quarante-et-un.

462 63 0
                                    

Zmartwiona mina Junhui'a, była jedyną rzeczą, jaką zauważyłem, gdy otworzyłem drzwi. Jego ręce natychmiast wzięły moje, a po poczuciu jego ciepła, zauważyłem kontrast mojego zimnego ciała. 

- Wszystko w porządku? - Zapytał, gdy wracaliśmy do pokoju. Pamiętałem obietnicę, jaką mu złożyłem. Nie mogłem mu powiedzieć. 

- Ta, czemu? - Odbiłem pytanie. 

Wzruszył ramionami. 
- Słyszałem, jak krzyczysz. 

Przypomniał mi się prank Chana z zimną wodą i mimo iż nie byłem w humorze, musiałem się zaśmiać. 

- Tia, ale to był ten łajdak, Chan. - Powiedziałem Junhui'owi, gdy otworzyłem drzwi do swojego pokoju i od razu zauważyłem tamtego małego śmiejącego się demona w moim łóżku. 

- Mam zaraz sesję. Do zobaczenia. - Oznajmił Junhui, po czym ucałował mnie w głowę, a potem wyszedł.

Zamknąłem drzwi i wszedłem do środka, kierując się do szafy. Czułem ciekawość Chana z tyłu.

- Zeszliście się znowu? - Zapytał mnie, gdy wziąłem koszulkę, która wydawała się dość czysta. Odwróciłem się do niego i delikatnie się uśmiechnąłem. - A Wonwoo wie? 

Pytanie sprawiło się stanąłem w bezruchu na moment. 

- Tak myślę. Nie mówiliśmy mu o tym bezpośrednio, ale Mingyu powiedział, że-..

- A myślisz, że nie będzie miał nic przeciwko? - Chan wiedział, jak sprawić, żebym nie był pewny swojej decyzji. 

- Mam taką nadzieję. Junhui ma się lepiej, gdy jest ze mną. I jest spokojniejszy. Więc może i to lepiej dla Wonwoo. - Przedstawiłem to Chan'owi, jak i również samemu sobie. 

Też musiałem w to uwierzyć. 

- Wydaje mi się, że Wonwoo uważa, że Junhui musi poczuć, co on przeżywał. Musi go dotknąć coś złego. - Chan mówił głośniej.

Powiesiłem ręcznik i wbiłem w niego wzrok. 

- Jesteś zły? Zrobiłem coś nie tak? 

Chan wywrócił oczami.
- Tak, zrobiłeś. 

A wtedy zaczął płakać.

Podszedłem do niego i przytuliłem go tak, że sprawił, że moja koszulka stała się mokra. Gdy szlochał, jego ramiona się trzęsły. 

- Nienawidzę Cię, hyung. Was wszystkich nienawidzę. - Czułem ból w sercu, gdy słyszałem te słowa, ale nadal nie mogłem zrozumieć, co się działo. 

- Ej, uspokój się. Powinienem zawołać Soonyoung'a? - Chciałem wstać, ale ten, złapał mnie za rękę i przytrzymał mnie na łóżku.

- Jego też nienawidzę. - Dodał cicho, biorąc chusteczkę, by wyczyścić oczy. - Wszyscy obiecaliście rozmawiać ze mną częściej, bo zdaje się, że jesteście jedynymi, którzy mnie rozumieją. Ale to był zawsze Wonwoo czy Junhui, więc poszedłem do Soonyoung'a, ale ten tylko chciał tańczyć i w ogóle nie chciał mnie słuchać. Czuję, jakby moja głowa miała zaraz eksplodować. - Rozpłakał się, po skończeniu ostatniego zdania. 

- Oh, Boże. Bardzo przepraszam. Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Głaskałem jego głowę, pytając. 

- Powiedziałem. Nawet nie pamiętasz. Powiedziałem Ci to przed snem kiedyś, a Ty tylko skinąłeś głową i powiedziałeś, że załatwimy to rano. Ale przez cały dzień byłeś z Mingyu, Wonwoo i Junhui'em. - Jego głos nadal był bardzo głośny.

Westchnąłem. Czułem się tak źle. 
- Przepraszam. Naprawdę. Teraz mam czas. Opowiedz mi wszystko. - Odparłem. 

Chciał, żebym zrozumiał jego poczucie pustki, ale nadal czując coś ciężkiego, nadal trzymającego go na ziemi. Jego intensywne myśli o samookaleczaniu i samobójstwie. Sposób, w jaki czuł się samotny, nawet będąc dookoła ludzi, których kochał. Bolał mnie fakt, iż ten młody człowiek, przeszedł już przez tak dużo bólu. I bolał jeszcze bardziej fakt, że nie mogłem spełnić jego jedynego pragnienia. Nie potrafiłem go zrozumieć. 

Ale próbowałem. Skinąłem głową, dałem mu tyle porad, ile mogłem. Musiałem o tym porozmawiać z Soonyoung'iem. To był jego najlepszy przyjaciel, był jak jego starszy brat. 

Wszyscy przechodziliśmy wtedy przez piekło, ale powinniśmy też pamiętać o naszym kochaniu, by go wyprowadzić na prostą, nawet jeżeli my będziemy musieli zostać. 

Powiedziałem Chan'owi, żeby poszedł wcześnie spać i nawet sam go przykryłem kocem i wytrzepałem poduszkę. 

- Ty też nie możesz mnie zrozumieć, prawda? - Ziewnął Chan. 

Skinąłem głową, ale on wiedział, jak było mi za to przykro.

- Próbowałem. Ale Twoje myśli są za trudne, dla mnie do zrozumienia. Byłem zaskoczony, słysząc to od Ciebie. - Szepnąłem, włączając jego lampkę nocną. 

- I tak, dziękuję, że mnie wysłuchałeś. To było wystarczająco dużo. - Zamknął oczy.

- Dla Ciebie wszystko. - Przeczesałem mu włosy ręką i cicho opuściłem pokój. 

Soonyoung był w Pokoju Telewizyjnym, oglądając występ jakichś idoli na wydekorowanej scenie. Był tak tym pochłonięty, że nie zauważył, jak wszedłem i usiadłem obok.

- Cześć. - Zacząłem, a on tylko skinął głową. 

- Wyobraź to sobie, Minghao. - Wyparował i złapał mnie za ramię. - My debiutujący na ShowChampion. Wszyscy razem. Z historią, która nas połączyła. I z niesamowitymi występami.

Westchnąłem i w końcu na mnie spojrzał. 
- Powinieneś bardziej się troszczyć o Chana. On przechodzi teraz przez ciężkie rzeczy. 

- Będę się troszczyć. Nie martw się. Na razie jest z nim okej. - Znowu wbił oczy w ekran. 

- Wcale nie. - Wziąłem pilota do ręki i wyłączyłem telewizor. 

- Ej! - Wrzasnął. - Dobrze się czujesz?! 

- Słuchaj mnie-.. 

- Już słyszałem. Znam Chana lepiej od Ciebie. Nie musisz mnie pouczać. - Wstał. 

- Jeżeli tak dobrze go znasz, powinieneś wiedzieć, że przed chwilą wybuchnął płaczem, bo czuje się odosobniony i samotny, bo żaden z nas go nie wysłuchał. - Również wstałem i wbiłem w niego wzrok.

- Przestań próbować naprawiać wszystko dookoła, tylko napraw samego siebie. Nie możesz udawać superbohatera dla innych, gdy sam umierasz. - Wykrzyczał i popchnął mnie na drzwi. 

Usiadłem znowu na kanapie i próbowałem się uspokoić. Złość, smutek i dezorientacja nadal nade mną panowały. Łzy zaczynały się pojawiać, przez które, wszystko stawało się zamazane. Wszystkie pytania, które miałem, sprawiały, że bolała mnie głowa. Płakałem, próbując odkryć, czy nienawidziłem siebie czy Soonyoung'a bardziej. 

Nienawidziłem Soonyoung'a za te słowa i nienawidziłem siebie, bo miał rację. 

Station 11 ✓Where stories live. Discover now