🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟺𝟶 🏰

503 55 2
                                    

Jeongguk

Stałem przed wyjściem z Hogwartu i nerwowo tupałem nogą. Inni uczniowie powoli zbierali się na pociąg, a ja ciągle czekałem na Tae. Umówilismy się, że właśnie teraz damy sobie prezenty.

Nie powiem, trochę się stresowałem czy dobrze wybrałem. Kiedy zobaczyłem tą bransoletkę to od razu powiązałem ją z Tae. W tamtym momencie wydawało mi się, że nie znajdę lepszego prezentu dla chłopaka. Jednak teraz, kiedy nie mogłem się wycofać wydawało mi się, że tylko się ośmieszę.

W końcu zobaczyłem Kima, który wraz z Jiminem i Yoongi szli w moim kierunku. Dwaj Ślizgoni zatrzymali się na chwilę, aby poinformować, że jak będziemy chcieli to możemy dosiąść się do nich. Potem poszli w stronę pociągu, a ja zostałem sam z Taehyungiem. 

– Wesołych Świąt Ggukie. – powiedział i wystawił niewielki pakunek w moją stronę. Pudełeczko mieściło się w dłoni i było zapakowane w srebrny papier z namalowanymi zniczami oraz otoczone czerwoną wstążką. 

– Dziękuję. – odebrałem prezent i odłożyłem go na murek koło schodów, aby samemu wyjąć prezent dla Ślizgona. Mój był podobnej wielkości, ale bardziej spłaszczony. Obwiązałem go zwykłym ciemnozielonym papierem i dodałem czarną kokardkę, która przykleiłem na górę. Chłopak odebrał ode mnie rzecz i złapał za dłoń.

– Dziękuję, Ggukie. Pamiętaj, aby otworzyć go dopiero w święta. Nie wcześniej. – powiedział, a ja się zgodziłem. Zabrałem prezent z murku i przytuliłem go do klatki piersiowej, aby nie upuścić. Drugą dłoń nadal była trzymana przez Taehyunga. 

W ten sposób doszliśmy do pociągu i zajęliśmy pusty przedział. W tym roku wiele osób zostało w szkole, więc pociąg nie był przepełniony tak jak zwykle. Każdy mógł usiąść w towarzystwie swoich przyjaciół, nie ważne jak małą grupą się było.

– Jedziesz na święta do ojca? – zapytał Kim, a ja oderwałem wzrok zza okna.

– Nie. W tym roku, spędzam święta z mamą. Znaczy tata też będzie, ale to on przyjedzie do Londynu. – nadal bałem się tym co czeka nas przy świętach, ale w końcu nie może być tak źle. To nadal moja rodzina. Co z tego, że posiada o jednego członka za dużo. 

– Zapowiada się miło.

– Mam nadzieję, że tak będzie. Emm… A może byś nas odwiedził? Pojechalibyśmy nad jezioro…

– Chętnie. – odpowiedział z uśmiechem. Poprawił się na siedzeniu, a potem dodał – Ty przyjdziesz do mnie i pokaże ci swoją kolekcję kamieni! Albo mapę nieba. Sam ją zrobiłem!

– To brzmi świetnie Tae. – w tym momencie po przedziale rozległ się głośny pisk, który wydobywał się z mojej kieszeni. Znajdował się tam telefon, który znowu zaczął działać. – Telefon się włączył. Dasz mi swój numer?

– Jasne! – podyktował mi rząd cyfer, a potem ja podyktowałem mu swój. Dzięki temu mogliśmy być w szybkim kontakcie bez męczenia sów oraz długiego czekania na wiadomość. – A teraz patrz. Mam zdjęcia tych kamieni. 

Zaczął pokazywać mi swoją kolekcję i tłumaczyć, który za co odpowiada. Znowu mogłem słuchać jego podekscytowania w głosie, które pojawiało się kiedy mówił o kartach lub gwiazdach. Był tym tak zafascynowany, że w jego oczach pojawiały się małe błyszczące drobinki. Przyglądałem im się z uwagą i dopiero po chwili zrozumiałem, że Tae przestał mówić. 

Wpatrywał się we mnie, a ja szybko zamrugałem i odwróciłem wzrok. Wiedziałem, że cokolwiek bym powiedział, byłoby słabym wytłumaczeniem, więc postanowiłem szybko zmienić temat. Takie wyjście było najlepsze.

2 Cool 4 Skool ✓Where stories live. Discover now