*50*

3.6K 247 48
                                    

Witam wszystkich. To już 50 rozdział, nie wiem jak to się stało. Mam wrażenie, że oglądalność spada, ale może tylko mi się wydaje. Liczę na was! Komentujcie, miło jest poczytać wszelkie opinie i łatwiej pisać, gdy ma się jasne wskazówki co zadowala widzów. Nie bójcie się wyrażać własnej opinii, jestem dość sympatyczna osoba i was nie zjem. Jak ktoś nie chce na forum to zapraszam prywatnie. Również jeśli ktoś chce popisać na temat opowiadania czy ogólnie także zapraszam, staram się odpowiadać na wszytko. Wasze zdanie również pomaga mojej wenie. Tak że jeszcze raz, liczę na was i pozdrawiam wszystkich! Dziękuje, że mimo wszytko dalej ze mną jesteście.

*Draco*

Słysząc te słowa momentalnie wyplułem to co miałem w buzi. Zabini nie był tym zbytnio zadowolony, ponieważ głównie jemu się oberwało, ale nic nie powiedział. Oczyścił się zaklęciem i cierpliwie czekał na moją dalszą reakcje.

- Co ty tam pieprzysz? Jeszcze ci mało za wczoraj? Możemy powtórzyć, ale tym razem ten oślizgły uśmiech już nie wypełznie na twoją twarzyczkę - starałem się mówić to wszystko spokojnie, ale mój głos lekko drgnął ze zdenerwowania, a dłonie mocno świerzbiły do przywalenia mu. Zauważyłem, że większość osób w Wielkiej Sali gapi się na nas, ale byłem tak zdenerwowany, że miałem to głęboko.

- O ile dobrze pamietam, to wczoraj niewiele udało ci się zrobić - zaśmiał się z pogardą, ale nie zdążył już nic więcej dodać, ponieważ rzuciłem się na niego i chwile później leżeliśmy na ziemi okładając się pięściami. Nie zwracałem uwagi na protestujące głosy, byłem zbyt wściekły. Wyrwało mnie dopiero, gdy Harry również się na nas rzucił, aby mnie odciągnąć. Niestety oberwał prosto w głowę, co ewidentnie go zdenerwowało i teraz to on bił się za miast mnie. Zabini ruszył w nasza stronę, aby trochę załagodzić sytuację. Spojrzał na mnie wzrokiem przepełnionym troską, pokiwałem mu na znak, że nic mi nie jest i razem ruszyliśmy w stronę bijących. Widać było już zmęczenie obu chłopaków. Musiałem jak najszybciej odciągnąć Harrego. Nie chciał się poddać po dobroci, wiec użyłem czarów, aby ich oddzielić. W między czasie podbiegli do nas Snape i dyrektor. Raczej nie wróży to nic dobrego.

- Panowie, za mną - Snape miał kamienna twarz, a dyrektor rzucił nam współczujące spojrzenie. Mam nadzieję, że Snape potraktuje nas ulgowo i najbardziej oberwie się Louisowi. Z taka myślą podążałem razem z innymi w stronę lochów do gabinetu Snape'a. Profesor otworzył z zamachem drzwi i nas wpuścił, po czym równie zamaszyście je zamknął. Widać, że nie był dzisiaj w dobrym humorze. Jedyne co mnie pocieszało to fakt, że ten wypłosz ewidentnie zmiękł pod wpływem wzroku Snape'a.

- Proszę, co wyście tam najlepszego robili?
- TO JEGO WINA! - rozległ się grupowy krzyk, a nasze palce powędrowały w stronę osób, które oskarżaliśmy. Moje i Harrego na tego dupka, a jego w moją stronę.
- Widzę, że szanowny pan Potter jak zwykle bez winy, a jednak w centrum zainteresowania.

Zostań ze mną... Drarry  Where stories live. Discover now