🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟻𝟶 🏰

423 55 6
                                    

Jeongguk

Leżałem na łóżku i czytałem podręcznik z Eliksirów. Profesor zażyczył siebie, abyśmy wybrali sobie z podręcznika jakiś eliksir, który oznaczony jest poziomem "trudnym". Mieliśmy robić to na następnych zajęciach, a ja już wiedziałem, że to będzie kompletna porażka.

Byłem załamany tym co do tej pory znalazłem. Ja połowy instrukcji nie rozumiałem, więc jak miałem cokolwiek zrobić.

Całkowicie zrezygnowany położyłem głowę na książce. Liczyłem, że w ten sposób znajdę coś, choć dobrze wiedziałem, że tak nie będzie. Byłem kompletną porażką.

– A co moje lwiątko porabia? – zapytał Taehyung, który wszedł do mojego pokoju. Był jeszcze w mundurku, więc pewnie dopiero skończył zajęcia. Ja całe szczęście skończyłem godzinę temu.

– Musisz mnie tak nazywać?

– Nie mogę?

– To dziwne. Wolę jak mówisz na mnie po prostu "Ggukie". – powiedziałem i uśmiechnąłem się, kiedy chłopak położył się na moich plecach.

– Dobrze. A więc Ggukie… co porabiasz? – zapytał ponownie i dał mi buziaka w ucho.

– Muszę wybrać eliksir na zajęcia. Ale wszystkie są takie trudne. Nic nie rozumiem… – ponownie moja głowa wylądowała na podręczniku, który chyba będzie przyczyną mojej śmierci. Chociaż nie, to nie on. To profesor od eliksirów, kiedy dowie się, że nic nie wybrałem.

– Może poproszę Jimina, aby ci coś wybrał i wytłumaczył. – zaproponował, a ja od razu się zgodziłem. Że wcześniej o tym nie pomyślałem. Przyjaźnie się z geniuszem od eliksirów, a ja męczę się sam. No po prostu jestem kretynem. – Teraz to odłóż. Poleżymy razem i dopiero pójdziemy do Jimina.

– Okej. Ale serio chcesz tylko leżeć? – nie to, że mi to przeszkadzało, ale po godzinie siedzenia nad tą głupią książka, miałem ochotę coś porobić. Cokolwiek!

– Tak, Ggukie. A co chcesz porobić?

– Nie wiem… Cokolwiek. – rzuciłem książkę na bok i zrzuciłem Ślizgona z siebie. Kiedy chłopak leżał na plecach, sam się na nim położyłem. Włożyłem dłonie pod jego plecy i mocno przytuliłem. A może przytulanie teraz nie jest złe… – Tae… będziesz jutro na moim treningu? Ostatnio nie przychodzisz.

– Wiem… Ale wiesz, jesteśmy z różnych domów i nie chcę, żeby ktoś posądził mnie o szpiegostwo. – wytłumaczył się, a ja przewróciłem oczami. Przecież byłem przy tym jak Harry mówił mu, że jest mile widziany na treningach. No może nie ujął tego w ten sposób, ale grunt w tym, że nie przeszkadzała mu jego obecność.

– A tak naprawdę?

– To jest naprawdę.

– Nie. Taehyung, zawsze przychodziłeś i nawet witałeś się z moją drużyną. Co się dzieje? – czułem jak serce Taehyungowi zaczyna bić szybciej serce. To nie był dobry znak.

– Nie mogę powiedzieć… – powiedział, a gula w moim gardle się powiększyła. Nie wiedziałem co na to odpowiedzieć. Skoro już teraz miał przede mną sekrety to nie wróżyło to nic dobrego.

Chociaż może przesadzałem? Taehyung nie był Olivierem. Ostrzegał mnie przed nim, więc może tajemnica, która przede mną miał nie była groźna? Może jakaś niespodzianka? Chyba tak sobie będę myśleć…

– Okej. Ale kiedyś powiesz?

– Tego możesz być pewny! – zaczął głaskać mnie po plecach, a ja trochę się odprężenia. Ale nie bardzo. Nadal w głowie miałem ten jeden sekret. Mogłem nie dopytywać… – To może idziemy na ten spacer?

2 Cool 4 Skool ✓Where stories live. Discover now