*28*

5.2K 296 29
                                    

*Draco*

Gdy zebrałem wszystkie informacje i udało mi się wyjść z pokoju Gryfonów bez szwanku, udałem się natychmiast do swojego dormitorium. Tam na szybko opracowałem dalszy plan działania, zabrałem miotłę i jakimś cudem wydostałem z zamku bez spotkania żadnego z nauczycieli dyżurujących. Połamałem trochę po okolicy ale nic nie znalazłem. Postanowiłem się udać w zaznaczone miejsca na mapie. Mam nadzieje, że w którymś z nich Harry jest przetrzymywany przez tego zwyrodnialca.

Latałem tak dobre pare godzin i sprawdzałem dokładnie każde z miejsc ale nadal nic. W końcu doleciałem do przedostatniego. Były tam widoczne ślady świeżej akcji.

- Boże Harry, co on ci zrobił? - zapytałem sam siebie, a moje słowa rozniosły się głucho po pomieszczeniu. W głowie miałem jedna myśl:
Spoźniłem się.

Nie wiedziałem co mam teraz robić. W moich oczach pojawiły się łzy a ja zatrzymałem się w powietrzu po czym z łoskotem zleciałem z miotły na ziemie nie mogąc już dłużej wytrzymać. Moim ciałem wstrząsnął szloch. Różdżka, z której wypływała mocna wiązka światła, poturlała się przed siebie. Nie chcąc jej zgubić wstałem i udałem się za nią. Schyliwszy się zamarłem. Nie możliwe żeby to był on. A jednak wszędzie poznam zieleń tych oczu, które teraz błagalnie popatrzyła w moja stronę zanim się zamknęły. Szybko różdżka wezwałem Snape'a i podbiegłem do Harrego okrywając wyczarowanym kocem. Zaraz po tym usłyszałem znajomy trzask i za mną pojawił się profesor wraz z detektorem i jeszcze paroma osobami, na których nie specjalnie się skupiłem.

Dalszych wydarzeń nie pamietam dokładnie. Zrobił się harmider. Zostałem odciągnięty na bok i teleportowany do mojego dormitorium. Snape położył mnie do łóżka w pokoju Harrego i wyszedł zamykając drzwi. Wiedziałem jednak, że stoi przy nich. Będzie tak czuwał cały dzień. Zanim spostrzegłem usnąłem głębokim i jak się okazało spokojnym snem.

*Harry*

Gdy się obudziłem nie było jasno ale szarawo, dzięki czemu nie miałem problemu z otwarciem oczu. Mimo tego, biel skrzydła szpitalnego biła po oczach.

Powoli zacząłem się rozglądać czy ktoś jest w pomieszczeniu. Na brzegu mojego łóżka leżała głowa z burza kręconych włosów. Nie chciałem jej budzić ale gdy tylko lekko się ruszyłem odrazu się podniosła. Wyglądała strasznie: oczy podpuchnięte od płaczu, duże i ciemne wory oraz ogólne zmęczenie malowało się na jej twarzy. Uśmiechnęła się lekko i niepewnie do mnie.

- Harry..- w jej oczach znowu zaczęły zbierać się łzy.
- Ja, ja tak bardzo cię przepraszam. To co się stało....to nie powinno cię spotkać, nie wiem co go opętało - momentalnie wszystkie wspomnienia wróciły. Mimowolnie trochę się skuliłem co Hermiona zauważyła odrazu i delikatnie się odsunęła od łóżka.
- Spokojnie, chodź tu - mój głos jest ledwie słyszalny i bardzo zachrypnięty. Wyciągam do niej rękę i przygarniamy do uścisku mimo bólu.
- Wiem, że pewnie nie powinienem pytać ale co jest z Draco? Gdzie jest ? - Hermiona szczęśliwa zadanym pytaniem i moja reakcja na jej słowa uśmiechnęła się i zaczęła relacjonować jak to wspaniałomyślny miał plan, wymknął się i mnie znalazł oraz cały czas pytał o mnie przez ostatnie dwa dni. Nie wiedziałem, że tyle czasu minęło.
- A gdzie on teraz się znajduje? Rozmawiałaś z nim od mojego powrotu? - odrazu zrobiła się smutna i z lekiem mówiła, że zamknął się w pokoju, znowu nic nie je i z nikim nie chce rozmawiać.
- Całkowicie się odciął, nie ma z nim kontaktu. Jak zniknąłeś nie jadł prawie wcale a teraz już wogle przestał. Nikt nie wie co się z nim dzieje.

Zostań ze mną... Drarry  Where stories live. Discover now