trente-quatre.

526 68 31
                                    

Staliśmy na ganku domu Minah. Już tutaj, wyczułem jedzenie ze środka. Coś tłustego. Fuj. Nienawidziłem tego zapachu. Ostatni raz, kiedy jadłem coś smażonego chyba z dwa lata temu.
- To tylko parę godzin z tą rodziną, później idziemy. Przeżyjemy to. - Spróbowała mnie pocieszyć mama, a ja skinąłem głową, kiedy wzięła mnie za rękę. 
Ktoś w końcu otworzył drzwi i pojawiła nam się przed oczami Minah.
- Minghao! - Pisnęła, po czym mnie przytuliła. - Tak za Tobą tęskniłam. - Szepnęła mi do ucha. Próbowałem powstrzymać nadchodzące dreszcze. Pomyślałem o Junhui'u. Wydaje mi się, że wkurzyłby się widząc mnie w jej ramionach. - Dzień Dobry Pani Xu. Dziękuję za przybycie. - Uśmiechnęła się do mojej mamy, a ona również powitała ją z uściskiem. 

Kiedy Minah odwróciła się, żeby zawołać jej rodziców, mama przewróciła oczami i spojrzała na mnie. Próbowałem powstrzymać się od śmiechu. 

Przyszli jej rodzice i również nas przywitali. Moja mama zginęła gdzieś w kuchni z Minah i jej mamą, a ja pozostałem sam na sam z jej tatą. Powiedział, że czas na poważną rozmowę pomiędzy mężczyznami. 

Usiedliśmy zatem na kanapie w salonie. 

- Jak tam Twoja wątroba? 

- Co? 

- Minah powiedziała mi, że masz jakieś problemy z wątrobą. To dlatego odwiedzała Cię w szpitalu. - Kontynuował uparcie. 

Oczywiście, uwierzyłby we wszystko co jego księżniczka by mu powiedziała. Nawet jeżeli tylko kurwa kłamała. Nie miała zamiaru mówić im prawdy. Bo to by oznaczało, że musieliby również się dowiedzieć, kogo to była wina. Postanowiłem zagrać w jej grę. Nie chciałem zaczynać sporów między rodzinami. Jeszcze nie

- Och, jest o wiele lepiej. Był czas, kiedy nie mogłem niczego przełknąć. Tylko cola zero. - Nie kłamałem. Po prostu odstawiłem szczegóły. Prawdę. 

- O, bardzo dobre wieści! Czyli jesteś już gotowy wrócić do Minah? Byliście razem cudowni. - Zapytał. 

- Uhm, ale ja mam-..

- Kolacja gotowa. - Mama nam przerwała. Byłem jej poniekąd wdzięczny. 

Skierowaliśmy się do jadali i usiedliśmy. Minah usiadła obok mnie. Unikając jej wzroku, zdecydowałem się spojrzeć na mój talerz. Bała się, że powiedziałem jej rodzicom prawdę. 

Shit

- Minghao, musisz być naprawdę szczęśliwy. Pamiętam jak bardzo kochałeś mojego kurczaka. Zrobiłam go specjalnie dla Ciebie. - Oznajmiła dumnie mama Minah.

Chciało mi się rzygać. Nienawidziłem go. 

W końcu spojrzałem na Minah. Pomachała głową w moją stronę w zachęcającym geście. Nie mogę tego zrobić. Nie zjem tego. Spojrzałem na mamę. Spojrzała na mnie przepraszająco. Nie mogła nic z tym zrobić. Musiałem to zjeść. 

Przedtem wypiłem wodę. Rozejrzałem się dookoła. Wszyscy wydawali się delektować tym gównem. Zapach też nie był cudowny. Zdecydowałem się pociąć mięso na części. Para buchnęła mi w twarz. Powstrzymywałem się od kaszlenia. Jak w slow motion kierowałem widelec do buzi. Usta mi dygotały. Ręce się trzęsły. 

- Powinienem był schować auto do garażu. - Powiedział nagle tata Minah by zacząć konwersację. Położyłem widelec na talerzu, nie biorąc w końcu owej części mięsa do buzi. - Ci protestujący ludzie mogą je zepsuć. 

- Kto? - Moja mama chciała wiedzieć. 

- No tamci szurnięci, co walczą o prawa dla homoseksualistów. Chcą, żeby rząd im przyznał prawo do ślubu. Przechodzili obok naszego domu. - Oznajmił, przewracając oczami. Nawet Minah wybuchła ironicznym śmiechem.

Ja już miałem dosyć. Ale tata Minah jeszcze nie skończył. 

- Naprawdę myślą, że mogą wygrać tę sprawę. Powinni wiedzieć, że i tak pójdą do piekła. - Głośno się zaśmiał, a Minah do niego dołączyła. 

- Przepraszam, Panie Kang, ale-.. - Próbowałem się wtrącić. 

- Jeżeli chcesz mnie zapytać, czy możesz wrócić do mojej córki, to już nie musisz. Jesteś bardzo dobrym chłopakiem. I Bóg, i Jezus Cię zaakceptują w naszym domu. - Dodał. 

Zatem wypuściłem z siebie coś w rodzaju sfrustrowanego śmiechu i wstałem. Nie umiałem go brać na poważnie. 

- Po pierwsze, nie. Nie zamierzam się spotykać z tą kłamczuchą, która kłamie nawet na mój temat. Nie mam żadnych problemów z wątrobą. Mam anoreksję i obecnie przesiaduję w psychiatryku. A pańska córka jest jednym z powodów, dlaczego tak się stało. Mówiła mi okropne rzeczy zamiast mi pomóc. Powiedziała, że chłopacy nie mogą mieć zaburzeń odżywiania. Zostawiła mnie. A tak przy okazji, mam chłopaka. Tak, jestem jednym z tych szurniętych, co pójdą do piekła. Ale wie Pan co? Prawdopodobnie i wręcz czystoteoretycznie spotkam tam pańską cudowną córkę. 

Przez długi czas nikt nic nie mówił. Pamiętam, że nie rozmawiałem jeszcze z mamą o Junhui'u. Wyjawiłem jej się w najgorszy, możliwy sposób. 

- Z mojego domu, już! - Zaczęła krzyczeć mama Minah. - Oboje z mojego domu! Szatan Was opętał.

Moja mama wstała i 'przez przypadek' przewróciła swój kieliszek z winem na dywan. 

- Dziękuję Minah, za to, że zerwałaś z moim synem. Wolałabym, żeby spotykał się z pierwszym lepszym chłopakiem na ulicy, niż z taką żmiją jak Ty. Miłego dnia życzę. - Wysyczała, po czym wzięła mnie za rękę i wyszła. 

Od razu jak tylko weszliśmy do auta, zaczęliśmy się głośno śmiać. 

- Mamo, to było wspaniałe. - Nie mogłem wziąć wdechu.

- Wygląda na to, że dobrze Cię wychowałam. - Skomentowała i włączyła silnik. 

Uspokoiliśmy się. Przejechaliśmy trochę, w ciszy. 

- Jak ma na imię? - Zapytała. 

- Junhui. Wen Junhui. 

- Ah, tamten chińczyk. 

- Znasz go? - Zapytałem. 

- Dr Nam mówiła mi o nim pare razy. Powiedziała, że macie naprawdę osobliwą przyjaźń. Że jesteś dla niego dobry, a on dla Ciebie. Kiedy zaczęliście się spotykać? - Wypytywała dalej. 

- Chyba z trzy miesiące temu. 

- Jak słodko. Ale wyglądasz nieswojo. Wszystko w porządku? Mieliście kłótnię? 

Skinąłem głową. Ufam jej znowu po długiej przerwie, zatem nie miałem nic przeciwko powiedzeniu jej wszystkiego. O czasie, w których nienawidziłem Junhui'a. Czas, w którym tańczyliśmy na dachu, kiedy Sua próbowała mnie nakłonić do wymiotów, nawet o tym, jak byłem pijany. Nasza randka przy zachodzie słońca. Powiedziałem jej też, co Junhui zrobił Wonwoo. Dużo płakałem mówiąc o moich przełamaniach.

A ona mnie wysłuchała. Powoli. Troszczyła się o mnie. Po raz pierwszy nie była pochłonięta pracą albo czymkolwiek innym. Byłem szczęśliwy, że mama w końcu jest po mojej stronie.

Station 11 ✓Donde viven las historias. Descúbrelo ahora