🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟹𝟺 🏰

449 47 3
                                    

Hoseok

Akademia Magii Beauxbatons prezentowała się przepięknie na malowniczych terenach Pirenejów. Na jasną cegłę padały promienie słoneczne sprawiając wrażenie, że zamek zbudowany jest z białego diamentu. Na każdym dachu wież znajdowały się flagi z herbem szkoły, a z okiennic wyglądali uczniowie, którzy zapewne czekali na nasze przybycie.

Spojrzałem na Brie, który wyglądał na zachwyconego tym widokiem. I nie powiem, również bardzo mi się podobało. Szkoła różniła się i to bardzo od Hogwartu, praktycznie pod każdym możliwym aspektem.

Pierwszą różnice zauważyłem już po wyjściu z pociągu. Przede wszystkim było ciepłej i gdyby nie fakt, że musieliśmy się dobrze prezentować to zdalnym swoją szatę, w której było mi bardzo gorąco. Jednak powstrzymałem się i ruszyłem razem z grupą w stronę wejścia do szkoły.

Śródkę wyglądał równie magicznie co z zewnątrz. Ściany utrzymane w jasnych barwach, które nie były zawalone ogromną ilością obrazów i ciężkich zbroi. Obrazy wisiały w złotych ramach, w dużych odstępach od siebie, a między nimi nie było nic. Przez długi korytarz dostaliśmy się jadalni, która wyglądem przypominała Hogwart. Też stało pięć stołów, w tym ostatni dla nauczycieli, ale nie było podziałów na domy. Zauważyłem też, że uczniowie są dużo młodsi niż u nas.

- W jakim wieku oni zaczynają naukę? - szepnął do mnie Brie, który również zauważył tą różnice - Niektórzy wyglądają na pięć lat.

- Nie mam pojęcia. Później kogoś zapytamy, okej? - chłopak jedynie kiwnął głową, bo dyrektorka wstała, aby zacząć przemowę. Staliśmy dobre pół godziny, zanim skończyła, a my mogliśmy usiąść do stołu.

Wymieniliśmy znaczące spojrzenia z resztą naszych znajomych i usiedliśmy przy ławach tak jak w Hogwarcie. Ślizgoni poszli do pierwszego stołu od lewej, potem byli Gryfoni, Puchoni, a my usiedliśmy przy ostatnim po prawej stronie.

Od razu dosiadło się do nas kilka osób, które z wyraźnie słyszalnym francuskim akcentem próbowali porozmawiać z nami po angielsku. Byłem wdzięczny, bo mój francuski ograniczał się do niezręcznego bonjour. Ale kiedy Juliet zapytała Prince o to czy ma dziewczynę ten uśmiechnął się i odpowiedział jej płynnie po francusku.

Nie mogłem powstrzymać szoku, ponieważ chłopak nigdy nie chwalił się, że zna ten język. W sumie nigdy się go o to nie pytałem, ale skoro jechaliśmy do francuskiej szkoły to mógł coś wspomnieć...

- Och, rozumiem. - odpowiedziała jedynie po angielsku, dzięki czemu mogłem ją zrozumieć. Po jej minie widziałem, że odpowiedź chłopaka nie bardzo się jej spodobała.

Aż mnie zastanawiało co jej powiedział. W końcu nie miał dziewczyny, a oto dziewczyna pytała. Myślę, że gdyby jej powiedział, że jest singlem to pewnie nie byłaby taka przygnębiona. Ale co mógł jej jeszcze powiedzieć? Musiałem się go o to później zapytać.

Po śniadaniu zostaliśmy zaprowadzeni do pokoju i przebraliśmy się w luźne ubrania. Dwóch chłopaków zaproponowało nam, że oprowadzi nas po szkole. Chętnie się zgodziliśmy i chwilę potem spacerowaliśmy ogromnymi korytarzami. Wszystkie były o identycznym wyglądzie. Niebieskie z niewielką ilością obrazów i zdobień. Mimo że nie było żadnych ruchomych schodów, tajnych skrótów to i tak wiedziałem, że nie raz się tutaj zgubię. Wystarczyła chwila nieuwagi i nawet nie skapniesz się, że skręciłeś w zły zakręt.

- To chyba wszystko. W razie jakiś problemów zawsze możecie do nas podejść. - powiedział jeden z chłopaków. Potem pożegnali się z nami przypominając, że za trzy godziny będzie obiad.

- Idziemy gdzieś? - zapytałem Brie, kiedy zostaliśmy sami. Chłopak przez chwilę się zastanawiał, a potem na jego twarzy pojawił się uśmiech. Pociągnął mnie za rękę i zaczął biec.

2 Cool 4 Skool ✓Where stories live. Discover now