soixante deux.

348 42 10
                                    

Powietrze sprawiło, że przeszedł mnie dreszcz, gdy staliśmy na parkingu. Przyjechaliśmy dwoma samochodami i byliśmy wdzięczni Jisoo, że nas przywiózł. Junhui trzymał mnie mocno za rękę, sprawiając, że przypomniał mi się pierwszy raz, kiedy tu byliśmy.
Udawał twardego i powiedział, że nie bał się   kolejki. Ale tym razem, naprawdę był spokojniejszy. Tym razem byliśmy tutaj z innego powodu i Junhui starał się to uszanować.

- Wszystko w porządku? - Zapytałem go z delikatnym uśmiechem. Skinął głową i ścisnął moją rękę.

Powoli wchodziliśmy do kolejki. W końcu zaczęła się ruszać. Wonwoo, Mingyu, Jihoon, Jisoo i Soonyoung byli cicho z nami. Wszyscy pamiętaliśmy nasz ostatni raz na Namsan Tower. Wszędzie mogłem zobaczyć Chana.
Nikt nic nie powiedział, gdy wchodziliśmy do windy. Było mi zimno, mimo iż ogrzewanie dmuchało mi w plecy. Bałem się z jakiegoś powodu. Drzwi się otworzyły mi powoli wyszliśmy. Było trochę pusto dzisiaj, w porównaniu do ostatniego razu. Patrzyłem się przez okno.

Pamiętałem, że ktoś powiedział mi, że widok nocą jest ładniejszy. I ten ktoś miał rację. Spojrzałem na sklep z pamiątkami, który sprzedawał miłosne i przyjacielskie kłódki. Moje uszy mnie oszukiwały, bo dokładnie słyszałem krzyki Chana.

- Hyung, kupmy tą! - Powiedział, a ja się odwróciłem. Nigdzie go nie widziałem. Spojrzałem na Soonyoung'a, który dziko patrzył na kłódki. Zdawało się, że próbował znaleźć tę, której użyliśmy już wcześniej.

- Minghao. - Za mną pojawił się głos Junhui'a. Położył rękę na moim ramieniu, więc się odwróciłem.

- Słyszałem go. Przysięgam. Słyszałem jego głos. - Powiedziałem, ledwo patrząc na Junhui'a.

- To normalne, że sobie go wyobrażamy. Rozmawialiśmy o tym z Dr Nam. Mam tak samo. Soonyoung ma gorzej. Patrz, jaki jest sfrustrowany. - Junhui starał się mnie uspokoić. Oboje spojrzeliśmy na Soonyoung'a. Miał łzy w oczach i nie byłem pewien, czy miał drgawki przez zimno czy przez swoją troskę.

Postanowiliśmy wyjść na zewnątrz, ale Soonyoung nas nawet nie zauważył.

- Soonyoung, proszę, uspokój się. - Usiłowałem położyć mu rękę na ramieniu, ale szybko się odsunął.

- Jestem spokojny. - Wysyczał, nadal patrząc na kłódki.

- Soonyoung. Jest tutaj z milion, może i nawet z tysiąc kłódek. To jest prawie niemożliwe, żeby znaleźć naszą. - Junhui podszedł bliżej, lecz Soonyoung znowu się odsunął.

- Jest-em Spo-ko-jny. - Powtórzył, kładąc nacisk na każdej sylabie.

- Dlaczego tak bardzo Ci na tym zależy? - Zapytał go Jihoon. Dłużej na niego patrzył, więc prawdopodobnie był w niezręcznej sytuacji.

- Nie zrozumiesz. - Łzy zaczęły mu spływać po policzkach.

- Ale Twoi przyjaciele tak. - Oznajmił Jisoo, patrząc na Junhui'a i mnie.

Soonyoung w końcu spojrzał w górę. Gapił się na nas, w końcu okiełznąwszy oddech.
- Nic więcej nam nie pozostało. Jedyna rzecz to głupia kłódka. Pamiętacie, jakby był szczęśliwy, kiedy ją kupiliśmy? Kiedy wyrzucaliśmy kluczyk? Śmiał się, żartował. Zawsze mi powtarzał, że byłem dla niego jak brat. Ale jaki brat zapomina do niego zadzwonić po wyjściu ze szpitala? Nie raz myślałem o tym szpitalnym numerze. Jakim bratem jestem ja, skoro nawet nie pamiętam gdzie zostawiliśmy tę kłodkę? - Soonyoung próbował tworzyć zdania, szlochając. Podszedłem do niego i w końcu się nie odsunął.

Przytuliłem go mocno, a on zapłakał w moje ramię. Junhui zrobił to samo, a Soonyoung wziął urywek jego koszuli. Powoli Mingyu i Wonwoo doszli do grupowego tulasa, nawet Jihoon wziął rękę Soonyoung'a. I tak staliśmy na najwyższej budowli w kraju, przytulając się i płacząc.

- Kupmy nową kłódkę. I pomyślmy o dobrych wspomnieniach, związanych z Chanem. - Szepnął Soonyoung, a my się zgodziliśmy.

Patrzył na różne kolory w sklepie z pamiątkami, kiedy staliśmy za nim.

- Co powiecie na tą? - Zapytał, odwracając się. Była matowo czarna. Coś nadzwyczajnego, w porównaniu do innych kłódek. Większość z nich była różowa, czerwona lub niebieska. Niektóre były też o typowych kolorach jak srebrny czy złoty. Ta w ręce Soonyoung'a przypominała mi moje pierwsze spotkanie z Chanem. Krzyczał na mnie w czarnej bluzie. Musiałem się zaśmiać po tych myślach.

- Weźmy ją. - Odparł Mingyu, a Soonyoung się odwrócił, by zapłacić.

- Pamiętasz jak mnie zdenerwowało zachowanie Chana? Powiedziałem, że to dziecinne, żeby kupować kłódki? - Zapytał mnie Junhui. Jego wzrok wychodził poza ogromne szyby.

- Tak. - Powiedziałem tylko.

- Dzięki Bogu, że mnie opieprzyliście za to. Chan byłby bardzo smutny, gdybym powiedział, żebyście tego nie robili. Bardzo nas uwielbiał. - Westchnął Junhui. Wziąłem go za rękę.

- Nie obwiniaj się o nic. Teraz jesteśmy tu wszyscy dla niego. Robimy to, co chciał, żebyśmy zrobili. Byłby szczęśliwy, widząc nas tu. -  Powiedziałem mu, a on skinął głową.

- Masz rację. - Potwierdził Wonwoo, a Junhui się odwrócił. Ich relacja się polepszała, ale nadal nie byli na tyle blisko, żeby zostać samemu. Mingyu lub ja musieliśmy być przy nich. - Ale i tak czuję się winny, że myśleliśmy tylko o swoich problemach. Chan wołał o pomoc wiele razy, a ja i tak myślałem o odegraniu się na Junhui'u w zemście. Naprawdę chciałem zniszczyć wasz związek. - Przyznał.

- Rozumiem, dlaczego tak myślałeś. - Junhui był spokojny po słowach Wonwoo. To nadal mnie dziwiło. Jego zachowanie było coraz lepsze. - Dlaczego miałbyś życzyć dobrze osobie, która tak Cię zraniła?

Wonwoo skinął głową.
- Ale teraz już znam przyczynę Twojego zachowania. I nie jest mi już dziwnie, spędzając z Tobą czas.

Junhui uśmiechnął się po tych słowach. Więc ja również. Soonyoung w końcu skończył i wszyscy wyszliśmy na zewnątrz. Patrzyliśmy jak umieszcza kłódkę na metalowej ścianie i zamyka ją kluczem.

- Seventeen będzie ogromne. I Chan będzie się troszczyć o swoich braci. - Powiedział Soonyoung.

- I nawet jeżeli Chan nie jest już z nami, nadal będzie częścią Seventeen. - Dodałem, po czym wszyscy zobaczyliśmy jak Soonyoung wyrzuca kluczyk. Gapiliśmy się na drzewa pod nami i linię horyzontu, która świeciła się jasno na nocnym niebie.

Palce Junhui'a znalazły moje ręce, moja głowa oparła się o jego ramię. Małe kawałeczki śniegu wylądowały na moim nosie i spojrzałem w niebo. Chan kochał zimę.

- Myślę, że Chan nam tak dziękuje. - Szepnął Junhui, ale wystarczająco głośno, żeby reszta grupy to usłyszała. Oni również podnieśli głowy do góry.

- Zatem powinniśmy mu powiedzieć ,,nie za co". - Odszepnął Soonyoung z delikatnym uśmiechem.

A więc powiedzieliśmy.

Ten moment był piękny. Czułem się, jakbym stał na szczycie całego świata. Z ludźmi, których najmocniej kocham. Nie było strachu. Czułem się wolny. Czułem się sobą. Czułem się szczęśliwy.

Spojrzałem na Junhui'a. Nie było strachu. Też czuł się wolny. Też czuł się sobą. Też czuł się szczęśliwy.

Zamknąłem oczy. Wziąłem głęboki wdech, po czym pocałowałem zimny policzek Junhui'a.
Byliśmy szczęśliwi.

Station 11 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz