EPILOG

8.7K 539 76
                                    

Wsparta na nagiej klatce piersiowej mojego nowego-starego męża, spoglądalam  na mieniąca  się rubinową bransoletkę i zastanawiałam jak wiele szczęścia będę w stanie przy tym człowieku jeszcze unieść. Długie splywajace czarne włosy, które Igor leniwie przeczesywal swoimi zgrabmymi palcami, tworzyly zapewne zmysłową falę ciszy po burzy na naszej łóżkowej tafli. Tak... Aristow na ten moment wczorajszego dnia czekał z największymi emocjami. Nic go tak nie cieszyło jak wizja nocy poslubnej. I chociaż wydawać by się mogło, że nas to doświadczenie dawno ominęło, to moj małżonek miał odmienne zdanie na ten temat.

Gdy zakończyliśmy kuruazyjne pożegnania, pozwalajac pozostałej jeszcze części gościom korzystać z uroków nowego hotelu Aristowa i przepychu weselnej sali, mężczyzna sprawnie i szybko odkrył przede mną istnienie prywatnej windy do naszego apartamentu.
- Wiesz na co mam teraz ochotę? - wyszeptal do mojego ucha.
- Nietrudno zgadnąć... - wydyszylam czujac jego zachlanna dłoń uciskajaca prawą pierś. - Tu chcesz zedrzeć ze mnie ślubna suknie?
- Nie bawię się w tanie amerykańskie pornosy i rzniecie po schowkach na szczotki. Wezmę co moje we właściwych okolicznościach... - delikatnie wsunął swoją pasję w moje usta, a dłonie niczym wzrastajacy bluszcz oplotly wąska talię.

- O czym myślisz? - Igor przerwał mi nagle wspomienia z wieczora.
- O nas, o tobie...
- Co ciekawego wyklulo się w twojej głowie na mój temat?
- Przypominam sobie nasze pierwsze spotkanie. Naprawdę nie miałeś pojęcia kim jestem? Żadnych podobieństw, skojarzeń?
- Parkingu domyślilem się od razu, nie jestem ignorantem w stosunku do pięknych kobiet.
- Pięknych? Nie widziałeś mnie spod za dużych ciuchów Karla.
- Tak zadbane dłonie, długie czerwone paznokcie i cienka diametowa obrączka na serdecznym palcu prawej ręki... Pod tym kamuflarzem musiała się kryć raczej wyjątkowa dziewczyna.
- I stwierdziłes to po zaledwie tych kilku niejednoznacznych informacjach?
- Słów jakich użyłas... Do tej pory było tak, że kobiety kupowały mnie urodą. To była informacja na podstawie ktorej kupowałem jej towarzystwo. Miałem organiczne pragnienie zasamkowac jej piękna. Ty sprzedałas mi tajemnice. Nie zachwyciłas się mna, nie rozczarowalas nadbagazem zła... Czego chciec więcej?
- Mówisz tak, bo okazałam się całkiem niezłą laską - kpiłam z wzniosłych uzasadnień Aristowa.
- A może byłem na etapie poszukiwania kogoś do właśnie takich słodkich rozmow, a nie grzania się w jedwabnej pościeli?
- Igor... Pewne sprawy nigdy się nie zmienią. Mężczyźni lubią cycki, tyłki i duże namiętne usta.
- Spłycasz... To tak jakbym uznał, że kobiety szukają wyłącznie portfela, sporego przyrodzenia i tyrana, który swoje poniewieranie będzie wynagradzal tym pierwszym.
- W sumie... - zrobiłam grymas, jakbym właśnie przyznała mężczyźnie rację.
- Nie chciej żebym był tyranem...
- Tylko obiecujesz... - zaśmiałam się kiedy Aristow zaczynał obsypywac mnie laskotkami.
- Julio Aristow przywołuje cię do porządku... - Nie przestawal w torturach.
- Już! Już! - błagalam o litość, kończąc histeryczny śmiech.
- Lubię twoją radość... - mężczyzna  subtelnie sciagal z mojej twarzy zasłonę cienkich pasm. - Rzadko miałem okazje byc jej świadkiem.
- Rozklejasz się?
- Może trochę... Teraz twoja kolej.
- Na?
- Twoje pierwsze myśli, gdy zobaczyłas mnie w swoim gabinecie.
- Poza soczystym "o kurwa!", to skulilam się pod twoim mroźnym spojrzeniem. Może było w tym trochę strachu, wstydu, skrępowania...
- Wstydzilas się?
- Wszystko w tobie tak dobrze współgralo, że pierwszy raz poczułam dawno, jeśli w ogóle kiedykolwiek, zapomniane emocje.
- Spodobałem ci się?
- Nie tak bym to określiła... To trochę jak wejście do Luwru, na koncert Metallici w koloseum... Wiesz, że to istnieje, takie rzeczy się dzieją. Nie trąci kosmosem i nie wywołuje trzęsienia ziemi. Jednak wzbudza w tobie nieziemskie doznania, gdy doświadczasz tego osobiście.
- Miałaś emocjonalny orgazm? - ewidentnie się ze mnie naśmiewał, ale właściwie to określenie było najbliżej prawdy.
- Powiedzmy, że przeszedł dreszcz... - schlodzilam zapędy męża małym kłamstwem.
- Rozkruszylem skamieline... - Teraz już śmiał się bezczelnie głośno. - I nie próbuj mi wmówić, że kobiety zdobywa się wyłącznie czynami. Jesteście mniej subtelne, niż probujecie nam wmówić. Lubicie to samo co my.
- O nie mój drogi...  U nas chodzi o wspolgranie wielu czynników - oburzylam się głośno.
- Oooo tak! Wierzę...
- To koniec rozmowy Aristow! - wykorzystując moment słabości, wysunęłam się z łóżka, owijajac bialym prześcieradłem. - I chciałam cię uprzedzić, że seks to nasza broń, a wasza słabość, więc następnym razem zastanow się podwójnie, jak będziesz próbował przyrównać mnie do obsesyjnej modliszki - pogrozilam palcem, wstrzymujac z trudem śmiech.
- Szybciej zatęsknisz, niż ci się wydaje! - krzyknął za mną, gdy z tanecznym obrotem zniknęłam w drzwiach hotelowej łazienki.
- Marzenie! - odpowiedzialam bez oczywistego przekonania.

***

- Jak się odnajdujesz w Nowym Jorku? - pytałem Sergieja, który właśnie składał na moim biurku plik sprawdzonych dokumentów.
- Nie jest łatwo... Szczególnie Borys nie może złapać komfortu. Wszyscy mówią po angielsku: niania, gospodyni... Do tej pory zewsząd dochodził rosyjski, a teraz...
- To dziecko. Przywyknie do wszystkiego. Chodzi mi jednak o ciebie...
- Pytasz konkretnie o mnie, Zoje, czy o własny spokój dla sumienia? - chłodno wymieniał trzymając pewnie założone ręce w postawie zamknięcia.
- Nadal interesujesz mnie ty.
- Za wcześnie żeby poruszać takie tematy. Poza tym to właściwie moje osobiste sprawy.
- Bracia nie rozmawiają właśnie na takie tematy?
- Może... Nie wiem co robią inni bracia. Do tej pory miałem odwrotne wyobrazenie, niż doznane doświadczenie. - Wyraźnie miał żal. I choć wydawało się, że cios w twarz wymierzony w Moskwie mógł by wiele pretensji zamknąć, Sergiej nie należał do szczodrych w zapomnienie.
- Zadowolony chociaż jesteś z wynajętego domu? - próbowałem ratować rozmowę.
- Dom jak dom... Posłuchaj Igor... Nie ratuj na siłę spraw, które wymagają czasu. Jestem zbyt rozgoryczony, żeby chcieć się zajmować teraz naszym bratwrstwem. Przez tyle lat ratowalem cię swoimi kontaktami, pomagałem i stałem w cieniu widząc jak łamiesz prawo, bo czułem zobowiązanie za dzieciństwo, za swoja młodość. Twoja szczerość w życiu dorosłym nie była konieczna, bo na brak pieniędzy nie narzekalem, a Cafe Puszkin generuje wysokie zyski, to pozwalalem ci na nią tylko dlatego, że chciałem nadać twoim brudnym pieniadzom słuszny cel. Praca na Kremlu nigdy nie była przedszkolem, z ktorego po ośmiu godzinach wchodzisz z szerokim uśmiechem. Doskonale wiem, że dla ciebie byłem zawsze młodszym, mniej poradnym, ale za to uczciwym młodszym braciszkiem. Zdziwiłbys się jednak jak sporo twoich spraw musiałem zatrzymać w swoim gabinecie. A na końcu? Ty wzgardziles tym sypiajac z moją żoną. Pomijajac kwestię, że ją powinna spotkać największa kara i po tym wszystkim czego ostatnio byłem świadkiem, jej los najmniej mnie intersuje, rana zadana przez ciebie nie przestanie krwawic nawet pod najlepszym opatrunkiem.
- Zrozumiałem... Dlaczego zgodziłes się w takim razie na Nowy Jork?
- Dla Borysa, dla bezpieczeństwa...
- Ze mną i Julią nie ma to żadnego znaczenia?
- Julia... Oprócz Jurija, którego nadal kocham jak syna i strasznie ciężko uznać, że nim nie jest  - kolejny jasny wyrzut w moim kierunku - to ta kobieta jest twoim największym osiągnięciem.
- Dziękuję, że ją zaakceptowales i okazałeś szacunek. Prezent naprawdę jej się podobał... Mimo wszystko Sergiej mam nadzieję, że uda mi się odkupić winy.
- Na mnie pora. Sporo pracy... - Mój brat wyraźnie kończył tę rozmowę. Tak nagle stał się w moich oczach bardziej dorosłym, poważnym i chłodnym. Nigdy chyba nie docenialem tego co czuje i myśli. Zbyt wiele uznałem za pewne. Dobrze mi jednak z jego obecnością tutaj. To co po Juli, uznaję za drugą, ostatnią szansę dla siebie. Z Siergiejem tez będzie w końcu kiedyś  dobrze...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 06, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

KRUSZĄC LÓDWhere stories live. Discover now