trente-neuf.

496 64 16
                                    

Moje oczy były wbite w ciemny sufit nade mną. Chciałem się po prostu upewnić, że Chan już śpi i nie będzie zadawać żadnych pytań, jak zobaczy, że wychodzę. 

Wiedziałem, że Junhui już na mnie czeka przed drzwiami. Parę minut temu słyszałem kroki, które ucichły akurat nad moimi drzwiami. Usłyszałem także jak dotknął ręką klamki, ale nie otworzył drzwi. 

Powoli zdjąłem z siebie koc i położyłem nogi na ziemi. Podniosłem się i usiadłem na łóżku, odwracając się plecami do Chana. Wstałem i westchnąłem, kiedy moje kolana strzyknęły. 

Otworzyłem drzwi i zobaczyłem uśmiechniętą paszczę Junhui'a na powitanie. I ja się do niego uśmiechnąłem, po czym usłyszałem szept Chana za mną. 

- Bawcie się dobrze, chłopaki. 

Zamknęliśmy za sobą drzwi i Junhui złapał mnie za rękę, gdy wchodziliśmy po schodach. Fala różnych wspomnień nagle przeszła przez moją głowę, gdy zobaczyłem znane nam obojgu drzwi, prowadzące na zewnątrz. 

Nasz pierwszy pocałunek, nasze potajemne próby, Junhui płaczący, mówiący o jego przeszłości i ten nawalony, cały flirciarski. Także ten wysłuchujący moich problemów. Junhui. 

Już otworzył drzwi i wyprowadził mnie na zewnątrz. Nadal trzymał mnie za rękę. Oboje wiedzieliśmy, jak bardzo tęsknił za tym miejscem. 

- Nie wzięli stąd tej ławki.- Zauważył, siadając na ową ławkę. 

- Albo postawili ją tutaj z powrotem dla nas. - Dopowiedziałem. - Jak tam próba z Wonwoo? - Zapytałem, a on się uśmiechnął. 

- W sumie to zabawnie. Wyglądał strasznie dziwnie, ale w końcu mu się udało go opanować.. Po paru godzinach pomagania mu. - Odpowiedział, sprawiając, że się zaśmiałem. - Tęsknię za widzeniem Cię takiego. Tęsknię za widzeniem Cię tak reagującego. - Nagle dodał, a ja sobie przypomniałem jego wcześniejsze słowa.

Chciał porozmawiać. 

- Czemu? Jaki byłem wtedy? - Chciałem wiedzieć. 

- Po.. tym co się stało, nawet na mnie na początku nie patrzyłeś. Twoja mina, kiedy mnie biłeś, była pełna bólu i czegoś, czego jeszcze nie widziałem. Patrzenie na kogoś, kogo kochasz, obolałego od czegoś, co zrobiłeś, bardzo Cię niszczy. - Poczułem ukłucie w sercu, gdy sobie przypomniałem o tym dniu. 

Jakby o tym wiedział, Junhui położył mi rękę na klatce piersiowej. I ja położyłem moje ręce na szczycie jego. 

- A potem, kiedy już mogłeś na mnie spojrzeć, twoje spojrzenie był takie zimne, że mogłem zobaczyć w nim całą nienawiść, jaką do mnie miałeś. Za każdym razem, gdy zamykaliśmy oczy, odczuwałem go jako kolejny pocisk. - Westchnął, gdy skończył. 

- Nigdy Cię nie nienawidziłem. Po prostu się bałem. - Powiedziałem, gdy ścisnął moją rękę mocniej. 

- Nie wierzę Ci. - Szepnął i w jego oczach zebrały się łzy.

- Naprawdę. Nie było dnia, w którym o Tobie nie myślałem. Strasznie za Tobą tęskniłem, ale za razem, czułem, że to złe, okazywać miłość dla Ciebie. - Próbowałem go przekonać i przekazać, co czułem i ogólnie miałem na myśli. 

Ale nadal myślał o sobie jako o potworze i ciągle przepraszał, aż do kiedy pierwsze łzy opuściły kąciki oczu i spłynęły po jego policzkach. 

Ująłem jego szczękę, drżącymi rękami i powiedziałem, żeby na mnie spojrzał. Jego oczy spotkały się z moimi i zanim zdążył znowu przeprosić, przystawiłem moje usta do jego. Całowanie go po tylu tygodniach było niewiarygodne. Uczucie miękkości i ciepła pochodzącego od niego, znowu sprawiły, że stałem się bezsilny. Zacząłem dotykać jego szyi, twarzy i włosów. Tak bardzo za nim tęskniłem, że próbowałem poczuć wszystkie znajome uczucia w tym ulotnym momencie. 

Przerwał pocałunek, przez brak powietrza i na mnie spojrzał. Jego policzki nadal były mokre, więc scałowałem jego łzy*. 

- Kocham Cię. - Powiedziałem, a żeby mu to udowodnić, znowu dałem mu małego całusa. 

- Ja Ciebie też. - Szepnął i pocałował mnie w czoło. 

Potem zaczęliśmy rozmawiać, siedząc na ławce z jego rękami dookoła moich ramion i mojej głowie na jego ramieniu. Powiedziałem mu o kolacji u Minah i nie mógł się powstrzymać od śmiechu, kibicując mojej mamie. On w zamian opowiedział mi o tym, jak raz kiedy miałem sesję, on i Wonwoo siedzieli sobie w pokoju telewizyjnym i rozmawiali o rzeczach, które interesowały ich obojgu.

- Interesuje się też okropnie kotami i słodkimi małymi kociątkami. - Mówił ze świecącymi oczami. 

Mówił też o tym, jak dobrze mu idzie opanowywanie emocji, szczególnie złości. 

Ja za to, jak dumny z niego jestem. Cieszyłem się, że nie pytał o to, jak mi idzie z jedzeniem.

Ale zapytał za to, o coś innego, co sprawiło, że zabrakło mi słów. 

- Minghao, jesteś prawiczkiem? - Zapytał nagle. Wygląda na to, że Junhui, którego znałem powrócił. 

- Nie wiem, w jakim sensie. Miałem coś z Minah parę razy, ale-..

- Ale co? Była aż taka zła? - Zażartował i sprawił, że wybuchłem śmiechem. 

- Nie, miałem na myśli, że nigdy nie miałem niczego z mężczyzną. - Zakończyłem i Junhui skinął głową na znak, że zrozumiał. 

- A chcesz? Znaczy, chciałbyś uprawiać seks z mężczyzną? - Uśmiechnął się i znowu wyglądał na pewnego siebie. 

Pokręciłem głową i na moment, jego uśmiech zniknął z powierzchni jego twarzy. 

- Nie, nie o to mi chodziło. - Czułem, jak moje policzki się czerwienią. 

- Hm? 

- Chodziło mi o to, że.. po co mam to robić z mężczyznami, kiedy chcę tylko z Tobą. - Szepnąłem i poczułem moje palce w rękach Junhui'a, kiedy się smiał z moich słów. 

- To było takie żałosne, że aż słodkie. - Skomentował i znowu pocałował mnie w czoło. 

- A co z Tobą? - Chciałem wiedzieć. Przy tym, zrobiłem dwuznaczną minę, a on zaśmiał się pod nosem. 

- Nie no, tak na poważnie, to mój pierwszy raz.. nie licząc taty. - Jego głos trochę się załamał pod koniec. 

- Nie powinieneś tego dupka nigdzie liczyć. - Powiedziałem, a on znowu się zaśmiał. 

- Są słowa, które uwielbiam od Ciebie słyszeć. Nie potrafisz nawet powiedzieć seks, tylko zastępujesz to 'czymś'. - Nie mógł mówić przez śmiech. 

Parę miesięcy temu, czułbym się obrażony. Dniami bym rozmyślał o jego słowach. Ale teraz byłem szczęśliwy, że znowu się śmieje. 

- Naprawdę chcę robić z Tobą więcej niż się całować. - Powiedział już spokojnie. - Ale nie mogę Cię tutaj pieprzyć. Nie w psychiatryku. Mógłby to być czyiś fetysz, ale nie mój. 

- Wydostańmy się stąd, a potem róbmy, co chcemy. Bądźmy wolni, ale dopiero po wyjściu. - Powiedziałem do niego, ale również do siebie. 

- Tak. - Odparł. - Najpierw się stąd wydostańmy. Razem. 

Razem. 

scałowałem jego łzy* org. I kissed away his tears Nie miałam pojęcia, jak to przetłumaczyć, ale chyba rozumiecie o co chodzi, no nie wiem. Jak ktoś ma wątpliwości, to tutaj jest oryginalna wersja

Station 11 ✓Where stories live. Discover now