🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟹𝟶 🏰

506 56 14
                                    

Hoseok

— … to jest nie do opisania, mówię wam. — zakończyła Annabell, która właśnie szczegółowo opisała swój prezent urodzinowy, którym był występ tresowanych magicznych stworzeń. Do jej "streszczeniu" czułem się jakbym sam tam był i wszystko widział.

— Aha. A podeszłaś do nas, ponieważ? — Briel najwyraźniej nie zainteresował się opowieścią, a raczej nią samą. Podeszła do nas ot tak i zaczęła nadawać coś o swojej kuzynce i w jakiś sposób skończyła na tym. W sumie też zastanawiałem się, dlaczego mówi to nam, a nie swoim przyjaciołom.

— Nie do was. Rozmawiam z tobą, bo siedzisz z Hoseokiem. — rzuciła lekko oburzona, a potem zwróciła się do mnie — Mam nadzieję, że chociaż ty mnie słuchałeś.

— Słuchałem! Ale nie powiem, nie sądziłem, że do nas podejdziesz. — cieszyłem się, ale po balu nie rozmawialiśmy ani razu, a teraz tak po prostu się zjawiła. W dodatku zaczęła mówić prawie od razu i kompletnie zignorowała Brie, który również coś mówił. Nie dziwię się, że był lekko zirytowany.

— Ugh, chłopcy tak wolno myślą… — westchnęła ciężko i spuściła głowę, jakby serio nie mogła się z tym pogodzić. Spojrzałem na Briela, który przewrócił na to oczami i już miał odejść ciągnąc mnie za sobą, kiedy dziewczyna znowu podniosła głowę — Gdzie idziecie? No dobra, skoro potrzebujecie konkretów to informuję was, że w sobotę wieczorem przyjeżdża do nas grupka uczennic z Académie de Magie Beauxbâtons na wymianę studencką. A jak sama nazwa mówi, nasza szkoła ma również wysłać tam reprezentantów. A ja jako jedna z najlepszych uczennic mam zaszczyt zebrać grupkę osób z różnych domów, którzy będą mogli pojechać. Jedną z nich jesteś ty Hoba. A jako, że mają być po dwie osoby z domu to możesz kogoś zaproponować. Oprócz niego. — wskazała na chłopaka obok mnie, tym samym pozbawiając mnie jakichkolwiek opcji.

— W takim razie pass. I ja chyba też zrezygnuję. — stwierdziłem, bo jak miałem jechać do obcego kraju to chciałem mieć przy sobie przyjaciela. A Jin pewnie by nie chciał — Ale! Współlokator Jina jest z Francji i może-

— No dobra! Możesz go zabrać ze sobą! A jak on ma w ogóle na imię? — zadała to pytanie mnie, jakby serio nie mogła sama zapytać się chłopaka — Okej, dobra to już było za wredne, nawet jak na mnie. Wybaczcie, ale się stresuję tym całym wyjazdem. A jak się stresuję to dużo gadam, najczęściej tych okropnych rzeczy i no. To… jak się nazywasz?

— Briel Prince.

— Haha, książę!! Przepraszam… Wasza Wysokość. Dobra! Lecę werbować jakichś normalnych Gryfonów. Na razie, książę! Pa, Hoba! — pobiegła dalej, a ja zostałem z Brie. Chłopak siedział zły i mruczał coś pod nosem.

— …po prostu wepchnę ją do Komnaty Tajemnic i skończy się.

— Jak ty trafiłeś do Hufflepuffu. — zapytałem się, a chłopak spojrzał na mnie.

— Nieważne jak. Ważne, że dzięki mnie twoje życie nabrało kolorów. Gdyby nie ja, nie miałbyś tak cudownych lat życia, więc chyba należą mi się podziękowania? — zeskoczył z parapetu i objął mnie ramieniem. Zaczął ciągnąć mnie w dół, a ja nie spodziewając się tego upadłem na kamień. Nie chciałem na ziemi leżeć sam, więc przyciągnąłem do siebie Brie, który w odwecie zaatakował moje włosy i zaczął je czochrać.

"Walka" trwała może z pięć minut, aż oboje zmęczeni nie oparliśmy się o ścianę. Siedzieliśmy w ciszy próbując uspokoić oddech, aż w końcu odezwał się Brie.

— To co odwalimy we Francji? — zapytał i uśmiechnął się na samą myśl zrobienia na złość francuzkom.

— A musimy? Chcesz się bawić w Weasleyów? Wiesz jak ostatnio skończyli Gryfoni…

2 Cool 4 Skool ✓Where stories live. Discover now