cinquante-deux.

370 47 10
                                    

Nie było Junhui'a już prawie dwa miesiące. Jeden miesiąc i trzy tygodnie. Razem siedem tygodni. Powoli było łatwiej. Powoli się przyzwyczajałem do atmosfery bez niego. Aż do kiedy Jisoo przyszedł do mnie, kiedy odczekiwałem swój czas po kolacji. 

- Hej, nie widziałem Cię ostatnio. - Zacząłem konwersację, gdy tylko usiadł. 

- Ta, jestem o wiele bardziej zabiegany na stacji szóstej, bo dwie pielęgniarki zaszły w ciążę. Ale dwa razy w tygodniu będę chodził tutaj. Poprzednio miałem nocki, więc spałeś, kiedy pracowałem. - Wyjaśnił. 

Jisoo był miłym człowiekiem. Oczywiste było to, jak niekomfortowo się pomiędzy nami zrobiło. Pracował tu, a ja byłem pacjentem. I nigdy specjalnie nie rozmawialiśmy. 

- A więc, jak się czujesz? - Zapytał. 

- Słyszałeś, co się stało? - Zdecydowałem się nie odpowiadać na to pytanie. Nie ponieważ nie chciałem. Ale dlatego, że nie wiedziałem, jak odpowiedzieć na tak proste pytanie. 

- Ta, potwierdzono to na moich oczach. - Odparł. 

Moje zainteresowanie wzrosło. 
- Co masz na myśli? - Dopytałem się. 

- Yhm, jest teraz w wytwórni muzycznej. Trenuje, by zostać pro-dancerem. - Zauważył panikę w moich oczach. 

- Nie jest w Chinach? Skąd to wszystko wiesz? Widziałeś go? Rozmawiałeś z nim? - Czułem się, jakbym miał zaraz zwariować. Przez ostatnie tygodnie byłem pewny, że go nigdy już nie spotkam, ani nie usłyszę nic od niego. 

- Wiesz, widziałem go. Kiedy miałem przerwę obiadową, spotkałem go w sklepie. Był z dwoma innymi chłopakami, których nigdy nie widziałem wcześniej. Wydawał się nerwowy, kiedy się spotkaliśmy, więc doszedłem do wniosku, że nie powiedział o niczym znajomym. Udałem starego przyjaciela. Powiedział, że był w Chinach przez miesiąc i wrócił trzy tygodnie temu, po dostaniu się do agencji. Znasz Pledis?

Zajęło mi trochę, by to wszystko przetrawić. Junhui tu był. Kontynuował życie z rzeczami, których się tu nauczył. I był na tyle blisko, że Jisoo mógł go spotkać. 

- Nie, nigdy o tym nie słyszałem. Tak się nazywa ta agencja? - Zapytałem, by odciągnąć siebie od tamtych myśli. 

- Ta, mają takie grupy jak After School czy Nu'est. - Wytłumaczył i pokręciłem głową ponownie. 

- Nie słucham koreańskiej muzyki. - Powiedziałem. 

- Och, okej. Ale może Soonyoung wie. Albo Jihoon. Lubią takie rzeczy. - Odparł i się zaśmiał pod nosem. 

Zmusiłem się do uśmiechu. Jakim cudem Junhui wrócił do normalności po siedzeniu w szpitalu przez prawie dwa lata i stykaniu się z wieloma problemami? Jak szybko się już mnie pozbył z głowy? Jak szybko mógł zostawić wszystkie rzeczy, które się tu wydarzyły za sobą? Te pytania sprawiły mi ostry ból w klatce piersiowej. Zamknąłem oczy na chwilę by spróbować kontrolować oddech. 

Aż do kiedy poczułem rękę na ramieniu. 
- Minghao, wszystko w porządku? - Zapytał mnie. Przerażenie tkwiło w jego oczach. 

- Ta, sorki. To było trochę za dużo. Może wiesz, dlaczego nie ma tu Mingyu dzisiaj? Nie widziałem go też na śniadaniu i obiedzie. Pozwolili mu wyjść dzisiaj? - Chciałem szybko zmienić temat. I szybko tego pożałowałem. 

- Bardziej jak: poprzedniej nocy? 

- Czekaj, masz na myśli, że naprawdę go wypuścili? Tak na stałe? - To wszystko przysporzyło mi zawrotów głowy.

- Ta, zdaje się, że nie powiedział tego nikomu poza Wonwoo. - Jisoo zaczął się martwić. Prawie wszystkie rzeczy, które mi powiedział, sprawiły, że panikowałem. 

- Więc, Wonwoo nadal tu jest? I wszystko z nim w porządku? Chyba tak, nie? Mingyu to dobry człowiek i powiadomiłby go wcześniej. - Odpowiedziałem sam na swoje pytanie z poirytowanym tonem.

-  Sorki, Minghao. Nie chciałem Cię tak zranić. Po prostu myślałem, że wiedziałem albo musiałeś wiedzieć, przez to, co łączyło Cię z Junhui'em. - Odparł i oznajmił, że mogę iść na sesję z Dr Nam.

Wstałem i w drodze przypomniałem sobie słowa Mingyu. Nawet nie dwa tygodnie temu, powiedział jak bardzo jest zazdrosny. Nadal siedział w tym kole. Nadal miał pełno problemów, z których nie mógł się wydostać. Jakim cudem dali mu wyjść tak szybko? 

Zapukałem do drzwi Dr Nam i kiedy je otworzyłem, zdecydowałem jej zapytać. 

- Dobry Wieczór. - Odparła, kiedy siadałem na krześle. 

- Dlaczego pozwoliliście wyjść Mingyu? - Zapytałem.

Jej oczy się rozszerzyły. Zdawało się, że nie była przygotowana na nagłe pytania. 

- Kim Mingyu? Na naszym ostatnim Spotkaniu Teraupetów, jego terapeuta powiedział, że jego stan jest dobry dostatecznie by go wypuścić. Dlaczego o to pytasz? - Zdawała się zdziwiona. 

- Kiedy mieliście to spotkanie? - Powoli robiłem się niecierpliwy. 

- Minghao, nie mogę udzielać Ci takich informacji. To pry-..

Przerwałem jej. Moje ręce zaczęły się trząść, moja twarz była cała w płomieniach. 
- Dwa tygodnie temu ze mną rozmawiał. Nadal miał wiele problemów związanych z wagą. Był zazdrosny o mnie, ponieważ myślał, że dobrze to kontroluję. Zatem kiedy było to spotkanie?

Dr Nam zaczęła wpisywać coś do komputera. Jej palce poruszały się szybko i zdawało się, że było w zupełnie innym świecie. 

- Dr Nam? - Mój głos się podniósł. 

- Odbyło się dwanaście dni temu. Próbuję skontaktować się z jego terapeutą. Dzieje się nie za dobrze. - Podniosła telefon i wykręciła szybko numer. - Witam, Dr Jeon, tak. Mam tutaj pacjenta, który uważa, że Twój były pacjent, Kim Mingyu, który wyszedł ze szpitala poprzedniej nocy, nadal miał wiele problemów dwa dni przed spotkaniem. Rozmawiał o tym z moim pacjentem. Okej? Tak, poczekaj chwilę. - Uniosła rękę. Chciała, żebym to ja z nim rozmawiał. Tak też zrobiłem. Opowiedziałem mu wszystko to, co przekazał mu Mingyu. Po tym, jak skończyłem, oddałem Dr Nam telefon i zakończyła połączenie. 

- Co się teraz stanie? - Zapytałem jej. Zrozumiałem jak zmęczony się czułem z tym wszystkim na barkach. 

- Skontaktujemy się z jego rodzicami i z nimi porozmawiamy. Z Kim Mingyu też. I jeżeli się okaże, że to to powiedziałeś to prawda, wróci do psychiatryka. - Dr Nam uśmiechnęła się po przekazaniu mi tych słów, ale ja nie potrafiłem. 

- Co? Nie, to nie tego chciałem. - I po wstrzymywaniu trzy tygodnie, w końcu się popłakałem. 

Station 11 ✓Where stories live. Discover now