🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟸𝟷 🏰

471 56 1
                                    

Seokjin

— Namjoon. Chodzi o to, że co do tego balu… Nie uzgodniliśmy tego dokładnie i… Pójdziesz ze mną na bal? — spojrzałem przed siebie, a chwilę potem usłyszałem śmiech. No tak, to było żenujące i się nie dziwię, że dziewczyną wybuchła śmiechem.

— Ty zapraszasz go na imprezę czy zapraszasz na ślub? Jeszcze ci pierścionka brakuje! — zaśmiała się Annabell, a ja przybiłem sobie piątkę z czołem. Nie no, żenujące.

— To jak ja mam to zrobić? Bo niby jesteśmy umówieni, ale nie jestem pewny czy nie żartował. — dlaczego ja wtedy odszedłem? Mogłem poczekać i od razu zapytać, czy żartował czy nie. Miałbym pewność, a teraz musiałem wykombinować sposób, żeby faktycznie go zaprosić. Poprosiłem o pomoc Annabell, ale ona kompletnie nie była pomocna. Wyśmiewała mój każdy sposób na zaproszenie Namjoona na bal.

— Po prostu podejść do niego i zaprosić. O tak. — dziewczyna wstała w mojego łóżka i stanęła prosto przede mną. Uśmiechnęła się i złapała mnie za rękę. — Namjoon, czy pójdziesz ze mną na bal z okazji Święta Duchów? — potem stanęła na palcach i położyła dłoń na moim policzku. Zaczęła zbliżać nasze twarze do siebie, a ja spanikowałem. Odskoczyłem do tyłu i potknąłem się o dywan. Skończyłem na ziemi z obolałymi plecami. Znowu.

— CO TO MIAŁO BYĆ?! — byłem pewny, że dziewczyna sobie odpuściła, a tutaj nagle takie coś.

— Jasny i czysty podryw. Tak żeby Namjoon nie miał wątpliwości, że na niego lecisz. — wyjaśniła i podała mi rękę, aby pomóc mi wstać — Patrz, ja nie powiedziałam wprost o swoich uczuciach i patrz jak to się skończyło. Muszę szukać innego obiektu westchnień. — znowu usiadła na łóżku i sięgnęła po jedno z czasopism, które rano przyniosła jej sowa.

— Różnica jest taka, że ja wiem, że nic do mnie nie czuje.

— Gdyby tak było, to nie sugerowałby ci zaproszenia go na bal, cwaniaku. — no nie mogę z nią… Ostatni raz poprosiłem ją o cokolwiek.

— To był żart.

— To dlaczego nie odpuścisz? W końcu to tylko przyjacielski żart. Więc dlaczego ćwiczysz jak nakręcony, aby go zaprosić?

— Bo… — urwałem, bo cholera, dziewczyna miała rację. — Nieważne. Idź sobie. Muszę coś załatwić.

— Mam nadzieję, że idziesz zaprosić Namjoona na bal…

— Tak, właśnie to zamierzam. — wygoniłem dziewczynę za drzwi i podszedłem do szafy. Nadal nie przebrałem się z szaty po lekcjach, więc musiałem to zrobić teraz. Może jeszcze wezmę prysznic… W sumie to pasowałoby jeszcze posprzątać w pokoju…

***

Wszedłem do biblioteki. Było już dawno po kolacji, a ja dopiero teraz zdecydowałem się wyjść ze swojego pokoju i poszukać Namjoona. No przecież zostawił mnie pod znakiem zapytania. To nic dziwnego wyjaśnić coś, co nie jest jasne. Nie może mnie wyśmiać.

W bibliotece było całkiem sporo uczniów, co nieco utrudniało mi znalezienie Kima, ale byłem prawie pewny, że tutaj jest. Był środek tygodnia, a Annabell mówiła mi, że dzisiaj wieczorem mają pracować nad projektem. Na pewno tutaj są.

W końcu ich znalazłem. Siedzieli przy jednym stoliku i nachylali się nad jakąś książką. Pierwsza wzrok podniosła Krukonka, która gdy tylko mnie zobaczyła uśmiechnęła się. Oczywiście, najpierw przewróciła oczami, bo jakżeby inaczej. Pewnie zrozumiała, że aż do tej pory odwlekałem spotkanie z Namjoonem.

Dziewczyna powiedziała coś do przyjaciela i odeszła. Chłopak popatrzył na nią, a potem wrócił spojrzeniem do książki. Patrzyłem jak śledzi wzrokiem tekst i bawi się włosami po prawej stronie głowy. Cały czas nimi kręcił przez co zaczęły mu dostawać. A więc dlatego geniusze zawsze chodzą rozczochrani…

2 Cool 4 Skool ✓Where stories live. Discover now