quartoze.

640 74 10
                                    

Gdy się obudziłem, łóżko obok było puste.

Byłem zupełnie sam w pokoju i czekałem.

Na Dr. Nam.

Wstałem, by się przebrać. Gdy to zrobiłem, wziąłem książkę. Rzuciłem się na łóżko, próbując czytać.

Ale nie mogłem.

Cały czas myślałem o tej liczbie. Czułem jakby moje spodnie były na mnie za małe. Nawet siebie nie widziałem, ale czułem się okropnie gruby.

Drzwi się otworzyły i cztery osoby weszły do mojego pokoju.

Dr. Nam, Wonwoo, Mingyu i tak,
Junhui również.

Dr. Nam była jedyną osobą, która się ze mną przywitała. Reszta unikała chociażby mojego wzroku.

- Możemy usiąść na twoim łóżku, Minghao? - Zapytała, a ja się zgodziłem. - A więc? Jak się czujesz?

Co za głupie pytanie.

- Gównianie. Jak Pani myśli, jak może się kurwa czuć osoba, tkwiąca w miejscu jak to? - Zapytałem, starając się nie podnosić głosu.

Sam byłem zdziwiony, że te słowa faktycznie pochodziły z moich ust. A tym bardziej Junhui.

Próbował ukryć swój uśmiech, co sprawiło, że wściekłem się jeszcze bardziej.

- Minghao. - Dr. Nam starała się mnie uspokoić.

- Nie.

- Wiem, że to jest bardzo trudne. Przebywanie tu. Ale to naprawdę jest najpotrzebniejsze teraz dla Was. - Kontynuowała.

- Nieprawda - szepnął Wonwoo, podgryzając wargę.

- Co powiedziałeś? - Odwróciła się do niego, ale on tylko potrząsnął głową i zarumienił się. - Zawsze się dziwię, kiedy się odzywasz, Wonwoo. Zazwyczaj tego nie robisz. - Zaśmiała się.

Ale nikt inny nie. Nikt się nie zaśmiał. Więc przeprosiła i kontynuowała poważnie.

- Dlaczego tu jest? - Zapytałem i wskazałem na Junhui'a.

- Chciał Cię zobaczyć. - Powiedziała Dr. Nam i uśmiechnęła się do niego.

- Ale ja nie chcę widzieć jego.

- Dlaczego?

- Bo jest pieprzonym, zdradliwym dupkiem.

I znowu. Ja i Junhui, zaskoczeni z powodu moich słów.

- Chciałem Ci tylko pomóc. - Powiedział nie patrząc na mnie.

- Tak nazywasz pomoc?! - Krzyknąłem.

- Ming..

- Nie, Junhui. Zamknij się i wyjdź.

- On Ci pomógł, Minghao. - Wtrąciła Dr. Nam.

- Niby jak?

- Przyrzekłeś mi coś, Minghao. I nie dotrzymałeś tego przyrzeczenia, więc musiałem to zrobić. - Oznajmił Junhui, powodując u mnie gęsią skórkę.

Przyrzekłem, że przytyję. Że będę miał gdzieś liczbę.

- Ty również mi coś przyrzekłeś, Junhui.

- Chłopcy, co to za przyrzeczenia? - Zapytała Dr. Nam.

- Przyrzeczenia są jak sekrety. Nie wszyscy je znają. A Pani jest jedną ze wszystkich. - Oznajmiłem.

- Minghao wymuszał wymioty, bo nie chciał trzymać w sobie jedzenia. - Powiedział Junhui.

Nie mogłem w to uwierzyć.

- Tata Junhui'a go gwałcił i to dla tego jest taki wkurzony, gdy go odwiedza. - Rzuciłem, starając się wstrzymać łzy.

- Ty pierd..

- Chłopcy! - Krzyknęła Dr. Nam. - Mingyu, Wonwoo, wyjdźcie.

A więc wyszli.

- Junhui, chcesz mi coś powiedzieć? - Zapytała, a on pomachał głową.

- Minghao to pierdolony sukinsyn.

- Jun, przestań. - Powiedziała ostrzegawczo, ale on tylko przewrócił oczami. - Minghao, co z Tobą. Dlaczego wymiotowałeś?

- Bo Junhui jest brzydki jak cholera.

Dr. Nam westchnęła.

- Chłopaki, proszę. Tak będzie łatwiej.

- Wymiotowałem, bo czułem się brzydki i gruby i stwierdziłem, że to jest lepsze od głodzenia się. - Powiedziałem po długiej nieprzerwanej ciszy. - Byłeś szczęśliwy, że Junhui chciał pomóc, ale na końcu okazał się dupkiem i mnie zdradził...jak powiedziałem wcześniej.

Pomachała głową.
- I żałujesz?

- Tak, wydaje mi się, że tak. Ale nie miałem nad sobą zbytniej kontroli wtedy, więc no...

- Więc nie postąpiłbyś tak jeszcze raz?

- Znaczy... Po zobaczeniu mojego numerka wczoraj, oczywiście, że tak.

- A Ty, Jun? Czy twój ojciec naprawdę to robił? - Odwróciła się w jego stronę, ale wstał.

- Zostawcie mnie w spokoju.

- Nie wychodź. Nawet jeżeli Cię nienawidzę, powiedz jej. Proszę. - Powiedziałem, a on w końcu na mnie spojrzał.

I był to drugi raz, kiedy zobaczyłem Wen'a Junhui'a płaczącego.

Tym razem, nie wiedziałem co zrobić.

I Dr. Nam również. Wyglądało to tak, jakby faktycznie, po raz pierwszy go tak widziała. Jego drugą stronę.

Wstałem i przytuliłem go.

Był ode mnie wyższy, więc tylko ukrył głowę w moich włosach i przyciągnął do siebie.

Uczucie, którego smak już zdążyłem zapomnieć, wypełnił mnie na nowo. Nie przytulałem nikogo od dawna.

Też zacząłem płakać, w wyniku czego, Junhui przytulił mnie mocniej.

-... Chcecie zostać na chwilę sami?... Może? - Szepnęła Dr. Nam, a Junhui pomachał głową.

I wyszła.

- Przepraszam. - Szepnął.

- Ja też przepraszam. - Odszepnąłem.

Station 11 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz