cinquante et un.

366 56 2
                                    

Hansol stawał się naszym przyjacielem. Tańczył z nami, siedział przy naszym stoliku i spędzał z nami wolny czas. Wszyscy go lubiliśmy, jego żarty, atmosferę dookoła niego, która była spokojna i zadowalająca. Był z nami już pięć tygodni. 

I już pięć tygodni nie było Junhui'a. Jedna część mnie cieszyła się, że powoli się go pozbywałem z głowy. Mój umysł nie był na nim skupiony. Druga część zmuszała mnie do myślenia o nim. Ale już nie umiałem. Powoli zapominałem sposób w jaki mnie dotykał. Nie pamiętałem już dokładnie jak moje usta się zachowywały za każdym razem jak mnie całował. I było mi trudniej sobie przywołać, jak moje serce biło za każdym razem, kiedy patrzył mi w oczy. 

Mingyu musiał ze mną znowu zostać, gdy inni już mogli wracać z kolacji do pokoju.

- To.. Co myślisz o Hansolu? Lubi pisać rapy hobbistycznie. Możesz sobie wyobrazić jak bardzo Jihoon go za to kocha. - Zaczął konwersację MIngyu i sprawił, że się zaśmiałem. 

- Brzmi nieźle. I tak, lubię go. Wydaje się bardzo rozluźniony cały czas. - Powiedziałem i odchyliłem się do tyłu, nawiązując kontakt wzrokowy z pielęgniarką. 

- Trochę dziwne jak na osobę z zaburzeniami lękowymi, nie sądzisz? - Zapytał. 

- Hm, nie mam pojęcia. Myślę, że te ataki paniki zaczynają się, gdy czuje się niekomfortowo. - Zastanowiłem się i spojrzałem z powrotem na Mingyu. 

- Może. Ale chciałbym wiedzieć, kiedy się denerwuje albo gdy czuje się niekomfortowo. Nie chcę być przyczyną jego załamania. To by było okropne. - Westchnął, a jego oczy zdawały się być wbite w pusty talerz.

- Mingyu, wydaje mi się, że próbujesz odciągnąć swoją świadomość od czegoś. - Zmieniłem temat, spoglądając za nim.

- Och? Co? Nie, po prostu ciekawi mnie Hansol. - Śmiech Mingyu sprawił, że było to oczywiste, że kłamie. - OK, w porządku. - Westchnął ponownie. - Wszyscy mówili mi, że nie jestem wystarczająco zdrowy i że jeszcze długo mi zajmie kuracja. I wtedy zobaczyłem, jak szybko zdrowiejesz. Jestem odrobinę zazdrosny. I dziwnie jest tak zobaczyć jak Twoje ciało przybiera na objętości, a wszyscy mówią, że to nie wystarcza. Mam cudowne wspomnienia związane z tym miejscem, ale muszę też wrócić do prawdziwego świata. Wszyscy musimy. I świadomość, że Junhui najwyraźniej ma już to wszystko za sobą, sprawia, że to jeszcze dziwniejsze, że my nie. - Mingyu miał łzy w oczach.

- Mingyu.- Nie wiedziałem, co powiedzieć. - Słuchaj, może moje ciało wygląda lepiej, ale to nie oznacza, że zdrowieję. Nadal mam w głowie straszny burdel. Wiem, że jesteś zdesperowany, po prostu postaraj się trochę mocniej. Wiem, że jesteś w stanie to zrobić i wkrótce będziesz przechodził przez drzwi wyjściowe tego szpitala, patrząc w tył z uśmiechem ostatni raz i zabierając ze sobą swoje ulubione wspomnienia. - Nie wiedziałem tak naprawdę, o czym mówiłem. Opowiadałem o rzeczach, które to ja chciałem zrobić. Jak chciałem odejść.

- To brzmi nieźle. Ale jedzenie nadal jest trudne. Nie, to nie tylko jedzenie. To też myśli przychodzące do głowy, za każdym razem, kiedy dotykasz jedzenia widelcem, a ono Twojego języka. - Ton Mingyu wyraźnie dawał do zrozumienia, że wiedział, że mogę się utożsamić z jego słowami.

- Wiem, boję się, że dam Ci złą radę. Rozmawiałeś o tym ze swoim terapeutą? - Zapytałem. Wiedziałem, że byłem jedynym pacjentem z anoreksją należącym do Dr Nam. Musiał mieć kogoś innego.

- Wiele razy. Bardzo mi pomaga. Wcześniej było nawet gorzej zanim przyszedłem. Ale kiedyś powiedział, że nadal mam długą drogę przed sobą. - Mingyu zaczął się bawić swoimi palcami. Nie lubił sytuacji, w jakiej się obecnie znajdował. 

- Twój terapeuta wie co dla Ciebie najlepsze. Nie pośpieszaj się. Mówimy tutaj o Twoim zdrowiu. - Położyłem mu rękę na ramieniu i spróbowałem go uspokoić. 

Skinął głową i niedługo potem pielęgniarka przyszła oznajmić nam, że możemy już iść. W drodze do pokoi, zatrzymałem się przy jego drzwiach i odwróciłem się, kiedy je otwierał. 

- Rozmawiałeś o tym z Wonwoo? - Szepnąłem i Mingyu zamknął ponownie drzwi. Pokręcił głową i spojrzał w podłogę. 

- Nie rozumie tego. Próbował mi pomóc, ale nie wie jak. Znaczy, to oczywiste, że nie pojmuje tego, jak rozumuję tak jak Ty. Masz ten sam problem co ja. Wiesz, muszę już wejść. Dzięki za rozmowę. Poczułem ulgę. - Powiedział, a ja się do niego lekko uśmiechnąłem. 

Chan był prawdopodobnie na sesji, bo pokój był pusty. Położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy. Nie powiedziałem Mingyu jak mu zazdrościłem, że miał przy sobie kogoś, kogo bardzo kochał. Że nie odeszła bez słowa. Że nadal była pewnym rodzajem wsparcia. Ale tym razem nie chodziło o mnie. Wszyscy w pokojach obok mieli własne problemy. Każdy z nas potrzebował pomocy. Chciałem być dumny z Junhui'a, że mu się udało przejść przez to wszystko, ale to było za trudne. Nadal go kochałem, nadal nienawidziłem poczucia zdrady, jakie mi pozostawił. 
Było za wcześnie na pójście spać. Więc postanowiłem posiedzieć w łóżku i pomyśleć o wszystkim. O Junhui'u, sobie, innych, mamie, świecie poza ścianami szpitala. Aż moje powieki stały się ciężkie i powoli zasypiałem. 

Station 11 ✓Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu