🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟺𝟷 🏰

456 59 15
                                    

Yoongi

Nie rozumiałem na czym polegała różnica. Niby po świętach wracaliśmy tą samą drogą co jechaliśmy na rozpoczęcie roku, ale po przerwie świątecznej zawsze miałem uczucie, że pod szkołą pojawiliśmy się dużo szybciej niż wtedy.

Jednak tego roku stanowczo pobiliśmy rekord. Ledwie zdążyłem usiąść w przedziale, a już byliśmy pod Hogwartem i trzeba było wysiadać. Wydawało mi się, że minęło zaledwie pięć minut i jedynie Jimin, który przecierał oczy wyrwany z głębokiego snu udowadniał mi, że wcale nie jechaliśmy krótko. Plama po jego ślinę na mojej kurtce również była dobrym dowodem.

– Ślinisz się jak buldog. – powiedziałem kiedy szliśmy w stronę bram Hogwartu. Za to dostałem jedynie kuksańca, ale po chwili i tak chwycił mnie pod ramię. Szliśmy w małej odległości od innych uczniów, dzięki czemu ich krzyki były dużo cichsze, ale nadal słyszalne. Przez to nie usłyszałem kroków za sobą i po chwili leżałem na ziemi, powalony przez Taehyunga.

– Stęskniłem się! – zawołał i podniósł się z moim pleców. Podał mi dłoń, aby pomóc mi wstać. Oczywiście Jimin również chwycił mnie za ramię, żebym znowu przypadkiem nie poleciał – Liczyłem że przez świętach przytyłeś i nie powalę cię tak łatwo.

– Tae, święta trwały tydzień, a nie rok. – fuknął Jimin i pomógł otrzepać mi się z brudu. Powstrzymałem jego ręce, bo naprawdę potrafiłem to zrobić sam.

– Coś się stało w ciągu tego tygodnia o czym nie wiem? Jeszcze nie widziałem, żebyście byli tak blisko.

– Spędziliśmy razem święta. Normalne, że nie będziemy trzymać dystans, jakbyśmy się nie przyjaźnili. – odpowiedział i ruszyłem dalej, a razem ze mną Taehyung i Jimin, który dalej uwieszał mi się na ramieniu.

– Przyjaźnili… jasne. – szepnął Kim, ale nie chciałem wdawać się w dyskusję z nim. I to jeszcze na taki temat.

Wszystko było świeże, bo dopiero wczoraj wieczorem rozmawialiśmy o naszej relacji. Dziwnie mi było, że Jimin po kolacji zaciągnął mnie do naszego pokoju i prosto z mostu zapytał mnie co o nim sądzę. Jednak odpowiedziałem, ale przez to zostałem zmuszony do rozmowy o uczuciach. Dowiedziałem się o rzeczach, o których nie chciałem wiedzieć.

Kiedy Park powiedział mi, że nie jest pewny czy to co do mnie czuje to tylko przyjaźń, poczułem jakbym wskoczył na główkę do basenu z wrzątkiem. Nie wiedziałem jak zareagować, bo nie chciałem zranić uczuć Jimina, ale nie chciałem robić kroku do przodu.

No dobra, to że Jimin coś mógł do mnie czuć, było jasne. Pocałował mnie i z jego rozmowy w Martą mogłem łatwo wywnioskować, że coś jest na rzeczy. Jednak wolałem to ignorować i udawać, że nic się nie wydarzyło.

Wydawało mi się, że dałem mu jasno do zrozumienia, że nic więcej nie będzie. W końcu przez jakiś czas było cicho, nasz przyjaźń przestawała być tak niezręczna i było okej. Potem nagle te święta i te głupie komentarze rodziny.

Może to przez nie Jimin zebrał się na odwagę, aby porozmawiać… Chociaż to dobrze, chyba. Jimin na swój sposób wyznał mi uczucia, a dzięki temu mógł to jeszcze zakończyć bez złamanego serca. Skoro wie, że nic z tego nie będzie to przecież uda mu się zdusić to uczucie nim będzie mógł je zdefiniować, tak?

Cholera, sam nie byłem pewny czy dobrze zrobiłem. Odrzucenie wydawało się być najlepszą opcją. Jimin jest moim przyjacielem, a do niedawna byliśmy wrogami. Z jednej strony chciałbym wrócić do tego co było na początku roku, wtedy wszystko było jasne i nie było tyle niewiadomych. Teraz ciągle zastanawiam się czy jesteśmy przyjaciółmi czy nie. Znaczy, tak jesteśmy, ale nie wiem czy Jimin też nas tak widzi.

2 Cool 4 Skool ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz