🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟾 🏰

559 69 15
                                    

Jeongguk

Nie rozumiałem dlaczego czarodzieje tak bardzo uważali skrzaty za nic nie warte stworzenia. Może nie były najpiękniejsze, ale niektórzy ludzie również nie byli zbyt atrakcyjni. A skrzaty przynajmniej były pożyteczne bo odwołały całą robotę. Dlaczego więc chociaż nie okazać trochę szacunku i podziękować za pomoc? Ja prawie popłakałem się ze szczęścia kiedy jeden ze skrzatów przyniósł mi kawę, a widząc mój stan zniknął i wrócił z dużo większym kubkiem. Wypiłem napój duszkiem i dopiero wtedy zacząłem szykować na śniadanie. 

Na Wielkiej Sali pojawiłem się jako jeden z pierwszych. Przy każdym stoliku siedziało może po pięć osób, które skupiały się na jedzeniu. Najwyraźniej nie tylko ja byłem niewyspany. Całe szczęście miałem dzisiaj mało wymagające lekcje, więc może uda mi się przeżyć dzień bez modlenia. 

— O! Jeongguk, dobrze cię widzieć. — zaraz za mną do jadalni wszedł Harry, który w przeciwieństwie do innych tryskał energią i humorem. A może po prostu zażył Felix Felicis i to dlatego był taki pozytywny? — Udało mi się załatwić nam na dzisiaj boisko. Trening zaczynamy o szesnastej. Nie spóźnij się.

Po tych słowach odszedł, a ja poczułem się jeszcze gorzej. Dlaczego kiedy znalazłem cień nadziei chłopak musiał mi ją zniszczyć nim zdążyłem się nacieszyć? Ten dzień zapowiadał się jeszcze gorzej, brakowało jeszcze deszczu. Choć pewnie jak na złość zaraz zacznie padać. Skoro Jeongguk nie chce to zróbmy mu nie złość…

Zrezygnowany usiadłem przy swoim stole i nałożyłem sobie dwie kanapki na talerz i nalałem sobie soku do szklanki. Nawet nie zauważyłem jak ktoś dosiada się do mnie. Dopiero szturchnięcie w ramię uświadomiło mi czyjąś obecność. Do stolika dosiadł się Taehyung, który od samego początku wlepiał we mnie swoje kocie oczy.

— Gdybyś był animagiem to byłbyś kotem. — wypaliłem patrząc w ciemne tęczówki otoczone szarymi kosmykami włosów. 

— To jakiś podryw którego nie rozumiem? — zapytał, ale tym razem to ja miałem problem ze zrozumieniem. Zadałem proste pytanie, więc czego tutaj nie rozumieć? — Z resztą nie ważne. Dlaczego Mccall jest twoim wybrankiem? 

— Bo pasuje do opisu, który mi dałeś. — wyjaśniłem, ale jego raczej to nie przekonało, więc postanowiłem wyjaśnić mu dokładniej sytuację, w której go poznałem. Wieczorem napisałem mu tylko kto nim jest i dlaczego. Przecież to na pewno sprawi, że spojrzy na to inaczej i mnie poprze. 

Tae sam kazał mi brać tej wróżby dokładnie tak jak mi powie. Kiedy czekałem aż moi współlokatorzy pójdą spać starałem się interpretować słowa Kima na własny sposób. Nie z każdym potrafiłem to zrobić, ale te które sobie przetłumaczyłem tak bardzo pasowały do Oliviera. Spotkanie, to całe dogadywanie się… w dodatku Kim wspominał coś o pozytywnej zmianie. A poznanie Oliviera, który opowiadał mi o swoim domu w Anglii sprawiło, że rozważałem zostanie z mamą na święta. Do tej pory uciekałem do Azji… Może to zmiana dotyczy się podejścia do matki? 

— Jeongguk… miałem dzisiaj wizję i byłeś w niej… — zaczął i ja naprawdę chciałem posłuchać o czym mówi chłopak, ale do Wielkiej Sali wszedł Mccall. Pomachałem mu co powtórzył z uśmiechem, który zszedł gdy popatrzył na Taehyunga. Czy coś między nimi było nie tak? Czyżby Tae mieszałby mnie w swoje sprawy?

— Taehyung, powiedz dlaczego nie podoba ci się fakt mojego prawdopodobnego związku z Olivierem? 

— Właśnie próbowałem ci powiedzieć Koo… Nie słuchasz mnie. — położył swoją dłoń pełną dziwnych pierścionków na moim ramieniu — Czy możesz skupić się na mnie przez jedną minutkę? 

2 Cool 4 Skool ✓Where stories live. Discover now