douze.

705 77 31
                                    

Soonyoung i Junhui w końcu się pogodzili, przez co sam też czułem się w miarę dobrze.
Byliśmy w drodze do kafeterii, gdy nagle zauważyliśmy dwóch chłopaków, siedzących na naszych miejscach.

- uhm...chodźmy gdzieś indziej.- Powiedział Chan, a ja poparłem go. Jednakże Junhui pokręcił głową.

- Ej, coś się pojebało? - Krzyknął, ale tylko jeden z nich zareagował.

- Mówisz do nas? - Zapytał, a Junhui pomachał głowę.

- Wypierdalać.

- Słucham?

Junhui westchnął ciężko.
- To nasz stolik. My tu jemy.

Chłopak wzruszył ramionami.
- Właściwie, nic tu nie należy do Ciebie.

- Kim ty kurwa myślisz, że jesteś, że grasz takiego dupka - Junhui podniósł głos, jednakże chłopak pozostał spokojny.

- Och racja. Mam na imię Kim Mingyu. A to mój przyjaciel i współlokator, Jeon Wonwoo. - Oznajmił, kładąc rękę na ramieniu drugiego. Ten spojrzał w górę na dosłowną chwilę, po czym kontynuował jedzienie. - Jeśli chcesz, możesz się dosiąść. - Uśmiechnął się.

- Nie, ty...- Zaczął Junhui, ale mu przerwałem.

- Jasne.- Powiedziałem i usiadłem, a uśmiech Mingyu się poszerzył.

Wonwoo spojrzał na mnie i przewrócił oczami, widząc, że siedzę na przeciwko niego.
- Jestem Xu Minghao, pochodzę z Chin. - Oznajmiłem.

Mingyu pomachał głową.
- A wy, nie chcecie się dosiąść? - Spojrzał na Soonyoung'a i Chan'a, ignorując Junhui'a.

- Oczywiście. - Powiedział Soonyoung i oboje usiedli obok mnie.

Junhui sterczał nad nami, kręcąc głową. Po chwili odszedł i usiadł gdzieś indziej.

Soonyoung westchnął.
- Przepraszamy za niego, zawsze taki jest...

- Wiemy, jest tu bardzo popularnym tematem. Nikt nigdy nie został w psychiatryku tak długo, jak on. - Pierwszy raz, Wonwoo włączył się do rozmowy.

- Jak długo tu jest? - Zapytałem.

- Wydaje mi się, że coś około dziewięciu miesięcy. - Odpowiedział, a ja odwróciłem się, poszukując Junhui'a wzrokiem, ale znów, wiedziałem tylko jego plecy.

Dostałem moją tacę od pielęgniarki. Chwilę później, Mingyu dostał swoją, co mnie trochę zdziwiło.
Oboje popatrzyliśmy na siebie i zaśmialiśmy się, mimo iż to wcale nie było śmieszne.

Wszyscy rozmawialiśmy ze sobą otwarcie, poza Wonwoo, który wydawał się czuć nieco nieswojo z nami.
Po tym, jak już wszyscy poszli, ja i Mingyu siedzieliśmy swoje, ale milczeliśmy, bo nie mieliśmy tematów do rozmowy.

Aż do chwili, kiedy Mingyu odchrząknął, żeby zwrócić moją uwagę.
- Nie wiem, może to takie bardziej prywatne, ale...ty i Junhui...? Jesteście razem?

- Co? Nie. Kto Ci to w ogóle powiedział? - Zapytałem, starając się zachować spokój.

- Uhm...wszyscy. - Odparł sklejając usta w kreskę.

- Kto to wszyscy?

Mingyu spiął się bardziej.
- Czasami ja i Wonwoo...jak idziemy do pokoju pielęgniarek, żeby sprawdzić moją wagę... one tylko o Was tam gadają. Plotkują o Was.- Szepnął.

- Naprawdę? - Kompletnie zapomniałem, o czym tak właściwie rozmawialiśmy, mój umysł wypełniła jedna myśl. - Możesz sprawdzić swoją wagę? Mogę z Wami pójść kiedyś?

Mingyu zaśmiał się głośno.
- Jasne.

- Ale co one tam gadają? W sensie, pielęgniarki. - Wróciłem do tematu.

- Znaczy...mówią, że jesteś jedyną rzeczą, która podtrzymuje go spokojnym. No i ostatnio jedna mówiła, że widziała jak się całujecie.

- Co? Nie, nie. Nawet się nie przytuliliśmy. - Wkurzyłem się. - Znaczy...Ja nie jestem nawet gejem. Czemu one tak to podkoloryzowują?

- Ależ to oczywiste.

- Co?

- Że Junhui tak. Jest gejem. I troszczy się o Ciebie. - Oznajmił Mingyu i jego usta rozszerzyły się w uśmiechu.

- Nawet mnie dobrze nie zna. - Odparłem.

Mingyu pokręcił głową.
- Ale nic mu o sobie nie mówisz.

I miał rację.

Wszystko trzymałem w sobie.

Ale musiałem.

Gdy wychodziłem, Mingyu mnie zawołał, a ja się odwróciłem.
- Możesz z nami iść tej nocy. Do pokoju pielęgniarek. - Uśmiechnął się.

- Jasne.

I wyszedłem. Z uśmiechem na ustach.

- Nie rozmawiaj z Mingyu - Powiedział Junhui, siedząc na moim łóżku, gdy wszedłem do swojego pokoju.

- Mogę robić, co chcę. - Pokręciłem głową, zamykając drzwi.

- On na Ciebie leci. - Szepnął Junhui, jakby to było coś niebezpiecznego.

- I ty też - Odszepnąłem sarkastycznie.

- Nie, przestań.

- I dlaczego to tak źle, jeżeli na mnie leci?

- Jest niebezpieczny.

Zaśmiałem się niekontrolowanie.
- Nawet go nie znasz, nie jesteś od niego lepszy.

- Przestań się śmiać.

Ale nie mogłem.

Nagle Junhui wstał i pchnął mnie na łóżko. Natychmiast przestałem się śmiać i zacisnąłem powieki, byleby nie spotkać jego wzroku na mnie.

- Przestaniesz teraz? - Szepnął. Poczułem jego ciepły oddech, łaskoczący moje ucho.

Zgubiłem się gdzieś w mojej głowie, nie wiedziałem jak odpowiedzieć.

- Minghao. - Kontynuował, tylko że tym razem, czułem jego usta, spoczywające na moim uchu. - Hyung chce twojej odpowiedzi.

- Ja...przestanę...tak...Hyung... - Spróbowałem sformułować zdanie, ale nie wyszło.

Moje oczy były nadal zamknięte. Czułem jak się oddala.
Gdy je otworzyłem, ujrzałem uśmiechniętego, dumnego z siebie Junhui'a.

- To jest takie słodkie, jak bardzo słabego mogę z Ciebie zrobić. - Roześmiał się, po czym opuścił pokój.

Znowu, zostawiając mnie na łóżku z czerwoną twarzą i bijącym sercem.

Station 11 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz