🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟺𝟻 🏰

427 68 10
                                    

Yoongi

A więc stałem przed Jiminem, który siedział na schodach z podciągniętymi kolanami do klatki piersiowej. Głowę oparł na kolanach i wpatrywał się w kamienną podłogę.

Unikał mojego wzroku odkąd tutaj się znaleźliśmy, a jesteśmy już tutaj jakieś dziesięć minut. Przyprowadziłem go tutaj, aby na spokojnie porozmawiać, ale teraz zastanawiałem się czy to dobry pomysł.

Chłopak był wtedy pijany i pewnie nie kontrolował tego co robi. Nie powinienem mu tego wypominać, tym bardziej, że nasza relacja nadal była krucha i wszystko mogło się w każdej chwili zawalić.

Do tego dochodziło to, że sam zaczynałem wątpić w to czy chłopak jest tylko przyjacielem. Od dłuższego czasu tylko o tym myślałem i wkurza mnie to, że nadal nie umiałem się określić. Miałem wrażenie, że tylko się okłamuję, tym samym raniąc Jimina.

Ale skoro już go tutaj przyprowadziłem to chyba powinienem z nim porozmawiać. Bałem się tylko, że Jimin nie zrozumie tego, że się waham. Albo za bardzo się ucieszy i jak się okaże, że tylko mi się coś ubzdurało to go zranię. Nie, musiałem trzymać się jednego, póki nie rozumie swoich uczuć. A to potrwa...

- Jimin... - zacząłem, aby jakoś zwrócić jego uwagę. Nie miałem pojęcia jak ująć w słowa swoje myśli, ale jakoś trzeba było to wyjaśnić. Tym bardziej, że słowa Namjoona ze stołówki nie oznaczały, że Jimin akceptuję naszą przyjaźń. Zapędzał się i to mnie niepokoiło.

11 godzin wcześniej...

Patrzyłem jak moi znajomi piją i w głowie robiłem sam ze sobą zakłady, który będzie miał następnego dnia większego kaca. Była dwudziesta trzecia i jak na razie na prowadzeniu był Nathaniel, który uwiesił się na ramieniu Annabell i nadal nie potrafił ustać w pionie.

Zaraz po nim chciałem umieścić Jimina, który wygrywał już trzeci konkurs zerowania ognistej, ale widząc to jak małą trudność mu to sprawiało, miałem wrażenie, że on jutro będzie jak nowo narodzony. Wyglądał jakby miał wprawę co było trochę niepokojące patrząc, że był zaledwie rok młodszy ode mnie. No błagam miał piętnaście lat i dosłownie mieszkał w szkole.

- Yoongi! - szarowłosy stanął obok mnie i sięgnął po przekąski umieszczone na tacy. - Mm... Pyszne! - zawołał i wziął kolejną porcję. Tym razem przystawił ją do moich ust i czekał, aż sam spróbuję.

Nie miałem przed tym oporów, bo chłopak miał dziwną manię karmienia wszystkich. Wiedziałem, że nie ma co się kłócić, więc posłusznie wziąłem przekąskę z jego dłonie. Całe szczęście było dobre, więc nie musiałem niczego wypluwać.

- Brawo! Kiedy idziesz na patrol?

- Jestem następny. - powiedziałem, a chłopak wyraźnie posmutniał. Nie wiedziałem o co chodzi, ale nawet nie musiałem pytać, bo chłopak zaraz wyjaśnił.

- O północy! To niesprawiedliwe! Mieliśmy oglądać fajerwerki razem! - nie przypominam sobie, żebyśmy się na coś umawiali. W ogóle impreza była w tajemnicy, więc skąd pomysł, że fajerwerki w ogóle będą.

- W takim razie ty zostaniesz i potem mi opowiesz co mnie ominęło.

- Nie! Chcę iść z tobą. I pójdę. - tupnął nogą i założył dłonie na piersi. Nie kłóciłem się z nim. Podałem mu tylko kubeczek z samym sokiem, aby napił się też czegoś co nie zawiera procentów.

- Dobrze, dobrze. Ale spróbuj być za głośno, a już więce-

- Yoongi! Dobrze, że jesteś! - koło nas pojawił się Fred, który pilnował patroli. - James się opił i zaczął wymiotować jak był na drugim piętrze. Czy mógłbyś iść teraz pilnować wejścia, a potem kogoś damy na twoje miejsce?

2 Cool 4 Skool ✓Where stories live. Discover now