Niekoniecznie Wesoła Wigilia

52 8 15
                                    

(Perspektywa Marcina)

Wreszcie nastała Wigilia, kiedy to mieliśmy się wybrać do mieszkania Mayumi, Stacy oraz tego całego Edgara. Wszyscy się jakoś wyszykowaliśmy na to- chociaż miałem spory kłopot, by przekonać Pio do rozczesania mu porządnie włosów. Jednak po dłuższej walce i przekonywaniu go, wreszcie udało mi się to, z wielkim trudem, bo jego włosy miały trochę kołtunów. Też Karol porządnie się wyszykował, jakby szedł na spotkanie o pracę, czy coś takiego. A uśmiech nie znikał mu z twarzy, wręcz wydawał się on głupkowaty momentami.

— Dobra, matoły, gotowi?— rzucił do nas Lis, jak wreszcie udało mu się jakoś włosy ułożyć, by żaden nie sterczał na bok. Chociaż nie, jeden włos stał mu lekko, co wyglądało śmiesznie, ale postanowiłem nie psuć mu jego radości i zachowałem to dla siebie. Związał swoje jasnobrązowe kłaki w kok, wyglądając nawet jak dziewczyna.

— Tak.— odpowiedziałem mu, po zapięciu wszystkich guzików na palcie Pio, które w sumie za duże na niego było i sięgało mu prawie do kostek. Miał je po Karolu, podobnie jak ja miałem moje. Karol uznał, że nowych nie trzeba kupować, skoro są jakieś na niego za małe. Trochę ciężko się w nich ruszało, lecz przynajmniej było ciepło.

— Pio będzie miał się z kim bawić?— spytał się nas wilkołak, z lekką nadzieją w głosie oraz świecącymi oczkami.

— Ja na pewno postaram się zabawić z pewną lisiczką...— oświadczył Karol z rozmarzeniem wyglądając za okno, ale mina mu nieco zrzedła, gdy Pio zapytał się:

— A Pio będzie mógł się z wami pobawić?

— Nie, młody, to będzie zabawa dla dorosłych.— odpowiedział mu Lis, poprawiając swoje włosy, by ten jeden kosmyk mu nie sterczał, co nie bardzo się mu udawało.

— Och... to Pio będzie sam się bawić...?— zasępił się czarnowłosy, lekko spuszczając spojrzenie na swoje stopy, ale szybko go pocieszyłem:

— Spokojnie, na pewno ktoś taki się znajdzie!

Od razu to go pocieszyło i niedługo potem, ruszyliśmy do mieszkania Mayumi i jej ekipy. Mieliśmy trochę jedzenia przygotowanego przez nas, oczywiście polskiego. I rzecz jasna, musiałem sam to przygotowywać, ponieważ Karol tak kazał. Miałem ochotę mu powiedzieć, że nie zamierzam sam się tym zajmować, lecz przez jego jęczenie, już to zrobiłem, nie mając siły się wykłócać. Przynajmniej Pio o tyle miły, że starał się mi pomóc, chociaż sprawiał on więcej kłopotów niż dawał pomocy, że aż kazałem mu przestać.

Szybko dotarliśmy do kawiarni, ale poszliśmy na jej tyły, gdzie miało być wejście od razu na zaplecze. Będąc tam, zapukaliśmy do drzwi, odczekując chwilkę. Otworzyła nam Yumi, która wyjątkowo nie miała na sobie żadnej japońskiej szaty- nie, miała ma sobie zwykłe dżinsy oraz niebieski sweterek. Uśmiechnęła się ciepło, widząc nas.

— Och, wreszcie jesteście...!— powiedziała, robiąc nam przejście w drzwiach. Od razu weszliśmy do środka.— Już wszystko gotowe, chociaż Edgar narzeka, że on nie jest gotowy na gości...

— To już jego problem.— uznał mój pan, machając w bagatelizujący sposób dłonią.— Jak ty chciałaś, bym przyszedł, to przyszedłem!

— Ekhem... przyszliśmy...— poprawiłem go cicho, ale ten nawet nie zwrócił na to uwagi.

— A co tutaj jest?— wtrącił się nagle Pio, podchodząc do jednego z pudeł i wąchając je. Zmarszczył nos, by następnie kichnąć. I jeszcze raz.— Pachnie dziwnie...! Ale... fajnie... tal... bardzo fajnie!

— Tutaj mamy paczki kawy, Pio-kun.— rozjaśniła mu tę sprawę lisiczka, podchodząc do niego i głaszcząc go po włosach.— Też lubisz jej zapach...?

Przygody CieniaWhere stories live. Discover now