🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟸𝟺 🏰

494 59 7
                                    

Hoseok

Poprawiłem ostatni raz marynarkę i przejrzałem się w lustrze. Nie zauważyłem nic co mógłbym jeszcze zrobić, aby wyglądać lepiej. Mam nadzieję, że Annabell się spodoba i nie będzie jej wstyd, że ze mną wyszła.

Chociaż to ona mnie zaprosiła, więc nie powinna mieć zbytnio wymagań. W sensie, powinna wiedzieć, że z dnia na dzień nie zamienię się w perfekcję pokroju Jina.

Niby dziewczyna twierdziła, że jej przeszło, ale wiadomo, że nie da się tak łatwo odkochać. Na pewno jeszcze trochę czasu minie, zanim całkowicie się z niego wyleczy. Dlatego byłem trochę sceptyczny co do tego wyjścia. Miałem wrażenie jakby Annabell zaprosiła mnie jedynie dlatego, że jestem przyjacielem Kima i ma nadzieję, że choć trochę go zastąpię.

Ale takie myślenie nie pasowało mi do Annabell. Ona nie jest z tych dziewczyn. Jednak nadal się stresowałem całą imprezą. W końcu coś mogło pójść nie tak i wtedy będzie klapa.

Musiałem z kimś porozmawiać, żeby cały stres ze mnie wyszedł. Na myśl jako pierwszy pojawił się Jin. Dlatego ruszyłem w stronę wyjścia i poszedłem do pokoju chłopaka. Po drodze minąłem jego współlokatora, który najwyraźniej nie zamierzał iść na bal. Ubrany był raczej po domowemu i w rękach trzymał książki. Pewnie szedł do biblioteki, ale nie zaczepiałem go.

Wszedłem do pokoju Jina bez pukania i już wiedziałem, dlaczego jego jedyny współlokator się wyniósł. W końcu kiedy tylko Jin wyszedłby na bal, miałby cały pokój dla siebie, więc po co iść do biblioteki i potem musieć wracać?

Ale patrząc na swojego przyjaciela wiedziałem dlaczego chłopak uciekł. Dookoła walały się jakieś ubrania (kilka znalazło się nawet na łóżku nie należącym do Kima). Dam Puchon przerzucał resztę materiałów w szafie. Był ubrany w garniturowe spodnie i koszulę, która była rozpięta.

Nadal nie był gotowy, a byłem prawie pewny, że Namjoon będzie lada chwila u niego. Nie zdziwiłbym się, gdyby już czekał pod wejściem do Pokoju Wspólnego i biedny czekał na pojawienie się Seokjina.

— Ej, ale ty wiesz, że ten bal jest dzisiaj? — zapytałem, a wtedy dopiero chłopak mnie zauważył. Wyprostował się i dzięki temu mogłem zobaczyć plamę na środku jego koszuli.

— Wiem! Cholera, nie mam innej ładnej koszuli. — wrócił do przeglądania szafy, a ja tylko się zaśmiałem. Patrząc na niego, naprawdę przestałem się stresować swoim wyjściem. Jednak widząc jak na włosach chłopaka pojawiają się pierwsze żółte pasma, postanowiłem mu pomóc.

— Możesz ubrać tą z mundurka. — były one śnieżnobiałe, więc nie musiał bać się, że ktoś zauważy z czego ona jest.

— Powiedziałem ładnej! — aha, okej? Co z tą od mundurka jest nie tak? Nieważne. Usiadłem na jego łóżku i przez chwilę patrzyłem na to jak bardzo się męczy. Oparłem się na dłoniach i wtedy pod jedną z nich coś wyczułem. Zobaczyłem co to jest i od razu miałem ochotę strzelić sobie w łeb za głupotę.

— Ach, gdyby istniało zaklęcie, które czyściłoby takie zabrudzenia… — udałem zamyślonego i zacząłem stukać się różdżką chłopak po policzku. Ten spojrzał na mnie i chyba również załamał się nad swoim zwolnionym myśleniem.

— Hoba… dobrze, że przyszedłeś, bo sam bym siedział i nie wpadł na to. — odebrał ode mnie różdżkę, której koniec przystawił do plamy. — Chłoszczyść.

Uśmiechnąłem się, kiedy plama zniknęła. Myślałem, że wtedy chłopak się uspokoi, ale tak nie było. Powiedział jedynie, że jeden problem z głowy. Jakby… z czym on mógł mieć jeszcze problem? Plama usunięta, więc wystarczy ją zapiąć i założyć marynarkę. Przecież włosy ma ułożone, więc co jeszcze? No w sumie jeszcze mógłby być makijaż, ale Seokjin ograniczał się jedynie do bezbarwnych pomadek.

2 Cool 4 Skool ✓Where stories live. Discover now