Odwiedziny

39 7 12
                                    

(Perspektywa Marcina)

Rozległo się pukanie do drzwi, które mnie od razu obudziło. Sam nie spodziewałem się, że od razu po położeniu się na kanapie zasnę. W sumie... całą noc nie spałem i zamartwiałem się, co będzie ze mną i Pio. W końcu, nie mieliśmy już żadnego opiekuna. Na pewno, po pewnym czasie, by odkryto, że Karol nie żyje i właściciel mieszkania zainteresowałby się nami. A trudno byłoby mi było wyjaśnić, że tak naprawdę jestem dorosły już od więcej niż połowy wieku, a rodzice Pio to jakieś potwory. Poza tym... co mogliby zrobić z dwójka nieludzkich dzieciaków? Oddać do sierocińca? Na jakieś badania? Albo gorzej- Asmodeusz by się nami zainteresował i przygarnąłby nas. Po tym, co na razie z nim mieliśmy, to była to dla mnie koszmarna wizja. Próbowałem wymyślić jakiś plan, ale w sumie żaden konkretny nie wpadł mi do głowy. Pio był ospały przez większość czasu, więc siedziałem z nim na plaży i pilnowałem go, jak spał, gdy samemu starałem się coś ogarnąć. Na szczęście lub nie, Karol Lis okazał się nie do zdarcia i powrócił do życia... o dziwo.

Szybko otworzyłem oczy i rozkojarzony, usiadłem na łóżku. Nie potrafiłem zrozumieć, co się dzieje, póki Karol nie wyszedł ze swojego pokoju, a gestem dłoni, kazał mi się schować. Zrobiłem tak, wiedząc, że jeśli byłby to właściciel mieszkania, to mielibyśmy kłopoty. Poważne kłopoty. Dlatego, ukryłem się na razie za kanapą, czekając z lekkim lękiem na to, co się stanie. Usłyszałem, jak mój pan otwiera drzwi, a potem jakiś damski głos, którego początkowo nie mogłem rozpoznać:

— Karol-kun... znaczy... Karol... to... to ty...?

Cholera, kto to jest...?- pomyślałem, by następnie ostrożnie się wychylić zza kanapy. Z ulgą stwierdziłem, że jest to Mayumi- a początkowo też jej nie poznałem, ponieważ dość dawno się nie widzieliśmy, jak na moje. Tylko raz mi mignęła przed oczami. Lisica nie była tym razem w zwykłych ubraniach, tylko w jakimś stroju roboczym, chyba tym do kawiarni i patrzyła się na Karola, jak na ducha. W sumie, nie dziwiłem się jej reakcji. Sam byłem zaskoczony jak cholera, gdy nagle pokazał mi się. Nawet miałem przez chwilę problem, by pojąć to. I sama Japonka chyba miała ten kłopot.

— No jasne, że ja!— zapewnił ją mój pan, by następnie ją objąć, co sprawiło, że jej lisie uszka stanęły.— No a kto inny mógłby to być niż ja?! 

— Ale... ale...— jąkała się brązowooka, dalej patrząc zdziwiona na Lisa.— Ja... wyczytałam... że podobno... nie żyjesz... i wystraszyłam się...

— Serio? Pisali, że niby zmarłem?— zdziwił się szatyn, by następnie z dumą oświadczyć.— Cóż... wiedziałem, że kiedyś będą pisać o mnie w gazetach! I że będę tak zajebisty, że poinformują o mojej śmierci...!

— Ale... Karol... to... to było napisane wśród innych nekrologów...— zgasiła jego zapał Mizu, a ja sam w pełni już wstałem. Mayumi dostrzegła mnie i uśmiechnęła się do mnie, by następnie mi się ukłonić.— Witaj, Marcin- kun... znaczy, Marcin.

— Em... hej, Mayumi... jak tam...?— przywitałem się, uśmiechając się nieco niezręcznie. Rzecz jasna, moje pytania płynęły z samej grzeczności i tego, że nie wiedziałem, o co innego mógłbym spytać się.. no, kobiety. Ta jednak chyba nie wyczuła mojego zdenerwowania, bo też się do mnie uśmiechnęła.

— Jest bardzo dobrze. Praca jest całkiem przyjemna... i niestety, przez nią już nie mogę dłużej tu być...— oznajmiła nam, z wyraźnym smutkiem w głosie oraz na twarzy lisica, aż jej uszka opadły.— Muszę wracać...

— Ale jak to...? Nie zostaniesz chociaż na herbatce...?— rozczarował się Karol, któremu też uśmiech zniknął.— Mógłbym pouczyć cię więcej o Polsce...!

Przygody CieniaWhere stories live. Discover now