🏰 𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟷𝟾 🏰

502 59 4
                                    

Jeongguk

Mecz zbliżał się coraz szybciej, więc nie było opcji, żeby Harry odpuścił nam jakikolwiek trening. Do zajmowania stadionu był jako pierwszy i pewnie, gdyby mógł to nie ustępowałby innym Domom.

Ale niestety dyrektorka nie pozwoliła mu na to. W końcu każda drużyna musi poćwiczyć, żeby wszyscy mieli równe szanse. O ile można mówić o równych szansach, kiedy cała wygrana zależy od Szukającego.

Jednak od kiedy Malfoy odszedł z drużyny to my mieliśmy większe szanse. Nasz Szukający nie był zły. To zawsze on jako pierwszy znajdował znicza, ale ważne jest kto go złapie. A tym kimś był Scorpius. W każdym razie, nie wiedziałem kto ma być nowym Szukającym Ślizgonów, ale liczyłem, że chociaż tym razem uda nam się wygrać. Naprawdę chciałem wygrać Puchar Quidditcha.

Dlatego w tę niedzielę naprawdę przyłożyłem się do treningu. Lataliśmy na miotłach dobre kilka godzin przez co spóźniłem się na spotkanie z Olivierem. Jednak nie robił mi o to wyrzutów. Rozumiał, że przed meczem muszę ciężko trenować.

Cieszyło mnie to, że mnie rozumie i nie kłóci się o takie coś. Bo na przykład dziewczyna Harrego ciągle robiła mu awantury o to, że "głupia gra" jest dla niego ważniejsza niż dziewczyna. Dla mnie to było dziwne, bo po meczu zawsze stawał na głowie, aby mieć ją zawsze przy sobie i nie raz odrzucał propozycje kumpli, aby spędzić czas z nią. Obym ja nigdy taki się nie stał...

W każdym razie nie mogłem spędzić dużo czasu z Olivierem, bo trening za bardzo mnie wykończył. Jednak umówiliśmy się na sobotę, aby razem wyjść do Hogsmeade. I kiedy odprowadzał mnie pod Pokój Wspólny Gryffindoru zaprosił mnie na bal z okazji Święta Duchów.

Kiedy to usłyszałem myślałem, że padnę. Myślałem nad tym, żeby go zaprosić, ale bałem się, że odmówi. Bo w końcu co innego spotykać się we dwoje, a co innego iść na bal. Przecież wtedy będzie jasne, że się ze sobą umawiamy i nie każdy to zaakceptuje.

A skoro Olivier mnie zaprosił to znaczy, że traktuje mnie poważnie i Taehyung niepotrzebnie się martwił. Ale chyba nie będę mu tego mówił. Ostatnio się o to pokłóciliśmy, a nie chcę, żeby to się powtórzyło. Ale jak dowie się na balu to będzie jeszcze gorzej.

Cholera nie wiem co robić, a czas leci, bo bal miał odbyć się już za prawie tydzień. Tyle dobrego, że nie umawiałem się z Tae, że pójdziemy w dwójkę jako para singli, bo wtedy byłbym już totalnie w czarnej dupie. Oby Kim sobie kogoś znalazł.

Chciałem go nawet o to zapytać, ale nie miałem ku temu okazji. Cały poniedziałek latałem w poszukiwaniu Ślizgona, ale na darmo. Nigdzie go nie było. Chciałem zapytać Jimina, czy nie wie gdzie chłopak jest, ale przypomniałem sobie jaki blondyn był w stosunku do mnie, więc sobie odpuściłem.

Wolałem szukać Kima na własną rękę. Ale niestety nie szło mi to za dobrze. Znalazłem go dopiero pod wieczór, kiedy chłopak siedział przy swoim stole z przyjaciółmi i jadł kolację. Dlatego zająłem swoje miejsce przy stole Gryffindoru i cały czas pilnowałem go, aby złapać Taehyunga, kiedy będzie wychodził.

Kiedy zauważyłem, że wstaje od stołu chciałem ruszyć za nim, ale nasze spojrzenia się spotkały i wzrokiem kazał mi, żebym został na swoim miejscu. Ślizgon dosiadł się do mnie, co spowodowało, że mnóstwo osób natychmiast się od nas odsunęło. No tak, plotka o Wilkołaku...

- Czemu się ciągle na mnie patrzysz? - zapytał i nalał sobie wody cytrynowej. - Czułem się jakbyś próbował mnie przeteleportować do siebie.

- Skoro tutaj siedzisz to się udało. - zaśmiałem się, a chłopak do mnie dołączył - Szukałem cię cały dzień, ale gdzieś zniknąłeś.

- Zemdlałem i cały dzień siedziałem w Skrzydle Szpitalnym. - poinformował, a ja zamarłem. Dlaczego mnie jakoś nie poinformował? Przecież mógł wysłać wiadomość! Odwiedziłbym go.

2 Cool 4 Skool ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz