🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟸𝟿 🏰

553 53 6
                                    

Seokjin

Dzisiaj był mecz Gryffindor kontra Slytherin. Nie należałem do żadnego z tych domów dlatego nie ekscytowałem się tym tak bardzo jak reszta. Wolałem zostawić energię dla swojego domu, bo w końcu mieliśmy za niedługo grać z Ravenclaw.

Siedziałem na nieużywanych schodach i przeglądałem kolejny wierszyk, który podała mi opiekunka domu, żebym mógł poprawić swoją dykcję. Był równie pokręcony co reszta, z tą różnicą, że ten nie sprawiał mi żadnych trudności. Nie miałem pojęcia czy to dlatego, że już dobrze radziłem sobie z wymową czy dlatego, że kobiecie się już nie chce wymyślać i dała mi pierwszy lepszy.

Powinienem pokazać go znajomym, ale wolałem uniknąć wyśmiania tego, co muszę mówić. Dlatego po prostu przeczytałem trzy razy na głos to co mi zapisała i przerzuciłem stronę na następną.

Było tam wiele skreślonych słów, które miały robić za zaklęcia. Niestety żadne z nich nic nie powodowało. Dlaczego to robiłem? Odpowiedź była bardzo prosta. Zakład.

Ostatnio kiedy rozmawiałem z Hoseokiem o zdolności Yoongiego do wymyślania zaklęć postanowiliśmy też spróbować. Ale żeby było ciekawiej postanowiliśmy się założyć o to, który pierwszy wymyśli jakieś zaklęcie, które działa.

Nie wiedziałem jak idzie praca u Hobiego, ale mi szło tragicznie. Żeby chociaż jedno zadziałało, żeby coś chociaż wybuchło… mógłbym wmówić Jungowi, że to jest działaniem zaklęcia i bym wygrał. Ale nie. Do tej pory machałem różdżką jak głupi i nic to nie dawało.

— Hej. — koło mnie nagle usiadł Namjoon i zajrzał mi przez ramię do zeszytu — Co robisz?

— Staram się wymyślić zaklęcie. — odpowiedziałem i przygryzłem koniec różdżki, ale przypomniałem sobie kto tak naprawdę jest jej właścicielem i że to on siedzi obok mnie.

— Ciekawe. Skąd ten pomysł?

— Yoongi to geniusz, który w przyszłości dostanie Order Merlina za wymyślenie zaklęć usprawniające… wszystko. — wyjaśniłem i spojrzałem na chłopaka — Twoje dzieci będą uczyć się jego zaklęć. Zobaczysz.

— Nie planuję mieć dzieci.

— Oj, bo skupiasz się na nie tym fragmencie. Ja też nie, ale jak ktoś by mi tak powiedział jak ja tobie to bym odpowiedział, że czekam, a nie, że nie będę miał dzieci. Po co to? Robisz mi tym na złość, wiesz?

— Tak, bo włosy ci czerwienieją. — zaśmiał się i poczochrał mnie po głowie. Zaraz po tym się speszył. Od naszej rozmowy na balu coś się zmieniło. Nie do końca umiałem powiedzieć czy to pozytywna zmiana. Namjoon zdecydowanie traktował mnie inaczej. Zaczął częściej inicjować kontakt ze mną, ale jednocześnie peszył się kiedy dotarło do niego co robił.

Nie miałem pojęcia co za tym stało, ale nie miałem wystarczająco odwagi, aby zapytać. Liczyłem, że w końcu Namjoon wyjaśni o co chodzi albo chociaż zrobi coś, co wskaże na powód jego zachowania. Na razie, mieszał mi w głowie i najwyraźniej tego nie zauważał.

Ah ta karma… mogłem od razu powiedzieć Annabell, że nic do niej nie czuje, bo widocznie los postanowił pokazać mi jak to jest żyć w niepewności do uczuć swojego obiektu westchnień.

— … no to jak? — zapytał, a ja zrozumiałem, że cały czas coś do mnie mówił. Poczułem jak moje policzki robią czerwone, więc odnalazłem kaptur od bluzy, żeby chociaż włosy zakryć. Chociaż pewnie już dawno zmieniły kolor, ale to takie ubezpieczenie na przyszłość — I ty na mnie krzyczysz jak czytam ci w myślach. A tylko tak mogę prowadzić z tobą dialog.

2 Cool 4 Skool ✓Where stories live. Discover now