Junhui i Soonyoung się pobili. Żaden z nich nie chce mi powiedzieć, co się stało, a Junhui złamał Soonyoung'owi nos.
I dlatego Junhui się do nas nie odzywa. Nawet z nami nie spędza czasu.
Za każdym razem, gdy Soonyoung i Junhui na siebie patrzą, mamy wrażenie, że znowu będą się bić.
Kiedy on, siedzi sam w rogu stołówki, pokazując nam tylko plecy. Ale Soonyoung mówi, że na to zasługuje.
- Minghao, przestań się na niego tak gapić. Jesteś z nami, czy z tamtym zdrajcą? - Powiedział, kiedy wróciłem z terapii i zauważyłem Junhui'a samego w Pokoju Telewizyjnym.
- Hyung, mogę być z każdym, z kim tylko chcę. - Powiedziałem, a Soonyoung przewrócił oczami.
- Jeżeli chcesz, żeby Junhui Cię zranił, proszę bardzo. - rzucił oschle i odszedł z Chan'em.
Zostawiając mnie samego.
Wszedłem do wcześniej wspomnianego pokoju, a Junhui od razu odwrócił się do mnie plecami.
- Junhui, nie zachowuj się jak dziecko.
- Nazywasz go 'hyung'. - Powiedział i pokręcił głową.
- Tak. Co w tym złego?
- Nigdy mnie tak nie nazywasz. A jestem od niego starszy. - Westchnął.
- Naprawdę aż tak bardzo Cię to smuci? - Powiedziałem roześmiany.
- Nie śmiej się, bo masz rację.
- Dlaczego?
- To tak trochę jakbyś nie okazywał mi jakiegokolwiek szacunku. - odpowiedział i odwrócił głowę w moją stronę.
- Okej, przepraszam.
- Minghao.
-...hyung?
Junhui się roześmiał.
- Dobra nieważne. Usiądź.A więc usiadłem, a nawet nie sekundę później przyszła pielęgniarka.
- Minghao, twoja mama dzwoni. Dam wam trzydzieści minut, dobrze? - powiedziała z plastikowym uśmieszkiem.
Pomachałem głową i wyszedłem z pokoju.
- Minghao, mój jedyny synie, czy to prawda? - usłyszałem z słuchawki.
- Co?
- Jesteś Gejem? - Zapytała.
- Co? Nie. - Powiedziałem i pokręciłem głową, mimo iż ona mnie nie widziała.
- Ale Minah powie...
- Mamo, ufasz Minah bardziej niż własnemu synowi?
- Kochanie, zawiodłeś mnie już parę razy. Obiecałeś nam tyle razy, że przytyjesz, a patrz co sobie zrobiłeś. - Wyszeptała, a wiedziałem, że zbiera się na płacz.
- To ty mi to zrobiłaś, mamo. To ty mnie tu wsadziłaś.
- To była ostatnia rzecz, jaką mogłam zrobić, by Cię uratować. - Jej głos się załamał.
- Uratować przed czym?
- Przed śmiercią.
I po tych słowach się rozłączyłem.
Bo kłamała.
Sua stała w drzwiach i wyglądało to tak, jakby słyszała całą rozmowę.
- Dlaczego rozłączyłeś się tak szybko? - Zapytała.
- Powiedziała mi, że chciała mnie uratować przed śmiercią. Kłamca jakiś mało. - Oznajmiłem i zaśmiałem się nerwowo.
- Ale ona ma rację, Oppa.
- Zamknij się.
Sua wzdrygnęła się.
- Przytyłeś? - Kontynuowała.- Nie wiem, nie pokazują mi. - odparłem.
- Tak samo jak mi. Ale jest na to prosty sposób. - Powiedziała i pokazała mi swój palec wskazujący.
- O czym ty mówisz?
Sua zbliżyła się do mojego ucha.
- Nie musisz trzymać w sobie tego obrzydliwego jedzenia na zawsze. Twoje palce mogą Ci pomóc wyrzucić wszystko na zewnątrz.- Ale to jest obrzydliwe. - Powiedziałem, ale oboje wiedzieliśmy, że tu mnie miała.
- Spróbuj tego. Lub bądź gruby, tylko dlatego, że tak chcą. Decyzja należy do Ciebie. - Powiedziała i się uśmiechnęła.- Za niedługo obiad, możesz tego spróbować.
I wyszła.
I znowu, oboje wiedzieliśmy, że zamierzam spróbować.
Totalnie zapomniałem, że nie mogę wyjść przez czterdzieści minut, po tym jak zjadłem, ale Sua powiedziała, że mogę powiedzieć, że zapomniałem czegoś z pokoju.
Po tym jak zjadłem, a zjadłem sporo, bo więcej niż zazwyczaj, zapytałem czy mogę wyjść, sprawiając, że Soonyoung i Chan spojrzeli na mnie zdziwieni.
Pielęgniarka mi pozwoliła, ale powiedziała, że mam się pospieszyć.
Pobiegłem do pokoju i zobaczyłem coś na stoliczku nocnym, co sprawiło, że uśmiechnąłem się szeroko.
Klucze do łazienki.
Sua mi je ogarnęła.
Wziąłem je i czmychnąłem do łazienki, próbując poruszać się tak cicho, jak to tylko było możliwe.
Zamknąłem drzwi za sobą i spojrzałem w lustro.
Byłem okropnie brzydki.
Moja twarz była ulana. Wyglądałem jakbym miał drugi podbródek.
Uklęknąłem na środku łazienki i spojrzałem na moje palce.
Teraz albo nigdy, Minghao.
I zwymiotowałem.
- Czy coś jest...Minghao? JEZUS CO TY... - Krzyknął głos z tyłu, przez co również krzyknąłem.
Zapomniałem zakluczyć drzwi.
Odwróciłem się i mimo iż byłem skrajnie zawstydzony, spojrzałem w jego przerażoną twarz.
Twarz Junhui'a.
- Czy ty właśnie...Minghao..obiecałeś mi. - Nie wiedział co powiedzieć. I ja też nie.- Ja...- Zacząłem i uciąłem równocześnie.
- Chodźmy do mojego pokoju. - Powiedział i pomógł mi wstać.
Moje całe ciało drżało, gdy szliśmy.
Powie im. I zostanę tu na zawsze.
- siadaj. - Powiedział gdy byliśmy już na miejscu. Poszedł zamknąć drzwi i usiadł przede mną.
Czekałem, aż zacznie mówić.
I on czekał, aż ja zacznę.
Cisza się tylko pogłębiała, więc postanowiłem ją przerwać.
- Sua powiedziała, że mam to zrobić. - Szepnąłem i poczułem się winny, za winienie kogoś innego.
- Ale Cię nie zmuszała. Sua. To nie ta świrnięta laska, co lata ciągle za Chanem?
Pomachałem głową.
Junhui westchnął.
- Wiem, że jesteś przerażony, ale zaufaj mi. Nikomu nie powiem. Tylko nigdy już więcej tego nie rób, okej? Proszę.- Oznajmił z oczami pełnymi troski.Zaufałem mu.
I przyrzekłem mu, ale tym razem,
Nie kłamałem.
ESTÁ A LER
Station 11 ✓
FanficDwoje chłopaków ze zdiagnozowaną anoreksją i IED zakochuje się w sobie w szpitalu psychiatrycznym tłumaczenie książki @warukki o tym samym, wdzięcznym tytule. 01072016 - rozpoczęcie pisania oryginału 05052018 - rozpoczęcie tłumaczenia [Zakończona]...