Dualizm Chwil

55 7 29
                                    

(Perspektywa Pio)

Kiedy już wróciliśmy do domu, Harcerz i Karol nie zostali ze mną, tylko sobie poszli. Nie bardzo rozumiałem dlaczego i było mi smutno z tego powodu. Nawet się nie pożegnali, już po raz drugi. Ostatnim razem, zostawili mnie samego, po... spotkaniu Sabi. Znaczy, Marcin mnie zostawił, bo Karol nie żył... wciąż nie bardzo rozumiałem to wszystko i miałem problem z załapaniem tego. Jak Karol mógł nie żyć i nagle powrócić do żywych? Znaczyło to, że każdy martwy mógł wrócić do żywych? W tym mama? Nie miałem już bladego pojęcia. Wszystko było pomieszane.

— Czemu Harcerz i Karol poszli?— zapytałem się Edgara, kiedy byliśmy w mieszkaniu i ten chyba zamierzał przebrać się w swoje robocze ubrania.

Ten jedynie wzniósł swoje jedno oko do góry, jakby coś mu przeszkadzało. Nie wiedziałem, dlaczego to zrobił, po prostu czekałem na odpowiedź, która by mi cokolwiek wyjaśniła.

— Powiedzmy, że na razie Stacy nie chce ich w naszym mieszkaniu.— wyjaśnił, a ja chciałem się zapytać czemu, jednak jednooki mnie wyprzedził.— I ona czasami tak ma, iż nie chce kogoś w mieszkaniu. Nie jest to wytłumaczalne dla kogokolwiek, więc nie myśl lepiej o tym.

Jak powiedział, to nie zamierzałem myśleć o tym, lecz wciąż chciałem się spytać o coś jeszcze. Zanim się spytałem, do mieszkania weszła Stacy, wyraźnie ucieszona, że już jesteśmy, co wcześniej widziałem, gdy nas przywitała bardzo ciepło.

— No, czas najwyższy, że jesteście! Deah ledwo wyrabia!— poinformowała nas kobieta, podczas kiedy mój brat przebierał się w swoje robocze ubrania, jak je nazywał.— I jak było? Co wam powiedzieli?

— Jak na razie, powiedzieli to, co wszyscy wiedzą- Pio musi przytyć.— odpowiedział jej Edgar, poprawiając swoją opaskę na oku.— A poza tym, zaszczepili go i dali nam listę sposobów, jak możemy zrobić z Pio prosiaka, by pasował do większości mieszkańców Ameryki.

— Ta, zrobimy z niego małą, wilczą kulkę i wszyscy wokoło będą go wtedy nazywać rdzennym mieszkańcem Stanów Zjednoczonych wreszcie.— dodała Stacy i oboje się lekko uśmiechnęli, na co i ja się uśmiechnąłem. I postanowiłem zadać pytanie.

— A Pio będzie mógł spotkać się z Karolem i Harcerzem jutro?— chciałem wiedzieć, podchodząc do nich. Dorośli na mnie spojrzeli na mnie jakoś dziwnie, a potem na siebie, a ja zapytałem się raz jeszcze.— To Pio będzie mógł? Pio bardzo prosi...!

Wpatrywałem się w nich błagalnie, bardzo chcąc zobaczyć moich przyjaciół. Czułem się z nimi bezpiecznie i wiedziałem, iż mnie obronią, jeśli coś miałoby mi się stać. Mieli też fajne moce! Ale moi opiekuni nie mieli pocieszonych min, co mnie zaniepokoiło, ponieważ mogło to oznaczać kłopoty. I nie myliłem się wcale a wcale.

— Wybacz młody, ale nie.— zgasił mój zapał Monroe, a ja jedynie zrobiłem zdzwioną minę, słysząc to.— Nie tym razem.

— Ale... dlaczego?— popytałem się jeszcze, otwierając szerzej oczy i chwytając go za ubranie.— Pio bardzo chce się spotkać ze swoimi przyjaciółmi!

— Słoneczko, to dla waszego wspólnego dobra.— postanowiła wyjaśnić mi Maxwell, kładąc mi dłoń na rączce i zabierając ją od Edgara. Przeniosłem spojrzenie na nią, czując ciężar w piersi. Przecież musiałem spotkać się z Karolem oraz Harcerzem! Dlaczego nie miałbym się z nimi spotkać? Czemu? Zielonooka kucnęła przede mną, aby spojrzeć mi w oczy.— Widzisz, przez całe tamto... zdarzenie, zrobiło się mnóstwo bałaganu, dla wielu osób- dla mnie, Edgara, ciebie, a także Karola i Harcerza. Muszą oni teraz załatwiać wiele spraw, by mieć pewność, że mogą znowu spotykać się z tobą i że będziesz bezpieczny podczas spotkań. I dopóki nie będą tego pewni, to nie będą się mogli z tobą spotkać. Twoje bezpieczeństwo jest ich priorytetem.

Przygody CieniaWhere stories live. Discover now