Parada Pełna Szoku

23 1 33
                                    

(Perspektywa Pio)

Dostałem wiadomość, że Cruel już podobno nie żył... jednak nie byłem pewien, czy powinienem wierzyć temu.

Powinien już nie żyć... ale trudno mi było w to uwierzyć. Co jeśli dalej żył? Znalazł jakiś lek? Co jeśli dalej zabijał...? To nie dawało mi spać przez kolejne dni- przez większość nocy, leżałem, wpatrując się w ścianę, tylko myśląc o tym. Co jeśli on zamierzał przyjść po mnie...? Zamierzał mi coś zrobić...? Jeśli już zbliżał się do mnie oraz moich przyjaciół...? Po tym, jakie kłopoty z nim były, nie mogłem uwierzyć, że ot tak miałby zniknąć... zwyczajnie, nie pasowało mi to...

Z tego powodu, zapomniałem nawet o tym, że miała być parada, oficjalnie otwierająca Seattle. Kiedy ten dzień nastał, to przez sen mogłem usłyszeć jak ktoś wchodzi do pokoju, zaraz odsłaniając też okno.

— Piocci, pora wstawać...!— ogłosiła mi Mayumi, jak poznałem po głosie. Obróciłem się na plecy, by usiąść i potrzeć moje oczka.

Lisica uśmiechała się do mnie szeroko, już ubrana w strój roboczy... czyli dzisiaj nie miała wolnego, pracowała... widząc, że się obudziłem, ponownie do mnie przemówiła:

— Dzisiaj parada. Akurat ja dzisiaj nie mogę iść, zaraz znowu wracam do pracy... ale innym razem, zabiorę cię gdzieś, okej? W końcu, jesteś moim szwagrem.

Och, to rzeczywiście była prawda... nie pomyślałem o tym. Potaknąłem jej jednak, jeszcze nie bardzo ogarniając, co się dzieje. Czarnowłosa wyszła, a ja zamrugałem, ponownie się kładąc, zamierzając zasnąć. Jednakże, gdy do mojego nosa dotarł zapach jedzenia, natychmiast wyskoczyłem z łóżka, aby iść i zjeść śniadanie.

I jak jadłem śniadanie, to dorośli dookoła mnie cały czas chodzili, rozmawiając o różnych rzeczach. Stacy ciągle stała przed lustrem, co chwila poprawiając fryzurę, czy makijaż, gdzie Edgar rozmawiał z kimś przez telefon, chodząc z kąta w kąt. A ja tylko słuchałem tego, zjadając kanapki i pijąc herbatkę.

— Co...? Nie, nie... wychodzimy zaraz...— Edgar uniósł jedną brew, słysząc to, ale zaraz też dodał.— I jak już chcesz, byśmy spotkali się na mieście, to upewnij się, że Karol nic nie odwali... ta, ta, jasne... na razie.

I się rozłączył, by iść do innego pokoju. Tymczasem ja zdążyłem zjeść moje kanapki, więc odłożyłem naczynia do zlewu i podszedłem do Stacy, która właśnie zakładała kolczyki na uszy... wyglądała bardzo ładnie, jak zawsze. I jak zawsze nosiła te buty z obcasem. Ona nigdy się w nich nie męczyła? Jej włosy były kompletnie jasne, podobnie jak włosy wujka Olafa, przefarbowała je ostatnio... wyglądała w nich jeszcze piękniej, według Edgara. Dla mnie, wyglądała tak samo. Ale zainteresowało mnie to, jak miała makijaż na twarzy, więc popytałem o to:

— Stacy, a makijaż to co to jest...?

Ta tylko odwróciła się w moją stronę, z szeroko otworzonymi oczami. Ale zaraz popatrzyła znów w lustro, przyglądając się mocno swojemu odbiciu.

— To po prostu coś, co nakładasz na siebie, by wyglądać ładniej, kochanie.— wyjaśniła mi, a ja się zamyśliłem, pocierając podbródek. Ale prędko zdałem sobie sprawę z możliwości, jakie mogłem mieć, więc miałem jeszcze więcej pytań.

— A czy ja mogę też mieć makijaż...? Czy jak będę miał makijaż, to będę ładniejszy...?

— Pio, przecież jesteś ładny, po co ci makijaż?— nie zrozumiała zielonooka, marszcząc brwi i patrząc ponownie na mnie.— Zresztą, makijaż jest dla starszych... dla osób jak ja...!

— Ale chciałbym być jeszcze ładniejszy...! Jak wtedy, na ślubie...!— naciskałem, uśmiechając się szeroko i robiąc obroty, wspominając moją ładną sukienkę, jaką wtedy miałem.— A widziałem dziewczynki, które miały makijaż...! I pomalowane paznokcie...! To ja też mogę...!

Przygody CieniaWhere stories live. Discover now