Wszystko albo Nic

53 7 38
                                    

(Perspektywa Karola)

Jak tylko zgodził się bić ze mną, to nie marnowałem czasu- wyciągnąłem z płaszcza pistolet, który od razu strzeliłem w czarnowłosego. Ten jedynie odsunął się na bok. Prychnąłem, dalej strzelając w niego, a ten biegał po całym kasynie, unikając strzałów ode mnie. W pewnej chwili, schował się za barem i rozwaliłem parę butelek z alkoholem. Widząc całą półkę szklanych butelek nad nim, wpadł mi do głowy pomysł, który od razu wykonałem. Skupiłem się na półce i po jednym geście, wszystkie butelki oraz świetlista półka spadły za bar, gdzie powinien być demon. Od razu pobiegłem w tamtą stronę, gdy rozległy się uderzenia, by zobaczyć moją zdobycz. Jednak biegnąc, coś zostało mi podstawione pod nogę i jedynie wywaliłem się, uderzając głową o bar. Upadłem twarzą o ziemię.

Przez chwilę leżałem na podłodze, mając mroczki przed oczami, lecz usłyszałem za sobą śmiech oraz oddech demona na karku, więc od razu z większą siłą odwróciłem się gotowy zadać cios demonowi, również wykorzystując moce, aby kilka ocalałych butelek poleciało w jego kierunku. Czarnowłosy rzeczywiście był nade mną i chwycił jedynie mnie za nadgarstek, aby mnie podnieść, dzięki czemu to ja oberwałem obiema butelkami. Wydarłem się, kiedy szkło przecięło moją skórę i do tego wino, czy inne świństwo dotknęło zranionych miejsc. Asmodeusz stał niedaleko mnie, uśmiechnięty szeroko, rzucając mi wyzwanie spojrzeniem. Ja warknąłem, rezygnując z broni dystansowej.

W mojej dłoni pojawił się ogień, który od razu nakierowałem w Asmodeusza. Cała fala czerwono-żółtego płomienia poleciała na niego, nawet mi się wtedy zrobiło gorąco. Demon jednak bez problemu odskoczył na bok, a ja dalej kierowałem w jego stronę ogień, próbując go usmażyć, lecz ten jedynie dalej robił sprawne uniki. W pewnej chwili, mogłem zobaczyć jak udaje mu się chodzić na czworakach po suficie, na co zmieniłem taktykę, gdy mój własny ogień zaczął płynąć moje moich rękach- płomienie parzyły podwójnie miejsca, gdzie były rany, na co sapnąłem z bólu, czując jak w moich oczach pojawiają się łzy cierpienia, a na skórze oparzenia. Skoncentrowałem moje moce, by się uleczyć i zgasić z siebie płomienie. Całe kasyno zaczynało płonąć, szczególnie meble, ściany jeszcze były niedotknięte tym wszystkim.

— Frajer...!— zadrwił ze mnie czerwonooki, dalej będąc na suficie. Słysząc to, zapomniałem o ranach, chcąc go zabić.

Tym razem, zamiast strzelać ogniem, wykorzystałem telekinezę i zacząłem rzucać w niego płonącymi meblami. Ten dalej chodził bez problemu po suficie, unikając każdego przedmiotu, a sufit spadał, aż nie spadł na mnie, kiedy próbowałem trafić tego gnoja. Prędko udało mi się skupić uwagę na tym, co spadało i zatrzymać to, by następnie rzucić to gdzieś daleko ode mnie. Powoli wizja robiła mi się rozmazana, a także pociłem się, przez powolny brak energii oraz całe gorąco, jakie zrobiłem dookoła. Usłyszałem gwizd i nad sobą zobaczyłem Asmodeusza, wyglądającego jak anioł śmierci, z góry, oświetlanego przez moje płomienie. Patrzył na mnie przez dziurę w suficie, machając do tego.

Skrzywiłem się, by użyć raz jeszcze mocy i skoczyć wysoko do góry, gotowy zaatakować. Będąc na piętrze, od razu wylądowałem na podłodze, by następnie obrócić się dookoła, rzucając co chwila kolejnym wyczarowanym nożem. Gdy przestałem, zorientowałem się, że tutaj Asmodeusza nie ma- wszystkie moje noże trafiły w ściany lub wypadły przez okno. Byłem w jakiejś sypialni, ale po demonie nie było śladu. Z dołu wylatywał dym, a także w moich oczach odbijał się blask płomieni. Lecz nie przejmowałem się tym. Musiałem załatwić Asmodeusza. To się dla mnie tylko wtedy liczyło.

Ktoś delikatnie mnie dotknął w plecy, więc obróciłem się w kierunku tej osoby, używając telekinezy by odrzucić ją od siebie. Jedynie rozwaliłem ścianę za sobą, robiąc w niej przejście i chyba rozwalając kran, bo zaczęła lecieć woda. Tam właśnie, za firanką, w wannie ktoś chyba była. Oddychając ciężko, wskoczyłem do środka, by użyć mocy i w wanny od razu wytrysnął strumień palącego wrzątku. Także magią odsłoniłem, kto jest w wannie... ale nikogo nie było. Woda tryskała na nikogo. Nim zdążyłem coś zrobić, ktoś chwycił moje włosy i wsadził mi twarz wprost pod wodę. Krzyknąłem, kiedy woda oparzyła moją twarz, ale zaraz się ją zadławiłem i z paniki, moje mocy zadziałały chyba nieświadomie, bo z podłogi wyskoczyło kilka desek i poleciały za osobę na mnie. Ta puściła mnie i mogłem cofnąć się. Upadłem na zadek, dalej krzycząc oraz kaszląc. Cała moje twarz piekła, podobnie moje gardło. Chrapliwie biorąc oddechy, chwyciłem umywalki, która za mną była i wstałem, opierając się o nią. Myślałem, że płuca mi eksplodują. 

Przygody CieniaWo Geschichten leben. Entdecke jetzt