W autobusie było tak duszno, że ledwo można było oddychać. Chan opierał głowę na moim ramieniu, a Soonyoung razem Junhui'em słuchali muzyki na siedzeniach przed sami.
Oczywiście Junhui musiał się już pokłócić z Mingyu i Wonwoo, którzy siedzieli w tym samym rzędzie, co my.
W ogóle go nie obchodziło, że się spóźnił, po prostu chciał te miejsca. I próbował ich nawet zastraszać, ale ja z Soonyoung'iem namówiliśmy go na inne miejsce. Mimo to, od tamtego momentu, nie odezwał się ani słowem. W międzyczasie, rozmawiałem sporo z Mingyu i powiedział mi sporo o swoim życiu. A mianowicie, że bardzo lubił piec. I nie przestał, nawet, gdy zaczął się głodzić.
- Zawsze znalazł się ktoś obok, kto mógłby zjeść moje jedzenie. - Ściszył głos, gdy zauważył pielęgniarkę, która przysłuchiwała się jego historiom.
- Jesteśmy na miejscu. - Powiedziała po chwili.
Obudziłem Chana i razem wyszliśmy z autobusu.
Szliśmy w kierunku budynku, gdy nagle Chan szturchnął mnie delikatnie.
- Hyung, patrz.
Gdy spojrzałem w górę, zobaczyłem ogromną wieżę.
- Wyglądałaby lepiej, gdybyśmy zwiedzali ją w nocy. - Mruknąłem, ale i tak, nikt mnie nie słuchał.
Wszyscy spojrzeli na Junhui'a, który właśnie bił się z pielęgniarką.
- Daj mi tu zostać. W życiu nie wejdę na tę kolejkę. [A\U Do N Seoul Tower prowadzi kolejka linowa. Coś jak ta na Śnieżkę]. Nigdy. - Krzyknął, nawet nie trochę zawstydzony, w związku z czym, ludzie zaczynali się odwracać.
- Junhui, proszę. - Błagała pielęgniarka, ale on tylko pokręcił głową i usiadł na ławce.
- Masz lęk wysokości? - Zapytałem.
- Nie, po prostu nie chcę się znaleźć na tym pierdolonym czymś. - Oznajmił.
- Nie kłam. - Upomniałem go i wyciągnąłem do niego rękę. - Chodźmy tam razem.
Nie reagował.
- Naprawdę chcesz przegapić okazję na trzymanie Minghao za rękę, przez ponad dziesięć minut? - Zapytał ironicznie Soonyoung.
Junhui westchnął i wstał.
- Nie potrzebuję twojej ręki. - Mruknął w moją stronę, po czym poszedł dalej.
- Chyba nadal jest zły za tamto. - Powiedział Mingyu i westchnął.
Podeszliśmy do kolejki i patrzyliśmy jak Junhui próbował się uspokoić.
Przysunąłem się do niego bez słowa, a on na mnie po prostu spojrzał.
- Onie. - Powiedziałem, gdy reszta zaczęła się oddalać. - Junhui, damy radę. - Dodałem i wziąłem go za rękę.
Weszliśmy do kolejki i jakiś mężczyzna zamknął drzwi.
- Czekaj, tylko my? - Zapytał Junhui i rozejrzał się dookoła.
Kapsuła zaczęła się ruszać, a on, krzyknął przerażony.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - Próbowałem go uspokoić, ale rozglądał się, ściskając mocno moją rękę. - Za chwilę będziemy na górze. Jeszcze trzy minutki. - Kontynuowałem i w końcu pomachał głową.
- Minghao, dlaczego to się tak buja? Nie powinno się bujać. Minghao, oni chcą nas oszukać. To coś spadnie zaraz. O Mój Boże, musimy stąd wyjść. Nie chcę umrzeć w taki sposób. - Nadal panikował.
Tym razem nic nie powiedziałem, ale za to go przytuliłem. Trząsł się jak cholera, ale mimo to, jego ręce zagubiły się w moich włosach. Czułem jego oddech na mojej szyi, co mnie stopniowo uspokajało.
Tak też zostaliśmy, do końca kolejki. Jedynym, tak też dźwiękiem, był jego oddech.
- Jesteśmy już na miejscu. Patrz, wszyscy na nas czekają. - Powiedziałem i wskazałem na grupkę ludzi, którzy nam machali. - Chodźmy już.
..
- Już na to nie wchodzę. - Odparł Junhui, gdy podeszliśmy do Soonyoung'a i Chan'a.
- Hyung, ale wiesz.. jeszcze trzeba zejść. - Powiedział Chan, a zaraz po westchnięciu Junhui'a, wszyscy się roześmialiśmy.
- Musimy jeszcze wejść do windy. - Oznajmił Mingyu.
Już w windzie, Junhui znowu był zły, dlatego, że oboje z Wonwoo, musieli z nami tam stać.
- Popatrz w górę. - Powiedziałem, żeby zabrać jego uwagę.
Wszyscy spojrzeliśmy zafascynowani.
Na suficie znajdował się wielki ekran imitujący galaktykę.
- Ale super. - Szepnął i wziął mnie za rękę.
Pomachałem głową.
W końcu dotarliśmy na ostatnie piętro i wyszliśmy.
- Wow, widać stąd całe miasto. - Powiedział Soonyoung.
- Minghao, nie podchodź za blisko szyby. - Ostrzegł mnie Junhui.
- Spokojnie, nie wypadnę, ani nic.- Odparłem i uśmiechnąłem się szeroko.
Troszczył się, bał się o mnie.
Patrzyliśmy się na widoki pewien czas, gdy Junhui przerwał ciszę.
- Jak na dachu, ale o wiele bezpieczniej. - Stwierdził.
- I o wiele wyżej. - Dodałem.
- Chłopaki, chodźcie! Też zróbmy takie coś. - Zawołał Chan.
- Hm?
- Kłódki przyjaźni. - Dodał.
- To? Przecież to jakieś gówna dla dzieci. - Wtrącił Junhui i zepsuł nastrój. Znowu.
Cieszyłem się, że Chan go nie słyszał. Ale Soonyoung się wkurzył.
- Nie miał dużo przyjaciół do teraz, więc mógłbyś chociaż udawać, że Cię obchodzi, do jasnej cholery? - Syknął, a Junhui przewrócił oczami, ale ostatecznie się zgodził.
- Jakiego koloru chcecie kłódkę? - Zapytał niczego nieświadomy Chan.
- Jasno-niebieska jest ładna. - Odparł Junhui i uśmiechnął się, gdy Chan powiedział, że myślał tak samo.
- Ja ją kupię. - Powiedziała pielęgniarka.
Podziękowaliśmy jej i wyszliśmy na zewnątrz, gdzie mnóstwo kłódek już wisiało, poobwieszanych dosłownie wszędzie.
- Potrzebujemy specjalnego miejsca. - Stwierdził Soonyoung.
Podeszliśmy do balustrady i zawiesiliśmy kłódkę.
- A co z kluczykiem? - Zapytałem.
- Możesz mi dać. - Zaproponował Junhui.
- Czemu?
- Nie zatrzymam go. Daj.
Gdy podałem mu kluczyk, on, rzucił go za siebie, a my zobaczyliśmy, jak kluczyk upada obok drzew.
- To był dobry pomysł. - Pochwaliłem go.
- No wiem.
VOUS LISEZ
Station 11 ✓
FanfictionDwoje chłopaków ze zdiagnozowaną anoreksją i IED zakochuje się w sobie w szpitalu psychiatrycznym tłumaczenie książki @warukki o tym samym, wdzięcznym tytule. 01072016 - rozpoczęcie pisania oryginału 05052018 - rozpoczęcie tłumaczenia [Zakończona]...