quarante trois.

464 57 7
                                    

- Ostatni dzień tego roku, co? - Powitał mnie w pokoju Chan, bo moim powrocie z gabinetu Dr Nam.

- Naprawdę? Tak szybko? Tak zleciało.. - Westchnąłem i usiadłem na łóżku. Jestem tu już sześć miesięcy.

- Co urządzimy? - Zapytał mnie Chan, podskakując na swoim łóżku.

Wzruszyłem ramionami.
- A co chcesz urządzić? - Odpowiedziałem i jego twarz nagle się rozświetliła w dosłownie sekundę.

- Dach. Tylko dla nas czworga. Może jeszcze Wonwoo, Mingyu i Jihoon, ale tylko może. Nadal lubię Was trzech najbardziej. - Powiedział i sprawił, że się uśmiechnąłem. Skinąłem głową i obiecałem, że porozmawiam z Dr Nam i z resztą chłopaków. Chan opuścił pokój, a ja położyłem się na łóżku. Wpatrywałem się w sufit, rozpamiętując zeszłoroczny sylwester. Po cichu przemyciłem całe jedzenie na moim talerzu do toalety, przy tym nie zamknąłem się na klucz i mama mnie nakryła. Minah nic nie powiedziała, a tata nie zadzwonił. Znowu. Rok temu, wszystko było inne. Ja byłem inny.

- Hej, nie myśl za dużo, Minghao. - Nade mną pojawiła się twarz Junhui'a, więc usiadłem. Przeczesywał mi włosy ręką, gdy położyłem mu głowę na ramieniu.

- O czym tak rozmyślałeś? - Zapytał, ale przestał miętolić moich włosów, więc również zapytałem go o coś, w tym samym czasie.

- Jak spędzałeś sylwester, zanim tutaj trafiłeś? - Chciałem wiedzieć.

- Wiesz.. Mój tata był zawsze gdzieś ze swoimi współpracownikami, a moja mama i brat byli w Chinach. Mój tata nigdy nie pozwalał mi ich odwiedzać, czy się do nich przenieść. Był przerażony, że opowiem im o wszystkim. Więc wychodziłem ze znajomymi, upijałem się i wymiotowałem całą noc, więc nie mogłem się rozkoszować fajerwerkami i nowym rokiem. Nienawidziłem celebrować takich rzeczy. A Ty? - Wydawał się o wiele pewniejszy, gdy mówił o swojej przeszłości. Kiedyś powiedział, że nawet myślenie o tacie, sprawiało, że panikował. Czułem się dumny.

- Myślałem o tym, jakby tu ominąć jedzenie potraw. Nie zawsze działo najlepiej. - Wyznałem, a on wziął mnie za rękę.

- Nie rób tego tym razem. Możliwe, że zrobisz to w sekrecie czy coś. Nie chcę się bać i pilnować Cię całą noc. W końcu chcę celebrować nowy rok. Jeżeli nowy rok zaczyna się z Tobą, to jedyną rzeczą, jaką mogę zrobić to świętować. Kocham Cię. I Ty to wiesz. - Pocałował moje czoło.

- Szczerze, nawet o tym nie myślałem. Też chcę się cieszyć tą nocą. Z Tobą. - Powiedziałem i również go pocałowałem. Zobaczyłem, jak zamyka oczy, więc zrobiłem tak samo. Dotykał mojej twarzy, mojego ramienia, moich włosów, szyi, torsa. Leżeliśmy ponownie na łóżku, nie oddzielając od siebie ust nawet na moment. Nigdy jeszcze nie robiłem "tego" z Junhui'em. Ale kocham to, co właśnie robimy. Też go dotykałem. Jego twarz, ramiona, włosy, szyję, tors. Zaczął od całowania mojego policzka, potem powędrował ustami do mojej szyi. Czułem narastające ciepło. Podobało mi się to. Każdy dotyk, każdy pocałunek od Junhui'a. Kochałem to. Też go pocałowałem. Pocałowałem jego policzek. Pocałowałem jego szyję. Mocno mnie trzymał.

Przestaliśmy, gdy Chan nagle wszedł.
- Oh, chłopaki! To jest szpital psychiatryczny. Proszę poczekajcie jeszcze chwilę i zróbcie to gdzieś indziej. - Zaśmiał się i ponownie wyszedł, by spotkać się z Soonyoungiem.

- Ma rację. - Szepnąłem, podśmiechując.

- Nigdy nie myślałem o tym, żeby tutaj z Tobą sypiać. - Powiedział i wstał.

Station 11 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz