trente-six.

497 68 30
                                    

Była noc. A ja obudzony. Małe światło obok mnie nadal było włączone. 
Nie wiem konkretnie kiedy, ale parę godzin temu, Junhui miał jeden z tych jego ataków. Po długim czasie.
Byłem już w łóżku, pielęgniarki sprawdziły mój pokój i nagle ktoś zaczął krzyczeć przed moimi drzwiami. 
I oczywiście, był to Junhui. Słyszałem jak szastał klamką moich drzwi, ale kroki nadchodziły w jego kierunku i chyba nie pozwoliły mu wejść. 
Spojrzałem na Chana. Jego oczy również patrzyły w moim kierunku. Nic do siebie nie mówiliśmy. 
Junhui nadal krzyczał, wydawało się, że nawet kopał. 
- Puść mnie! - Wykrzyczał. - Muszę do niego pójść! 
A potem go zabrali. Siedziałem tylko na łóżku, patrząc na drzwi. Byłem przerażony. Przez wiele miesięcy z Junhui'em było w porządku. Nie miał żadnej akcji od kiedy jego ojciec przyszedł go odwiedzić ostatnim razem. Ale dzisiaj było nawet gorzej. 

Nie spałem aż do rana. Następnego dnia Chan i ja poszliśmy na śniadanie. Ku mojemu zaskoczeniu, dostrzegłem też Junhui'a. Siedział sam na samym końcu kafeterii, tyłem do nas. 
Postanowiliśmy usiąść obok Soonyoung'a, Wonwoo i Mingyu, którzy również to zauważyli.
- Słyszeliście go wczoraj? - Zapytał Soonyoung, gdy tylko usiedliśmy. 

Skinąłem głową, a Chan odpowiedział. 
- No. Był przed drzwiami, chciał się zobaczyć z Minghao. 

Soonyoung westchnął. Jihoon zdecydował się do nas dosiąść. 
- Seventeen się rozpada? - Zapytał nagle. 

- Co? - Mingyu się zaśmiał.

- Nasza grupa. Przez Junhui'a. - Jihoon się poddenerwował. 

Soonyoung go uspokoił.
- Nie, oczywiście, że nie. Po prostu potrzebujemy przerwy. Musimy pogadać. Okropnie pilnie. 

- Co to Seventeen? - Zapytał Wonwoo. 

- Nasza grupa taneczna. Chcesz dołączyć? - Wtrącił Jihoon. 

- Chwila. Gdzie tańczycie? Tutaj? - Wonwoo był zdezorientowany, ale Jihoon wszystko wyjaśnił. 

- Seventeen bardzo dużo dla niego znaczy. - Szepnął mi do ucha Chan. 

Chłopacy odeszli po chwili, zostawiając mnie samego z Mingyu. Odwróciłem się i dostrzegłem, że z Junhui'em siedzi teraz jakaś pielęgniarka i próbuje z nim rozmawiać. Nie widziałem jego twarzy, ale wiedziałem, że nie odpowiada, a jedynie kiwa głową. 

Odwrócił się też i spojrzał na mnie. Z jego czerwonych oczu mogłem wyczytać, że jest zmęczony. Miał małą ranę na ustach. Pielęgniarka nadal gadała, ale on tylko patrzył na mnie. A ja patrzyłem na niego. Patrzyliśmy się na siebie nawzajem jak w transie. 
Aż w końcu pielęgniarka poklepała go po ramieniu i powiedziała mu, że ma już iść. 
- Naprawdę Cię potrzebuje. - Zauważył Mingyu, a ja nie mogłem nic na to poradzić, więc po prostu pomachałem głową. 

- Ale nie potrafię mu wybaczyć. Nie teraz. Boję się go. 

- Wonwoo naprawdę bardzo mocno próbuje zobaczyć w nim nowego Junhui'a. Tego, który jest spokojny i miły dla ludzi. A Junhui próbuje taki pozostać. Niebezpośrednio sobie w tym pomagają. Jeśli też spróbujesz, zmiana nadejdzie szybciej i Wonwoo zauważy jeszcze więcej z tego, co się z nim dzieje. Pomyśl o tym. To byłoby dobre dla nas wszystkich. - Oznajmił i również wyszedł. 

Wpatrywałem się w okno, myśląc nad jego słowami. Prawda boli. Naprawdę mocno. Miał rację. Wszystko powinno się poprawić w końcu. Nie mogę tak ignorować Junhui'a. To mu nie pomoże. Z takim nastawieniem i ja wstałem, zmierzając do pokoju Junhui'a. 

Nawet nie pukałem, po prostu wszedłem. Cieszyłem się, że nie tylko Junhui znajdował się w danym pomieszczeniu, bo Soonyoung siedział na jego łóżku. 

- Chodźmy potrenować. - Powiedziałem. 

- Co? - Soonyoung się zaśmiał. - Przecież mnie słyszałeś wcześniej. 

I tak to zignorowałem. 

- No dalej. Nic nie robiliśmy od ponad tygodnia. To zrobi nam wszystkim dobrze. - W końcu spojrzałem na Junhui'a, żeby zobaczyć jego reakcję. Wyglądał na spokojnego. 

- Dla mnie w porządku. - Powiedział tylko, po czym już wyszedł. 

- Zwołaj Chana i Jihoona i dołączcie. - Poleciłem Soonyoung'owi i poszedłem śladami Junhui'a. 

- Nie masz nic przeciwko Jihoona z nami tutaj, prawda? - Zapytałem go, jak tylko spoczęliśmy na miejscu. 

- Nie. - Przystanął. - Dlaczego tak nagle zacząłeś ze mną rozmawiać? 

- Uhm, a dlaczego nie? - Nie umiałem lepiej odpowiedzieć. 

- Nienawidzisz mnie. 

- Nigdy tak nie powiedziałem. 

Westchnął. 

- Minghao, kiedy zapytałem Cię o to wczoraj, nie odpowiedziałeś. 

- Ale to nie oznacza tak. 

- O co chodzi z tą ciężką atmosferą. Wydaje mi się, że przyszliśmy tu tańczyć, a nie rozmawiać o naszych uciu-puciu związkach. - Wtrącił się Chan i nawet sprawił, że się zaśmialiśmy. 

Zdecydowaliśmy się zatańczyć parę choreografii, które znamy, a potem Soonyoung nauczył nas nowej. Każdy był tak skupiony, że chyba tylko ja zauważyłem wchodzących cicho Wonwoo i Mingyu, którzy następnie usiedli w kącie. To chyba Jihoon ich tu zaprosił. 

Zanim usłuchałem co mówił Soonyoung, uśmiechnąłem się do nich. 

Po godzinie, mogliśmy w końcu zatańczyć całą choreografię i chłopacy byli zaskoczeni, kiedy Mingyu zaklaskał na samym końcu. 

- Ta piosenka jest świetna. - Oznajmił. - A taniec nawet lepszy.

- Ja ją wyprodukowałem. - Wtrącił Jihoon. - Ale potrzebuje jeszcze jakiegoś rapu. 

Mingyu uśmiechnął się do Wonwoo. 

- No to super, macie już dwóch raperów przed wami. 

- Naprawdę? Zrobilibyście to dla nas? - Zapytał. 

- No jacha. To jesteśmy członkami Seventeen czy nie? - Zapytał Mingyu, spoglądając na Soonyoung'a. 

- W porządku. A co z Tobą Wonwoo? 

- Okej. - Skinął głową. 

- Super! - Jihoon zaklaskał. 

Ale Junhui nie wyglądał na takiego podekscytowanego. 

Station 11 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz