🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟸𝟹 🏰

477 61 7
                                    

Namjoon

Rodzice nie zostawili mi dużego wyboru co do stroju na bal. Kiedy napisałem im prośbę o przysłanie mi garnituru na imprezę, oni przysłali mi paczkę z zielonym garniturem w jakieś dziwne wzorki. Byłem pewny, że nie miałem tego w szafie, więc mama musiała go dopiero co kupić. Tylko po co? Był beznadziejny.

Tyle dobrze, że przyjaźniłem się z Annabell, która, kiedy tylko zobaczyła mój strój, od razu wysłała sowę do brata, który pożyczył mi swój garnitur. Doszedł dokładnie w dzień balu, więc nie było szans, żeby coś zrobić, jeżeli nie będzie pasował. Kiedy go przymierzałem czułem, że to będzie najbardziej stresujący moment przez cały wieczór.

Ale całe szczęście pasował, więc nie musiałem martwić się, że zostanę wyśmiany za swój tandetny garnitur. Chociaż Jin nie wyglądał na kogoś, kto wyśmiałby mnie za coś takiego. Jednak wolałem nie ryzykować i ubrać się w czarny garnitur.

Kiedy zbliżała się godzina rozpoczęcia balu, ruszyłem w stronę piwnic Hogwardu, aby wstąpić po Seokjina. Niestety nie umówiliśmy się gdzie mamy się spotkać, więc stwierdziłem, że wyjdę po niego. Najwyżej spotkamy się po drodze i wtedy pójdziemy na bal. Jednak nie spotkałem go na korytarzu, jedyne co to minąłem się z Hoseokiem, który wesołym krokiem szedł po Annabell.

Kiedy mnie zobaczył lekko się zaśmiał i poklepał mnie po ramieniu. Nie wiem co to miało znaczyć, ale miałem nadzieję, że śmieje się do mnie, a nie ze mnie. Jednak profilaktycznie przejrzałem się w szybie, ale nic nie zauważyłem co mogłoby go rozbawić.

Kiedy doszedłem do beczek, w których znajdowało się przejście do Domu Hufflepuff, oparłem się o ścianę i czekałem. Pierwsze pięć minut nie zwracałem uwagi na brak Jina, ale później zaczynało mi to trochę przeszkadzać. Zacząłem się rozglądać i nawet zapytałem się jednego chłopaka czy widział Seokjina, ale pomógł mi jedynie tyle, że potwierdził, że nadal jest w pokoju.

Patrzyłem jak kolejne osoby wychodzą z Pokoju Wspólnego i z uśmiechami idą na Wielką Salę. A ja nadal siedziałem na korytarzu i czekałem na Puchona, które chyba zapomniał, że jest umówiony, bo nie wychodził.

Czekałem tak dobre pół godziny i dopiero kiedy miałem już odchodzić to drzwi, po długiej przerwie drzwi się otworzyły, a w progu stał Jin. Spojrzał na mnie przepraszająco, ale postanowiłem mu wybaczyć, bo to jak wyglądał…

Miał na sobie zwykły, czarny garnitur, ale leżał na nim tak dobrze, że miałem wrażenie jakbym stał przed jakimś sławnym celebrytom. Co zwróciło moją uwagę to to, że na głowie miał kapelusz ze średniej wielkości rondem, a spod niego wystawały czarne kosmyki włosów, skąd gdzieniegdzie przebijały się bladoróżowe kosmyki włosów. Wyglądało to naprawdę uroczo.

— Hej. Przepraszam, że czekałeś. Miałem… mały problem. — zaśmiał się nieco niezręcznie i bardziej naciągnął kapelusz na głowę. Przysunąłem się nieco bliżej i poprawiłem nakrycie, aby nie zasłaniało jego oczu.

— Nie szkodzi. Idziemy? — nie chciałem tracić czasu, skoro i tak straciliśmy trochę czasu. Chociaż plus jest taki, że minęła nas przemowa McGonagall, która pewnie mówiła o kulturalnej zabawie i o czasie zakończenia balu. I tak wiedziałem, że wszystko zakończy się dużo wcześniej, bo Gryfoni coś odwalą. Niestety były jednostki, które uważały, że staną się Królami Żartu jak bliźniacy Weasley lub Huncwoci. Jednak słabo im to wychodziło, bo ich wyczucie żartu zaczynało się i kończyło na robieniu zamieszania.
Już słuchanie suchych żartów Annabell było lepsze niż patrzenie co znowu wymyślili Gryfoni.

— Jasne. — szliśmy ramię w ramię przez korytarz, który był całkowicie pusty. Wszyscy byli już w Wielkiej Sali, a przynajmniej ci, którzy zdecydowali się pójść. W moim domu pozostały nieliczne jednostki, a kiedy wychodziłem przygotowywali jakieś przekąski. Pewnie chcieli posiedzieć w spokoju i pobawić się na swój sposób. — W skali jeden do dziesięciu, jak drętwy będzie ten bal. Wiesz, w tamtym roku nawet muzyki nie było.

2 Cool 4 Skool ✓Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin