Planowanie

40 6 29
                                    

(Perspektywa Karola)

Kolejnej nocy, zebraliśmy się razem, aby omówić nasz plan działania, co do jakiegoś Kojota, czy tam innego furry.

Marcin poszedł po Pio do kawiarni, gdyż sam dzieciak już, w ogóle, nie może wychodzić, a ja napisałem do Kelly, by coś wzięła dla naszej czwórki z jakiejś knajpki, ponieważ miałem ochotę na jakieś dobre żarcie. Dawno już nie jadłem żadnego fast fooda, ani nic takiego i uznałem, że po ostatnich wydarzeniach, trochę takiego jedzenia nie zaszkodzi nikomu. Szczególnie, iż nie tylko ja miałem ostatnio parszywe... chwile... nawet jeśli to... mnie życie najbardziej wydy... najbardziej uszkodziło. Zresztą, Mayu kazała mi dbać o siebie, a to jest jakaś forma dbania o siebie, co nie?

Na pewno ja nie zamierzałem dać sobie wmówić inaczej.

Tamtego wieczoru, siedziałem razem z Pio oraz Marcinem w salonie, oglądając jakąś kreskówkę, bo młody tak sobie ustanowił, a nam nie chciało się z nim wykłócać. Coś było o jakimś dzieciaku, co walczył z walczył z grubasem oraz fioletowym gościem, przypominającym bardziej przystojnego Severus'a Snape'a. Młody to sobie oglądał, podczas gdy je przeglądałem internet i piłem herbatę, a Harcerz czytał jakąś z moich książek. Chciałem dla jaj założyć sobie Twittera, aby powkurzać jakiś ludzi najbardziej różnymi opiniami, jak np. że nie mam nic przeciw temu, by ludzie używali japońskich imion albo że są tylko dwie płcie. Jednak... jakoś nie czułem ochoty na to, aby wkurzać innych. Nie miałem pomysłu, jak zacząć dyskusję, jak sprawić, by ktokolwiek się zainteresował. Już parę razy zrobiłem tak i wychodziło mi, lecz wtedy... nie mogłem nic zrobić. Straciłem wenę. Czułem przez to złość- wiedziałem, skąd to. Może i mogłem przestać myśleć o... o tym wszystkim, ale... wewnątrz siebie, dalej czułem ścisk. Dalej czułem niepewność. Dalej nie mogłem nawet użyć moich mocy świadomie. Przez brak możliwości skupienia na denerwowaniu ludzi, wyczułem jak końcówki moich palców robią się cieplejsze, jakby dłonie miały mi się zapalić ze złości... jednak nie mogłem tego powstrzymać. Palce coraz bardziej mi się rozgrzewały, a ja nie mogłem zmusić się do zatrzymania tego.

— Marcin, podaj mi wodę.— nakazałem starszemu z moich chowańców, który bez słowa podał mi butelkę wody ze stolika. Odłożyłem telefon, po czym zębami odkręciłem zakrętkę od butelki, by polać moje palce. Poleciał dym, a ja skrzywiłem się, czując nieco kujący ból w dłoni, lecz przynajmniej już nie czułem gorąca. Zakręciłem butelkę i odłożyłem ją, wycierając mokrą dłoń o moje dresy, podczas gdy szaroskóry odezwał się do mnie:

— Dalej problemy z mocami?

— Ta... wkurza mnie to... choć nie powinienem być wkurzony, bo wtedy bardziej używam mocy... których nie mogę kontrolować... kurwa.— warknąłem na koniec do siebie, również zaciskając usta. Mayumi mówiła, bym był spokojny cały czas i starał się jak najmniej wpadać w stresowe sytuacje, ponieważ moje moce będą odpowiadać na moje drastyczne zmiany w nastroju, szczególnie takie jak strach, czy złość, bezwolnie. Dała mi parę sposobów na bycie spokojnym, jak picie herbaty od niej, co wtedy zrobiłem, biorąc spory łyk z mojego kubka. Skąd ona miała herbatę na wszystko, nie chciałem nawet wiedzieć, pewnie to był japoński sekret. Potrzebowałem chwili, by herbatka w pełni zrobiła, co miała zrobić.

— Czy Harcerz, Karol i Pio mogą coś zjeść? Pio się robi głodny...— zapytał się żółtooki, wyrywając mnie z moich przemyśleć oraz kłopotów, na szczęście. Spojrzałem na zegarek i widziałem, iż minęło zaledwie dwadzieścia minut, odkąd napisałem do Kelly, by wytrzasnęła żarcie. Wiedząc, jakie są zazwyczaj kolejki w większości barów, wzruszyłem ramionami, odpowiadając młodemu:

— Poczekaj jeszcze co najmniej dziesięć minut, wtedy będziemy je...

Nim zdążyłem dokończyć, drzwi do mojego mieszkania się otworzyły. Automatycznie odwróciłem się z chłopakami, mając wyraz stresu na twarzy. Jednak prędko opanowałem się, widząc, iż to tylko Kelly, mająca dwie torby, z logiem McDonalda. Uśmiechnęła się do nas szeroko, a ja mogłem już usłyszeć, jak burczy w brzuchu Pio, od zapachu jedzenia, mocno roznoszącego się po mieszkaniu.

Przygody CieniaWhere stories live. Discover now