek na moim serdecznym palcu prawej ręki siedząc na kolanach nowego męża. Opierając się jego klatkę piersiową, wciśnięci w fotel jak w najlepszej kryjówce podczas zabawy w chowanego, sączyliśmy różowego szampana z wysokich kieliszków.
- Bycie żoną?
- Wszystko. W Kanadzie nosi się na lewej dłoni... - przesunelam palcami po palcach mężczyzny.
- Zostałaś żoną Rosjanina. U nas obowiązuje prawa ręka. Jak w starożytnym Rzymie. Ważne, że pasuje do pierścionka.
- Lepiej mi z tym, że pomyślałes o nich. To dodaje powagi temu co zrobiliśmy.
- Bo to jest poważna decyzja. Na całe życie. Moje, lub twoje... - Zaczynałam miec wrażenie, że Igor przedłoży całowanie mnie co pięć minut nad rozmowy ze mną. Jeśli to były wyraz jego zadowolenia, to musiał być cholernie usatysfakcjonowany.
- Za godzinę mam samolot.
- Proponowałem ci prywatny lot.
- Póki mogę korzystać jeszcze z zupełnej anonimowości, wolę jednak tradycyjne linie. Poza tym zbliza się ostatni wolny weekend przed moimi zajęciami w Kanadzie, więc na chwilę wpadnę do NY. Spotkam się z Elizabeth i nieco uspokoje zatroskanego braciszka.
- Zrób jak chcesz. Proszę cię tylko żebyś mnie o wszystkim informowała. Zresztą Silvio poleci z tobą.
- To twój przyjaciel. Wolę żeby miał oko na ciebie.
- Na mnie?
- No wiesz... podróżujesz po świecie, spotykasz różne piękne kobiety...
- To zazdrość?
- Pomyśl.
- Jakoś z tego tłumu fantastycznych, pięknych i mądrych kobiet nic mi do tej pory jakoś szczególnie do serca nie przypadło.
- To nie jest zazdrość. To jest nadal oszołomienie tym wszystkim co zaszło. Chcę ci wierzyć i nie mam zamiaru przwpytywac. Nie jestem ignorantka i wiem, że podobasz się kobietom. Z pewnością je przyciągasz. Teraz kiedy formlanie jesteś zajęty i możesz nie być zainteresowany szczególnie flirtem, damska część gatunku potraktuje cię jak jeszcze większe wyzwanie. Chcę tylko wiedzieć pierwsza. Cokolwiek się zdarzy, chcę wiedzieć.
- Niespełna pół godziny temu zostaliśmy małżeństwem, a ty mnie instruujesz na wypadek zdrady? Ty na prawdę Hawk mnie nie doceniasz.
- Powiedziałeś "Hawk"... Zezłościłam cię.
- Właściwe to tak. Nie lubię jak zarzuca mi się coś czego nie zrobiłem, a tym bardziej to czego nie zrobię.
- Nigdy nie zdradziłes żadnej ze swoich kobiet?
- Nie. Jeśli miałem ochotę na inną, zrywałem poprzednią relację.
- Przynajmniej będę wiedziała co oznacza kiedy będziesz próbował zerwać.
- Jeszcze jeden taki głupi przytyk, a zobaczysz swoją Kanade na następne święta. Zabiorę cię do Panamy, a potem w każde miejsce, do ktorego będę musiał polecieć.
- Dobrze, już przestaję... - zarzuciłam spore poklady ciszy, tak aby w milczeniu nacieszyć się jeszcze ostatnimi wspólnymi chwilami. Siedziałam jeszcze bardziej wtulona, a mój mąż przesuwal troskliwie dłonią po moim ramieniu, plecach, włosach.

KRUSZĄC LÓDWhere stories live. Discover now