🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟻𝟺 🏰

427 56 6
                                    

Yoongi

Czułem jak każdy mięsień mi pulsuje. Wszystko paliło mnie jakby, ktoś po prostu mnie podpalił. Próbowałem ignorować to uczucie, ale było naprawdę ciężko. Westchnąłem cicho i poprawiłem się na łóżku. Poczułem jak Jimin się porusza się i mnie obejmuje ramieniem.

Wtuliłem się w niego bardziej, bo jego ramię w pewien sposób ukoił mój ból. Dzięki temu mogłem jeszcze na chwilę odpłynąć do krainy snów. Miałem nadzieję, że obudzę się już bez bólu i będę mógł jakoś funkcjonować.

Tego mi jeszcze brakowało, żeby cały dzień zwijać się z bólu. Nie dość, że utknąłem w ciele wilka, przy Jiminie to jeszcze to. Chociaż przyzwyczaiłem się do Parka, który zachowywał się naprawdę dziwnie, nawet jak na niego…

W sumie to nawet było mi dobrze. Jedzenie, zero lekcji, zero kłótni z nim. Park cały czas szczebiotał do mnie, jakbym był szczeniakiem, a nie dzikim zwierzęciem. No nie oszukujmy się, na ten moment tym właśnie byłem.

Byłem tylko ciekaw kiedy wrócę do swojej prawdziwej postaci. Chłopacy (oprócz Parka) chyba już widzieli, że to ja. Hoseok i Jin w końcu znali moją postać animaga, więc pewnie powiedzieli reszcie. Widziałem ich miny, kiedy wyszliśmy szukać mnie. Jednak jakimś cudem Park nie wiedział, albo nie chciał wiedzieć.

Chłopacy chcieli mu powiedzieć, ale ten im ciągle przerywał. No myślałem, że szlag mnie trafi, kiedy słuchałem Jimina, który zarzucał reszcie bezczynności. Ja dosłownie mu napisałem swoje imię, a ten się nie skapnął. Widocznie nie mogłem na nim polegać.

A przecież to on był specem od eliksirów. Tylko on mógł rozpracować eliksir, który mnie uwięził w ciele wilka i znaleźć antidotum. Ale nie… on nie wiedział zależność, że kiedy Yoongi zniknął pojawił się Suga. Był zbyt zajęty zajmowaniem się wilkiem.

Chociaż plus tej sytuacji był taki, że udało mi się lepiej poznać Jimina. Cały czas wydawało mi się, że znam go już wystarczająco, ale nie. Zaskoczył mnie. Praktycznie robił to na każdym kroku.

Podobało mi się jak o mnie wspominał. Wtedy nawet jak podkreślał, jak wielkim kretynem jestem jego głos stawał się bardziej delikatny. Uśmiechał się i to w naprawdę uroczy sposób. Nie podobało mi się tylko jedno… Jak na jego twarzy pojawiał się smutek, kiedy wspominał, że go odrzucałem. Czułem się wtedy jak ostatni kretyn.

To przez to, że kiedy Jimin był na zajęciach, ja miałem mnóstwo czasu dla siebie. Leżałem wtedy przez cały czas na jego łóżku i zastanawiałem się co powieniem zrobić, kiedy wrócę do swojej ludzkiej postaci. Miałem wrażenie, że pod postacią wilka wszystko wydawało się łatwiejsze.

Po kilku dniach doszedłem do prostego wniosku. Lubię Jimina i powinniśmy spróbować. Czy byłem do tego w pełni przekonany? Nie, nie sądziłem, że to dobry pomysł i dalej uważałem, że jest za duże ryzyko na zniszczenie naszej relacji. Ale teraz też nie było dobrze. Park był uparty i widocznie nie było szans na kompromis. Miałem tylko dwa wyjścia. Być z nim lub być jego wrogiem. Różnica polegała na tym, że zgadzając się na związek miałem choć cień szansy, że uda mi się go uszczęśliwić. Będąc wrogami, każde jego spojrzenie skierowane w moją stronę będzie przepełnione nienawiścią i smutkiem. Nie podobało mi się to.

– Yoongi? – usłyszałem przy swoim uchu. Jimin pewnie mówił przez sen, czasami mu się to zdarzało – Yoongi!

To już nie było mamrotanie. Park po prostu krzyknął mi do ucha, a ja aż się wzdrygnąłem.

– No i po co krzyczysz. – powiedziałem i momentalnie przestałem się przeciągać. Otworzyłem oczy i wystawiłem ręce przed siebie. Ręce, nie łapy.

2 Cool 4 Skool ✓Where stories live. Discover now