ROZDZIAŁ 56

5.6K 544 110
                                    

- Teraz pokażesz jak dobra jesteś w milczeniu. Możesz co najwyżej przywitać sie z domownikami. Jednak jeśli faktycznie zależy ci na tym wszystkim, o czym wspominałaś, masz zakaz choćby na najmniejszy sprzeciw. Stoisz i słuchasz. Jasne?! - Zbyt mocny uścisk dłoni i instrukcje rzucone przed wejściem do mojego rodzinnego domu, wywolywaly we mnie tyle samo strachu, co nadziei. - Masz być posłuszna jak nigdy dotąd i zachować wszelkie zdziwienie na inny wieczór. Zrozumiałaś? - Pokiwalam porozumiewawczo głową myśląc " A niech to! Niech mi się nawet to gwiaździste niebo na głowę zwali. Nic do stracenia więcej nie mam."

- Dobry wieczór! - z szerokim uśmiechem czujna Elizabeth witala nas w progu. - Co tak ważnego nagli moją wnuczke i jej męża, że nie może to czekać na kolejny dzień?
- Ja będę mówił! - przeciął moje chęci odezwania się małżonek. No tak, milcz Julia! - Jak wspomniałem w rozmowie, czas na sporo wyjaśnień. - Zaczął, gdy babcia prowadziła nas już do gabinetu dziadka. - Doszliśmy w końcu z Julia do porozumienia i ustaliliśmy najistotniejsze fakty.
- A mianowicie? - zapytała sraruszka, a ja spojrzałam otwierając powieki do ich granic.
- Oboje mamy zamiar utrzymać to małżeństwo. Chcemy też zamieszkać w Kanadzie, żeby moja żona mogła korzystać ze swoich gabinetow, ale docelowo to tutaj będziemy prowadzić swoje życie. Julia nie wróci do pracy w więzieniu, co do studiów sprawa do przedyskutowania. Co najważniejsze, chcę cię prosić Elizabeth o szczegółową listę gości, których powinniśmy zaprosić na nasze właściwe wesele, aby nie pominąć nikogo. Liczę na twoje zaangażowanie zresztą w tą uroczystość, bo twój rozsądek jako jedyny w tej rodzinie w kwestiach życiowych, pozwoli na szczęśliwe dokowanie naszego rozbujanego statku. Sądzę, że miesiąc to wystarczająco sporo czasu, żeby przygotować mój hotel w Las Vegas na to wydarzenie. Oczywiście koszty nie grają roli, a firma którą przydziele do pomocy, jest niezawodna. Niestety Julia w obecnej sutuacji musi się nieco powstrzymać od biegania po sklepach z weselnymi dodatkami.
- Muszę?! - tyle udało mi się przecisnąć.
- W każdym razie o rękę twojej wnuczki już prosiłem i zapamiętałem, że wyraziłas zgodę. Wiedz jednak, że twoje zdanie na pozostałe sprawy ma również dla mnie... dla nas, ogromne znaczenie. - No tak... Igor kupował serce Elizabeth wmówieniem jej, że bez niej czas nie mija, a Ziemia stoi w miejscu. Oj tak! Ta kobieta lubiła tanie pochlebstwa. Fakt faktem, że moje serce jednak też porwał.
- Nie zmieniam zdania. Uważam, że lepszej partii moja wnuczka nie mogła sobie wymarzyć, ale jednak zawsze pozostaje sprawa jej zgody na moje uczestnictwo w organizacji - Elizabeth pytająco spojrzala na mnie, licząc że jednoznacznie popre słowa Aristowa.
- Już czuję się sprzedana... - kręciłam z rezygnacją głową.
- To może chociaż lato? Czerwiec?
- Nie!!! - jednogłośnie zakrzyczelismy.
- Nie? - spytala przerzucajac spojrzenie miedzy nami.
- Julia może nie chcieć... - ratował sytuację Igor.
- Będę miała po prostu zbyt widoczny ciążowy brzuch i tyle... - No to tym razem ja byłam miotaczem w tej rozgrywce. O to proszę gorący węgielek.
- Brzuch? Ciążowy? - babcia zapytala, jakbym prawila o zjawiskach paranormalnych.
- Tak to już jest. Jak ludzie uprawiają seks, to czasami...
- Nie tłumacz mi tego dziecko! - wzniosła kobieta dłoń jakby zasady prokreacji uważała za herezje.
- Jesteś pewna? - Mieniacy się jak ogon Arielki Aristow, wbił właśnie swój wzrok w moje oczy.
- Cóż... Wyniki sa jednoznaczne, a Shelly odrzuciła do tego, że to jednak nie syn.
- Będę miał córkę?!
- Raczej czasu nie cofnę... a ten fortepian... Plecy boleja mnie do dziś.
- O kurwa! Kurwa! Kurwa! - z wczepionymi we włosy palcami, krążył po pokoju.
- To radość w rosyjskim wydaniu?
- Dziecko przed ślubem? - Oburzona przerwała Elizabeth.
- Jak mama, Karl i z tego co potrafię wyliczyć  mój ojciec babciu. To się chyba nazywa tradycja. A ty tatusiu pierwszy wiedziałes o ciąży, więc skąd to zaskoczenie?
- Bo jeśli ty masz już pewność, to znaczy że to cholerny fakt.
- To coś zmienia?
- Tyle, że żadnej nocy nie spedzisz już w innym towarzystwie niż moje.
- W takim razie trzeba jak najszybciej wziąć się za przyzwoite ubranie tej waszej porywczosci.
- A może jakieś gratulacje, słowa uznania? - wystąpiłam z malymi pretensjami do seniorki.
- Na przyjemność przyjdzie czas. Pół co, faktycznie lepiej będzie jak Aristow obejmie cię szczelniejsza kuratela. Masz nieznośna umiejętność robienia wszystkiego w niewlasciwej kolejnosci.
- Czy ty nadal jestes moją babcią?
- Tak i chciał, nie chciał, twojego męża również... - Z uśmiechem dziwnej satysfakcji, zupełnie w nieswoim stylu, opuściła gabinet, a nas na moment ogarnęła lekka niezrecznosc.

KRUSZĄC LÓDWhere stories live. Discover now