*43*

3.9K 250 53
                                    

*Draco*

Zaczęły mnie dręczyć koszmary, wiec dość szybko się obudziłem. Usłyszałem jakieś głosy dobiegające z salonu. Czyżby Harry miał gości ? Chwile później nastąpiło zamknięcie się wyjścia i można było usłyszeć szybkie kroki po schodach. W drzwiach mojej sypialni stanął Snape. No to teraz dostanę tyradę.

- Jak się czujesz? - nie spodziewałem się takiego pytania, wiec chwilę w szoku na niego patrzyłem.
- Dobrze. Chwile spałem.
- Czujesz objawy choroby? Bolą cię rany? Leci ci krew?
- Spokojnie. Nic nie złapałem, trochę bolą mnie plecy. Nic mi nie leciało, ale sam możesz obejrzeć - dość mocno bolało mnie z jednej strony, ale wolałem o tym nie wspominać. Snape podszedł i zaczął oglądać moje plecy.
- Przecież widzę, że boli cię z tej strony - dotknął tego miejsca, a ja syknąłem. No i się wydało.
- Po co mnie okłamujesz. Nie rozerwało się, ale jest zaczerwienione. Wypij eliksir i połóż się to posmaruje rany - zaczął wyciągać eliksiry niewiadomo skąd. Ten człowiek zawsze będzie mnie zaskakiwał. Nie lubiłem smarowania. Było to nieprzyjemne uczucie, na dodatek maść śmierdziała. Po skończonych zabiegach chrzestny kazał mi się położyć i odpocząć a najlepiej zasnąć po czym wyszedł. Faktycznie byłem senny, pewnie przez eliksir. Może teraz nikt tu nie wparuje i w końcu odpocznę.

*Harry*

Chwile jeszcze rozmawiałem z Syriuszem. Poinformował mnie, że mam pójść jak tylko będę mógł do dyrektora. Ciekawe czego może znowu ode mnie chcieć. Pożegnałem się z chrzestnym i ruszyłem do dormitorium. Przy wejściu natknąłem się na wychodzącego Severusa.

- Daj mu teraz odpocząć. Wypił eliksir, wiec i tak byś go za szybko nie obudził - profesor wyminął mnie i poszedł w sobie znanym kierunku. Skoro i tak z Draco teraz nie pogadam, a jak będę siedział sam to się zadręczę, postanowiłem udać się do dyrektora. Przed posagiem przypomniało mi się, że nie spytałem Syriusza o hasło. Stałem tam jak głupi , dopóki wejście się nie otworzyło. Ponownie natknąłem się na Snape'a. Śledzi mnie czy co. Kiwnąłem mu głowa i szybko ruszyłem krętymi schodami do gabinetu dyrektora. Starzec widocznie mnie oczekiwał, gdyż odrazu się do mnie uśmiechnął i zaprosił na fotel. Chwile później na stoliku przede mną pojawiło się gorące kakao i talerzyk ciasteczek.

- Myśle, że zdajesz sobie sprawę, iż nie jesteś tu bez powodu. Ale spokojnie, to nie jest nic złego.  Chciałem się ciebie spytać, czy może nie chciałbyś zmienić domu na ten, który od początku wskazywała ci Tiara? - na mojej twarzy musiało malować się wielkie zdziwienie oraz lekkie zdenerwowanie, ponieważ po chwili dyrektor dodał - Już na pierwszym roku wiedziałem, że odbyłeś rozmowę z Tiara podczas przydziału oraz że jesteś w niewłaściwym miejscu. Pomyślałem, że zważając na okoliczności oraz relacje między tobą a Ślizgonami i Gryfonami chciałbyś trafiać do Slytherinu. Co ty na to? - fakt, nie utrzymywałem kontaktu z praktycznie żadnym z Gryfonów, a oni wkurzyli się za siadanie przy innym stole. Mógłbym tak też pogłębić relacje z bliskimi Draco.
- Zgadzam się - starzec uśmiechnął się ciepło.
- Doskonale. Jedną sprawę mamy już z głowy. Teraz chciałbym porozmawiać z tobą o młodym Malfoy'u. Jak pewnie zauważyłeś był u mnie profesor Snape - nie dałem dokończyć wypowiedzi.
- Czy to wina ojca Draco?
- Tak Harry. Lucjusz wielokrotnie znęcał się nad synem, używał zaklęć, po których powstają liczne i ciężkie urazy. Profesor poinformował mnie również, że Draco nie powinien spędzać teraz czasu na dworze. Jego organizm nie przystosowuje się do takiej pogody i bardzo łatwo choruje, co w jego wypadku ma powikłania.
- Rozumiem i dziękuje za wyjaśnienia - chciałem zacząć się zbierać, ale mężczyzna zatrzymał mnie jeszcze na chwile.
- Harry, musisz wiedzieć, że Draco nie chce litości, a niepotrzebne są wam kolejne kłótnie. Uważam również, że powinieneś w spokoju poczekać, aż powie ci wszystko sam.
- Dobrze. Do widzenia.

Skierowałem się do swojego dormitorium. Uczniowie, których mijałem bardzo dziwnie się na mnie patrzyli. Zrozumiałem o co chodzi dopiero gdy dotarłem do pokoju. Moje szaty zmieniły barwy, a na piersi dumnie wił się waż.

Zostań ze mną... Drarry  Where stories live. Discover now