🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟺𝟼 🏰

531 53 9
                                    

Taehyung

O pocałunku z Jeonggukiem nie rozmawialiśmy w ogóle. Ale patrząc na to jak wyglądała nasza relacja, nie czułem przymusu, aby wszystko wyjaśniać. Bo czy było co? Okej, jak nasze usta się połączyły to trochę spanikowałem, ale przespałem się z tym i przestało mnie to przerażać.

Jeongguk po pierwsze był pijany, więc nie było co wyolbrzymiać i nastawiać się na wielką miłość. Po drugie, pocałunek mi się podobał, więc nie mogłem go nazwać "okropnym pierwszym pocałunkiem". Może następstwo nie było najlepszym wspomnieniem, ale mogłem się tego spodziewać. Przynajmniej Jeongguk przeprosił za obrzyganie butów i postanowił, za sam je umyje (skończyło się na tym, za je wyrzucił i napisał do mamy, aby kupiła mu takie same). Nie uważałem, żeby było to konieczne, ale chłopak się uparł.

Po tym spędziliśmy resztę dnia normalnie i równie dobrze mogliśmy zapomnieć o tym co wydarzyło się podczas sylwestra. Wystarczyło tylko, żeby Jeon wyleczył kaca i nie byłoby żadnych śladów po tej nocy.

Teraz leżeliśmy na łóżku Jeona i razem przeglądaliśmy dziennik mojego dziadka. Chłopaka dalej bolała głowa, więc nie planowałem innych rzeczy. Jeongguk leżał do mnie bokiem i głowę miał tuż przy moim boku. Kątem oka przeglądał kartki dziennika, ale głównie leżał z zamkniętymi oczami.

– Taehyung. Pójdziemy wieczorem na Wieżę Astronomiczną? – zapytał i lekko się odsunął. Dlatego ja odłożyłem dziennik i również przewróciłem się na bok. Popatrzyłem na niego.

Jego oczy nadal były lekko przymknięte, ale chyba zdążył odpocząć. Skoro zaproponował wyjście to chyba przestała go boleć głowa.

– Jasne. Co chcesz tam robić?

– Pomyślałem, że fajnie byłoby zrobić piknik. Popatrzeć w gwiazdy i po prostu pogadać.

– Gadanie brzmi nieźle. Mam wziąć karty?

– A możesz te ode mnie? – zapytał, a ja kiwnąłem głową. Nadal nie mogłem uwierzyć, że chłopak tak się napracował.

Naprawdę ciężko było mi wytrzymać nie otwierać prezenty, aż do świąt. Jednak kiedy otworzyłem paczkę to od razu wiedziałem, że warto było czekać. Pakunek zawierał talie własnoręcznie malowanych kart Tarota, a na niej znajdowało się małe pudełeczko. Kiedy je otworzyłem, znalazłem tam srebrną bransoletkę, która przypominała zegarek. Jednak zamiast tarczy znajdował się księżyc. W przeciągu kilku dni zrozumiałem, że nie jest to przypadkowy malunek. Księżyc na moim zegarku odpowiadał temu prawdziwemu.

Dzięki temu prezent stał się jeszcze bardziej wyjątkowy. Miałem nadzieję, że chłopakowi również spodobało się to co dostał i jego radość była podobna mojej.

– Naprawdę mi się podobają. Zawierają takie szczegóły… Długo je robiłeś?

– No… troszeczkę. Ale warto było. – uśmiechnął się i przytulił do mnie – Twój prezent i tak mnie pobił. Dziękuję.

– Nie ma za co Ggukie. – pogłaskałem go po włosach i podniosłem się do siadu. Poszedłem odłożyć zeszyt do swojej torby i przełożyłem ja przez ramię. Chciałem jeszcze iść odłożyć ją przed kolacją i chwilę posiedzieć z Jiminem, skoro miałem spotkać się z Jeonem. – Pójdę na chwilę do siebie. Idziemy na kolację czy od razu na wieżę?

– Spotkajmy się na wieży. Zrobimy sobie tam kolację. – zaproponował, a ja się zgodziłem. Wyszedłem z jego pokoju i popędziłem do lochów. Niedługo potem znalazłem się u siebie w pokoju, w którym nie było Jimina. Chłopak przyszedł dopiero dziesięć minut po mnie.

2 Cool 4 Skool ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz