🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟺 🏰

690 64 12
                                    

Jimin

Dzisiaj był piątek. A co za tym szło? Taehyung od dwóch dni nieustannie nadaje na temat mojej wieży, która wyszła mu w tarocie. A i jeszcze dzisiaj jest pierwsze spotkanie Klubu Pojedynków.

Od samego rana nie mogłem się skupić na lekcjach przez co prawie wysadziłem salę do eliksirów. Pan Grave był tym zaskoczony. Każdy eliksir zawsze mi wychodził i nigdy zagrożenie wybuchem nie było spowodowane moja osobą. Jednak teraz pomyliłem składniki i przez to lekcja musiała zakończyć się wcześniej. W klasie powstała wielka chmura gazu przez który nie dało się oddychać. Wszyscy wyszli z sali, a ja jako że stałem najbliżej wybuchającego kociołka musiałem wziąć szybki prysznic. Byłem nie tyle co osmolony co moje włosy posklejały się w słupki, a na szacie pojawiły się dziwne zielone plamy.

Przez to spóźniłem się na lekcje OPCMu, a to nie spodobało się profesorowi i kazał mi zostać po lekcjach i posprzątać salę. A to nie trwało kilka minut, a kilka godzin. Całe szczęście narzuciłem duże obrotu i z małą pomocą jednego ze skrzatów wyrobiłem się w godzinę. Powiedziałem tam jeszcze kolejną, aby nie było to zbyt podejrzane i kiedy nauczyciel zaakceptował salę uciekłem do dormitorium, żeby przebrać się w swoje ubrania i tam poczekać na rozpoczęcie się spotkania.

— Chodź na kolację. — Taehyung zaczął mną mocno potrząsać jakbym umarł i to byłby jedyny sposób na obudzenie mnie. Leżałem sobie spokojnie na łóżku z zamkniętymi oczami i wystarczyło, że się odezwał. Nie musiał od razu wprowadzać rękoczynów.

— No już idę. — wstałem i razem z chłopakiem zeszliśmy na kolację. Tam zajęliśmy nasze stałe miejsca, które na moje nieszczęście znajdowały się naprzeciw Yoongiego. Gdybym chciał się przesiąść to musiałbym zrobić to sam, bo Kim na pewno by się nie ruszył. A Min tym bardziej nie miał zamiaru zmieniać miejsca. W ten sposób byłem zmuszony do oglądania jego twarzy przy każdym posiłku.

Jednak teraz było inaczej, bo Min nie zajął miejsca naprzeciw nas. Tak naprawdę to w ogóle nie usiadł i nie jadł. Widziałem go jak chodził od osoby do osoby, stał przy nich chwilę, rozmawiał. W naszą stronę nawet nie spojrzał. Znaczy no, z Tae jest w korzystnych relacjach, więc powinien się z nim chociaż przywitać.

— Nie patrz tak na niego. Nie podejdzie. — odezwał się Tae, który wydawał się coś wiedzieć. Spojrzałem na niego wyczekując odpowiedzi, dlaczego niby miałby nie usiąść z nami, z nim i spokojnie zjeść kolacji — Nauczyciele poprosili go, żeby pomógł im w organizacji Klubu. Będzie pilnował nas gdyby nauczyciele musieli wyjść i będzie wybierał uczniów do walk. Nie chcieli prosić prefektów, którzy ostatnio mają dużo roboty z planowaniem Halloween. A Yoongi jest dobrym uczniem…

No tak. Yoongi ideał i wzór dla innych uczniów. Oczywiście, że to on będzie czuwał nad Klubem Pojedynków… Więc mogę sobie pomarzyć o walce skoro to on będzie to nadzorował. Już widzę jak ignoruje moje zgłaszanie się. Ale może nie będzie chętnych.

— Myślisz, że pozwoli mi walczyć?

— Wyciągnę cię na pierwszą walkę. — koło nas pojawił się Yoongi, który pierwsze co zrobił to zabrał mi moją kanapkę, którą sobie przed chwilą zrobiłem. Nie mój chlebek, ćwoku.

— Poważnie? — odpuściłem mu tą kanapkę, aby skupić się na bardzo ważnym zdaniu, które padło z jego ust.

— Tak. Na pewno coś odjebiesz i będzie po Klubie, a ja nie mam najmniejszej ochoty na bawienie się w opiekuna co dwa tygodnie. W cholerę roboty. — wyjęczał i wgryzł się w kanapkę. Nadal nie usiadł tylko oparł się o ławkę koło Taehyunga.

— To po co się zgodziłeś? — zapytał Tae, a chłopak wskazał na klepsydry znajdujące się w sali, a potem trzy palce.

— Sprzedałeś się za trzydzieści punktów? — zaśmiałem się, a chłopak nawet nie zareagował na moją zaczepkę. No ale weź! Co on taki opanowany ostatnio?! Chcę się pokłócić!

2 Cool 4 Skool ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz