🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟼𝟶 🏰

439 51 3
                                    

Jimin

Koniec roku w końcu nadszedł. Właśnie pakowałem wszystkie swoje rzeczy do skrzyni, która jak na złość nie chciała się zamknąć. Usiadłem na niej, ale ta i tak nie chciała się zamknąć.

Spojrzałem na Taehyunga w poszukiwaniu pomocy, ale ten był zajęty w układaniu swoich kryształów. Nie mógł się zdecydować, które powinien wziąć do kufra, a które do plecaka. Jak mówił "nigdy nie wiadomo co się bardziej przyda".

– A Jeongguk twierdzi, że to urocze… – westchnąłem i podskoczyłem, aby mocniej nacisnąć na pokrywę. Nic to nie dało…

– Ale co?

– Te twoje kamienie… Chyba nigdy nimi nie oberwał. – powiedziałem niby do siebie, ale Kim to usłyszał. Tym razem oberwałem jasnym, prawie przezroczystym kamieniem o karłowatym kształcie. – Jaki to?

– Na karaluchy takie jak ty. – pokazał mi język i spakował resztę kamieni. Odrzuciłem mu tego, którym on we mnie rzucił i chłopak był gotowy do odjazdu.

Myślałem, że teraz podejdzie do mnie i mi pomoże, ale się myliłem. Zaraz dostał jakąś wiadomość i wybiegł z pokoju. Nawet nie powiedział, gdzie idzie.

Zostałem więc sam ze swoim kufrem. Przez chwilę zastanawiałem się, żeby go tutaj tak zostawić. W końcu skrzaty pewnie mają na takie rzeczy swoje patenty, ale nie mogłem być tego pewny. Nie chciałem ryzykować, że któreś z moich stroi będzie zniszczone.

– Ratunek przybył! – drzwi się otworzyły, a w nich pojawił się Yoongi z torbą w ręku – Tak jak myślałem… Została mi wolna torba i pomyślałem, że tobie się przyda.

– Tak! – podbiegłem i odebrałem mu rzecz – Ale czekaj… Okej, mi rzeczy przybyło po świętach, ale jakim cudem tobie ubyło?

– W tej torbie przywiozłem sobie rzeczy na eliksiry. Ale już większość zużyłem, więc jest pusta. Spokojnie, wyczyściłem ją. – wyjaśnił, a ja zacząłem przekładać rzeczy do dodatkowej torby.

Niby mógłbym użyć zaklęcia zwiększająco-zmniejszającego, ale to zaklęcie miało jedną wadę. Wszystko się ze sobą plątało, gniotło, a ja nie chciałem niszczyć ubrań. A wciskanie zawsze mniej zrobiło niż gdyby coś się na nie wywaliło. Takich plecaków nigdy nie da się wyczyścić do końca. Zawsze się coś po nich wala…

– Dziękuję. Życie mi ratujesz… – zasunąłem torbę i ponownie próbowałem zamknąć klapę. Było lepiej, ale dalej nie mogłem jej zatrzasnąć – Co jest…

– Usiądź na niej… – zrobiłem jak kazał, a chłopak dodatkowo ją docisnąć kolanem. W międzyczasie założył zatrzask i zablokował go kłódką – Po problemie.

– Mój bohater. – wyciągnąłem przed siebie dłonie i przyciągnąłem chłopaka do siebie. Połączyłem nasze usta, a chłopak od razu odwzajemnił pocałunek. Położył dłonie na moich plecach i zaczął je gładzić – Musisz mnie odwiedzić. Inaczej będę tęsknić.

Taehyung

Pakować zacząłem się już tydzień temu, ale jak zawsze coś musiało mi zostać. A chciałem podczas tego dnia skorzystać z pustego Pokoju Wspólnego (każdy w końcu był w swoim pokoju, pakując swoje rzeczy) i nacieszyć się jego otoczeniem.

Lubiłem te obite skórą kanapy, kamienne ściany i posadzkę, drewniane krzesła i ten klimatyczny odcień zieleni. Kiedy nie było tutaj nikogo, było tak cicho, że to miejsce przypominało prywatne sanktuarium. Taki klimat mógł posiadać jedynie nasz Dom. Może jedynie Ravenclaw mógł z nami walczyć, ale na pewno nie z sukcesem.

2 Cool 4 Skool ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz