🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟸𝟾 🏰

459 59 6
                                    

Tydzień później, sobota

Taehyung

Dzisiaj miał odbyć się mecz pomiędzy Gryffindorem a Slytherinem. Wszyscy uczniowie tych domów nie mogli usiedzieć na miejscu i ciągle dyskutowali na temat wyników meczów. Większość z nich nawet po śniadaniu poszła na stadion, aby w spokoju wybrać sobie jak najlepsze miejsca. Chociaż ja nie widziałem różnicy między miejscem u góry, na środku czy na samym dole. Może dlatego, że gra nigdy mnie nie interesowała zbytnio.

Jednak zamierzałem pójść, aby nie być jedynym, który zostanie w Pokoju Wspólnym. Nie miałbym co robić, a tak to przynajmniej porozmawiam z Jiminem i Yoongim, którzy mimo zainteresowania grą to nie przeżywali tego tak bardzo jak reszta.

Dziesięć minut przed rozpoczęciem gry znaleźliśmy się na trybunach i zajęliśmy miejsca na najniższym podeście. Czekaliśmy aż członkowie drużyn wyjdą na boisko i mecz się rozpocznie.

W końcu zabrzmiał gwizdek, który skupił uwagę wszystkich na tym, co działo się na boisku. Członkowie obu drużyn wzlecieli w powietrze, a pomiędzy nimi pojawił się sędzia.

Pani Hooch odeszła dwa lata temu, ale całe szczęście zostawiła po sobie godnego następcę. Mężczyzna był młody, zdecydowanie nie przypominał nauczyciela, a ucznia ostatniego roku. Ale co się dziwić, miał dwadzieścia pięć lat i tak późno zaczął, w porównaniu z McGonagall.

Kolejny gwizdek rozpoczął grę. Wszyscy uczniowie rzucili się na piłkę, oprócz Szukających, którzy polecieli do góry, aby z lepszej wysokości doszukiwać się znicza. Kiedy zauważyłem na miotle McCalla miałem ochotę zaczarować tłuczek (a najlepiej oba), aby uderzyły w chłopaka z jak największą siłą.

Jednak tego nie zrobiłem, a powinienem. Przynajmniej tłuczki przestałyby nękać Jeongguka, który nie mógł skupić się na grze, ponieważ dwie ciężkie kule na zmianę leciały w jego kierunku.

Jednak chłopak skutecznie od nich uciekał i zgrabnie podawał kafla swoim kolegom z drużyny. Omijał przy tym Ślizgonów, którzy ciągle lecieli na niego myśląc, że jest słabym graczem. Przeliczyli się.

- JEON ZNOWU OTOCZONY, ALE ON DALEJ MKNIE NAPRZÓD! PODAJE KAFEL KAPITANOWI, KTÓRY RZUCA I TRAFIA! OJ OBRONA ŚLIZGONÓW MA DZISIAJ LUKI! JAK ODBIJE SIĘ TO NA WYNIKU? - Zawołał Jerry i pozwolił sobie na koniec dodać nieco obrzydliwy żart co mogło być powodem tej niedyspozycji bramkarza. Dziewczyna obrońcy, która stała obok mnie momentalnie nasunęła czapkę bardziej na twarz. Współczułem jej, bo słyszałem jak niektórzy Ślizgoni zarechotali złośliwie.

Poklepałem dziewczynę po ramieniu i skupiłem się z powrotem na grze. Tym razem to Ślizgoni mieli piłkę i przerzucali ją do siebie, aby Harry i Jeongguk nie przechwycili kafla. Wyszło na to, że nie trzymali piłki nawet trzech sekund. Trzeci zawodnik z Gryffindoru, jak i Slytherinu ścigali się nieco niżej starając się być jak najbliżej kafla, na wypadek, gdyby, któryś z zawodników rzucił kafel w dół lub go po prostu upuścił.

- HOON PODAJE DO BERGSONA, BERGSON RZUCA W OBRĘCZ I... NIE TRAFIA! DONOVAN, CO ZA ŚWIETNA OBRONA! - dało się słyszeć głos komentatora z Ravenclaw. Co jakiś czas rzucał żarty na temat gry i tego jak bardzo tłuczki nie lubią Jeona. -CZTERDZIEŚCI DO PIĘĆDZIESIĘCIU! DRUŻYNY IDĄ ŁEB W ŁEB. WSZYSCY ZADAJEMY SOBIE PYTANIE, KTO ZŁAPIE ZNICZ. TRZEBA PRZYPOMNIEĆ, ŻE OBIE DRUŻYNY WYSTAWIŁY NOWYCH SZUKAJĄCYCH, WIĘC KTÓRY OKAŻE SIĘ GODZIEN MIANA SZUKAJĄCEGO?

Znałem doskonale odpowiedź na to pytanie. Jednak zachowałem to dla siebie. Stałem ze skrzyżowanymi dłońmi i patrzyłem jak kapitan drużyny Ślizgonów pokazuje coś reszcie. Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami i rozlecieli się na swoje pozycje. Wiedziałem, że teraz wprowadzą swoją zakłamaną taktykę.

2 Cool 4 Skool ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz